Zmarli, niech żyją

22.08.2022

Czyta się kilka minut

 /
/

Kiedy urządzasz obiad albo kolację, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani bogatych sąsiadów, bo wtedy i oni zaproszą ciebie, żeby się odwdzięczyć. Ale gdy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, kulawych i niewidomych, a będziesz szczęśliwy, bo oni nie mają się czym tobie odwdzięczyć. Będzie ci to odwzajemnione przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”. Tyle tylko, że dzisiaj to odwzajemnienie nie jest już takie oczywiste, jak było jeszcze do niedawna. Niebo, piekło, czyściec to nie są zagadnienia godne człowieka rozumnego, wykształconego, nowoczesnego. Z drugiej strony ten sam człowiek, zobojętniały na „metafizykę”, będąc w krańcowej sytuacji, zaczyna się za ową metafizyką rozglądać. Stąd podczas świeckich pogrzebów słyszymy, że zmarły na zawsze pozostanie, będzie żył w naszych sercach, w naszej pamięci, w swoich dziełach. Zwracamy się też do zmarłego jak do kogoś, kto słyszy i widzi. Czyżby ta dwuznaczność miała oznaczać, że mimo wszystko nie dowierzamy śmierci rozumianej jako unicestwienie?

Powiedzenie, że dzieje się tak ze strachu, jako że tonący nawet brzytwy się chwyta, jest niewystarczające. Znamy przecież ludzi, którzy przed śmiercią nie uciekają w panice, przeciwnie, mają odwagę wyjść jej naprzeciw i to zarówno w „rzeczach małych, jak i wielkich”. Takich jak choćby solidne wykonywanie codziennych obowiązków i takich jak praca w skrajnie niebezpiecznych warunkach na oddziałach covidowych czy wstępując do wojska. A może to przypominanie sobie o śmierci w chwilach grozy bierze się stąd, że burzy ona święty spokój znudzonych życiem, których niemało pod euroamerykańskim niebem. Wygląda więc na to, że wbrew przesławnemu OK tak naprawdę mamy dość tego życia, jakie mamy, i po co nam jeszcze jakieś wieczne życie. Jeśli nie strach, to co powoduje, że są ludzie złaknieni życia? Jezus mówi, że wdzięczność.

Pod koniec czerwca w lwowskiej, greckokatolickiej katedrze polowej nad trumną dwudziestosiedmioletniego żołnierza Artema Dymyda, syna księdza Michajła Dymyda, kapelana Majdanu, pierwszego rektora Lwowskiej Akademii Teologicznej, jego matka Iwanka Krypiakiewicz-Dymyd zaśpiewała kołysankę: „Oj le-lu-laj, oj le-lu-laj, / Dziecino moja (…) Ja jestem twoją kołysanką, / Będę kołysała / Małe dziecko, / Aż zaśnie”. A ojciec poległego obiecał: „Artemij, będziemy cenić życie lepiej niż wcześniej”. A potem dodał: „Możemy umrzeć za tę ziemię, ale jako chrześcijanie mamy perspektywę wieczności. Urodziliśmy się na wieczność”. A u nas znowu nadchodzi wrzesień, kiedy w 1939 r. „prosto do nieba czwórkami szli / żołnierze z Westerplatte”. „Kiedy wypełnią się dni”, trzeba będzie im i ich braciom krwi popatrzeć w oczy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2022