Żegnaj, Koko

Najsłynniejsza gorylica świata zmarła we śnie 19 czerwca. Miała 46 lat.

26.06.2018

Czyta się kilka minut

Koko i dr Francine Patterson / THE GORILLA FOUNDATION / AFP / EAST NEWS
Koko i dr Francine Patterson / THE GORILLA FOUNDATION / AFP / EAST NEWS

Jej pierwszymi słowami były: „jedzenie”, „pić” i „więcej”. Francine Patterson, doktorantka psychologii na Uniwersytecie Stanforda, której marzyła się kariera badaczki zdolności językowych małp, uznała, że właśnie te słowa najłatwiej przyswoi sobie jej nowa podopieczna, gorylica o imieniu Koko. Był lipiec 1972 r. – „Projekt Koko” ruszył pełną parą.

Patterson chciała pracować z szympansami, których zdolność do nauki Amerykańskiego Języka Migowego (ASL) potwierdzono kilka lat wcześniej, ale akurat żadnego odpowiedniego osobnika nie miała do dyspozycji. Pełna obaw zgodziła się więc na goryla. Małpy te cieszyły się znacznie gorszą opinią – bardziej agresywnych i głupszych od szympansów. Brała się ona z niewiedzy, której skalę dobrze ilustrują losy matki Koko, Jackie. Sprowadzono ją do ogrodu zoologicznego w San Francisco jako… Jacoba – sądzono, że jest samcem, który mógłby spłodzić potomstwo z samicą o imieniu Missus. Po pewnym czasie frustrującego oczekiwania, aż między parą małp zaiskrzy, pomyłkę odkryto, Jacob stała się Jackie, poznała samca Bwanę – i 4 lipca 1971 r. wydała na świat Koko.

Już drugiego dnia edukacji Koko zamigała „jedzenie”. Wkrótce swobodnie używała wielu innych gestów do nazywania przedmiotów, odpowiadania na proste pytania (np. gdzie coś się znajduje) i formułowania próśb. Po miesiącu zaczęła łączyć znaki w dwuelementowe wypowiedzi, np.: „więcej jedzenie”, „więcej pić”, „tutaj usta”. Do końca życia nauczyła się ponad tysiąca znaków. Niektóre modyfikowała – gdy jej dłonie o małych kciukach nie pozwalały z taką łatwością jak dłonie człowieka artykułować pewnych gestów – lub sama tworzyła (łącząc dwa znaki – np. „trawa” i „świnia” – co oznaczało zieloną świnkę, jedną z jej zabawek).

Uwielbiała bawić się lalkami – do których czasem migała – i maskotkami, między innymi aligatorem, z którym w rękach czasem goniła opiekunów. Cieszyła się też, gdy sama była przez nich goniona w ten sposób. Zdjęcia aligatorów wprawiały ją w przerażenie.

Podobnie jak inne małpy uczone języka, zaczęła rozumieć mówiony angielski. W książce „The Education of Koko” Patterson wspomina, że czasem musiała literować, gdy mówiła do kogoś przy Koko i nie chciała, żeby gorylica zrozumiała treść wypowiedzi. Ta sztuczka nie zawsze jednak przy Koko działała – np. szybko nauczyła się, że c-a-n-d-y oznacza słodycze, za którymi przepadała.

Umiała rymować. Zapytana, jakie zwierzę rymuje się z kapeluszem (ang. hat), sensownie odpowiadała (wykonując znak ASL): kot (ang. cat). – Co rymuje się z gęsią (ang. goose)? „Myślę to” – odpowiadała, pokazując na maskotkę łosia (ang. moose). Według Patterson miała świetne poczucie humoru i potrafiła żartować – np. droczyć się z nią, celowo używając niewłaściwych gestów i śmiejąc się z tego.

Nie wiemy, co dokładnie konkretne słowa dla niej znaczyły. Np. zwrotu „jeść jedzenie” używała dla każdego przedmiotu, jadalnego czy nie, który po prostu chciała wziąć do ust. „Słomka” oznaczała także gumowego węża, a nawet papierosa, długopis czy antenę samochodową. Niektóre znaki notorycznie myliła – np. oznaczający „mięso” i „kość” oraz „mydło” i „gąbkę” – tak jakby dokładne rozróżnianie pomiędzy nimi uznawała za ludzką fanaberię.

W zaprojektowanych dla dzieci testach na inteligencję (np. wskaż wszystkie żółte przedmioty, wybierz obrazek odpowiadający usłyszanemu zdaniu) osiągała wyniki tylko trochę poniżej średniej. Jej pierwsze odpowiedzi – także w abstrakcyjnym teście matryc Ravena, który nawet od dorosłych wymaga nie lada wysiłku – często były poprawne, dopiero z czasem błędnie odpowiadała. Według Patterson dlatego, że szybko się nudziła i chciała po prostu, by dano jej spokój.

Została bohaterką kilku filmów dokumentalnych i niezliczonych tekstów i programów telewizyjnych, dwukrotnie trafiła na okładkę „National Geographic”. Za drugim razem w styczniu 1985 r. – ze swoim „adoptowanym” kotem, All Ballem (sama nadała mu to imię). Na wieść o tym, że All Ball zginął pod kołami samochodu, Koko powtarzała w kółko „źle”, „smutny”, „płakać”, po czym udała się do kąta i wydawała żałosne dźwięki.

Adres URL dla Zdalne wideo

Zapytana, gdzie goryle idą po śmierci, odpowiedziała: „wygodna dziura żegnaj”. A kiedy umierają: „kłopot stary”.

Przez lata wprawiała ludzi w konsternację, zwłaszcza tych filozofów i językoznawców, którzy zdążyli ogłosić, że to właśnie język czyni nas ludźmi. Pozostałych nauczyła nie patrzeć na wszystko zero-jedynkowo – że umysł, świadomość i zdolności językowe mogą występować w różnym nasileniu, i że między nami a nimi nie zionie wcale aż tak głęboka przepaść.

Sporo, jak na goryla. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2018