Zebrane i poszczególne

Możliwość poznania za jednym razem, bez pośpiechu i w pełnym skupieniu całej historii czyni z opowiadania rzecz wyjątkową – wyrywa odbiorcę z jego świata na czas lektury.

21.10.2019

Czyta się kilka minut

 / ANDREW LICHTENSTEIN / CORBIS / GETTY IMAGES
/ ANDREW LICHTENSTEIN / CORBIS / GETTY IMAGES

Kilka minut albo dwie godziny, to już bez znaczenia. Nie o ekonomię tu przecież chodzi, a docenianie opowiadań z powodów praktycznych – że nie zabierają zbyt wiele czasu – budzi we mnie niechęć. Kto szuka w tej dziedzinie oszczędności, niech da sobie spokój z czytaniem, siądzie z zegarkiem w ręku i liczy ocalone sekundy. Zwłaszcza że właśnie opowiadanie znakomicie, dla mnie bardziej niż powieść, sprawdza się w lekturze wielokrotnej, a ta potrafi zabrać kawał życia.

Kiedy przyjąłem propozycję sporządzenia subiektywnej listy najlepszych zbiorów opowiadań, zdałem sobie sprawę, że mam problem z przywołaniem tytułów tomów. Być może dlatego, że najczęściej ulubione teksty tego gatunku, w zależności od autora, dzielę na opowiadania zebrane i opowiadania poszczególne.

Pierwsze nie stanowią większego problemu, przeważają w nich teksty cenione, a część szczególnie się wyróżnia. Istnieje jednak ryzyko, że któreś z nich przy kolejnej lekturze zmieni swój status i stanie się opowiadaniem poszczególnym, a wtedy najpewniej stracę dostęp do reszty na nie wiadomo jaki okres. Bo najważniejszą cechą opowiadań poszczególnych jest to, że narzucają się same, gdy sięgam po książkę danego autora, spychając inne – kiedyś już przeczytane albo jeszcze nieznane – bezlitośnie na bok.

Choć i ten podział zmącę – zacznę od opowiadań zebranych, dopóki trzymają się razem. Będę pisał o opowiadaniach uczepiających się myśli, irytujących, czytanych maniakalnie po wielokroć albo raz na kilka miesięcy bądź lat.

Flannery O’Connor „Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane”

(przeł. M. Skibniewska, M. Kłobukowski) – to opowieści z amerykańskiego Południa o ludziach okaleczonych, dosłownie i w przenośni, często doświadczających krzywd od innych, równie nieszczęsnych postaci. Proza O’Connor jest prosta, surowa, a bezwzględność rzeczywistości odbija się w tym języku – jest fundamentem czarnego humoru oraz ironii obecnych w każdej niemal historii. Rasizm zaś jest integralną częścią tego świata, przez co staje się niemal przezroczysty i jest traktowany na równi z prawami natury. Część opowiadań O’Connor ukazała się już wcześniej w wyborze „Trudno o dobrego człowieka” (przeł. M. Skibniewska), ale czytane w całości, jedno po drugim i bez dłuższych przerw, pozwalają śledzić nawracające w tej wybitnej twórczości motywy, postaci i rozwiązania fabularne. Ulga i wybawienie, które spotykają tu człowieka, prawie zawsze wydają się spóźnione. Trudno stwierdzić, czy więcej w nich jest łaski, czy drwiny.

Obsesyjnie powtarzające się motywy to również domena Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, pisarza, który zdecydowanie nie kończy się na „Innym świecie” i zbiorze „Skrzydła ołtarza” – tytułach najczęściej przywoływanych, gdy mowa o jego prozie. Dwa ogromne tomy „Opowiadań wszystkich” wypełniają upiorne zbrodnie, opętania, perwersje, tragiczne miłości, samobójstwa; sobowtóry zmuszają do stawiania pytań o tożsamość, zmarli nie chcą opuszczać świata żywych, żywi umierać, przede wszystkim jednak narratorzy i bohaterowie doświadczają wszelkiego rodzaju zaburzeń świadomości, co nie tylko izoluje ich od świata, ale też każe pytać o to, co jest prawdą, a co zmyśleniem. Większość tego dzieje się pod włoskim niebem – długotrwała spiekota staje się dla postaci fizyczną i psychiczną udręką. Sam język tych historii, z nielicznymi wyjątkami, również wydaje się wypalony, niemal skąpy, ale zawsze precyzyjny. Pozorna staroświeckość współgra tu z formalną pomysłowością. Przeczytałem wszystko, niektóre opowiadania kilka razy, i teraz częściej o nich myślę, niż do nich wracam.

Podobnie, choć z innego powodu, jest w przypadku opowiadań Samuela Becketta. Najczęściej sięgam po tom „Utwory wybrane w przekładzie Antoniego Libery. Eseje, proza, wiersze”. Tu poszczególne opowiadanie wystarcza mi za wszystkie, a wszystkie są jak poszczególne. Po lekturze „Pierwszej miłości” czy „Wypędzonego” nie czytam od razu następnego – potrzebuję przerwy od monologów układanych przez świadomość nie tyle zaburzoną, co się rozpadającą. I spowalniającą, a może tylko odmierzającą ten rozpad wyliczankami, natręctwami, słowami. Ta genialna proza potrzebuje czasu i miejsca, by osiąść w głowie i by po kawałku ją opuszczać, aż do kolejnego nawrotu.

Dość o cudzych obsesjach – czas przyznać się do własnych, czyli opowiadań poszczególnych. Szczęśliwie się składa, że jedna dotyczy autora, któremu nie były one obce. „Na zawsze w górze” Davida Fostera Wallace’a (ze zbioru „Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi”, przeł. J. Kozak) jest chyba najpiękniejszym opowiadaniem, jakie znam. Spokojna, wręcz spowolniona narracja w drugiej osobie, skierowana do trzynastolatka spędzającego dzień na odkrytym basenie, to językowy majstersztyk, popis literackiego hiperrealizmu. Ile razy sięgam po zbiór Wallace’a, z postanowieniem ponownej lektury któregoś z opowiadań, tyle razy czytam „Na zawsze w górze” i nic innego.

Za to Mark Anthony Jarman w pospiesznym, brawurowym językowo „Poparzeńcu na teksaskiej werandzie” („Literatura na Świecie” 03-04/2017, przeł. J. Kozak, K. Majer) daje się wygadać oszpeconemu przez ogień mężczyźnie. Kpina z własnego nieszczęścia i wyglądu łączy się tu z niezaspokojoną potrzebą czułości i bliskości. Tekst nasycony jest kryptocytatami – widocznie tak jak płomień ta proza potrzebuje materiału, by hulać. Czytałem „Poparzeńca” już tyle razy, że z egzemplarza „LnŚ” wylatują mi kartki. Jestem jednak usprawiedliwiony – po polsku nie ukazał się żaden zbiór Jarmana.

Czasami także myślę, że na zawsze straciłem resztę utworów Guy de Maupassanta, odkąd pierwszy raz przeczytałem „Baryłeczkę” (ze zbioru „Klejnoty”, przeł. R. Czekańska-Heymanowa). To poruszająca historia nazywanej Baryłeczką, upokorzonej i wzgardzonej przez towarzyszy podróży tzw. kobiety lekkich obyczajów, ale też studium hipokryzji społeczeństwa z zadowoleniem pielęgnującego fasadową moralność.

„Ludzka to rzecz współczucie dla nieszczęśliwych”, pisał Boccaccio w zdaniu otwierającym „Dekameron” (przeł. E. Boyé). Tę emocję, tak jak Baryłeczka, wzbudza także więziony przez partyzantów stary Niemiec w krótkim „Pragnieniu” Tadeusza Różewicza (ze zbioru „Proza”). Równie ludzkie jest tu także okrucieństwo – kiedy więzień uchyla się przed wodą kapiącą na jego głowę z sufitu ziemianki, zostaje zmuszony do powrotu do wcześniejszej pozycji. Nie jest to co prawda najgorsza rzecz, jaka go spotyka, ale właśnie ten obraz widzę, gdy myślę o „Pragnieniu”. Różewicz pokazuje tu, a może pyta, na ile litości i bezwzględności, dobra i zła, można sobie pozwolić wobec wroga.

Przypisywane Ernestowi Hemingwa- yowi najkrótsze opowiadanie świata („Na sprzedaż: buciki dziecięce, nigdy nienoszone”) prawdopodobnie wcale nie jest jego autorstwa, a już z pewnością nie jest najkrótsze. Natasza Goerke w miniaturze „Opowiadania” (ze zbioru „Fractale”) w pięciu słowach przytacza treść trzech swoich opowiadań – „Rozpad”, „Pamięć”, „Powrót”, kolejno: „Rozpadłem się”; „Przypomniałem sobie”; „Wróciłem”. Te tytuły i zdania traktuję również jak trzy fundamenty dla opowieści, procesu opowiadania oraz czytania. Żadne z nich nigdy się nie kończy – nieważne, ile zostało tekstu na papierze, ile zdań w głowie. „Komu to nic nie mówi, ten i tak nie pojmie – dodaje Goerke. – Choćby nie wiem jak wertował. Te wszystkie kartki pomiędzy. Nie pojmie, co to znaczy. Rozpadać się, przypominać sobie, wracać. I tak dalej”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i wydawca serwisu internetowego. Autor opowiadań. Za debiutancką „Florydę” (Czarne, 2017) był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody Gombrowicza. Ostatnio opublikował książkę „Idzie tu wielki chłopak” (Czarne, 2023), za którą został… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2019