Zdumiewający świat

Afryka Zachodnia, Afganistan, Chiny i Rosja, jeszcze sowiecka. Spotkania z Nadieżdą Mandelsztam (tylko dwie i pół strony prozy, ale za to jakiej!) i André Malraux. Portret Ernsta Jüngera na marginesie lektury jego dzienników. Rejs po Wołdze z niemieckimi kombatantami spod Stalingradu i przedwyborcza podróż z Indirą Gandhi. Paryska projektantka mody, która wyzwoliła kobiety z gorsetu, i niemiecka badaczka, która poświęciła życie badaniu tak zwanych "linii Nazca" na peruwiańskim płaskowyżu. Opowieść o zamachu stanu w Beninie i erudycyjny wywód na temat nomadyzmu. Himalajski "człowiek śniegu" i indyjskie dzieci-wilki. Oraz dziesiątki innych postaci, miejsc i spraw. Rzadko się zdarza książka równie wielostronna i bogata - a przy tym tak spójna wewnętrznie, tak wyraziście odzwierciedlająca pisarski program, w którym życie rozumiane jako droga prowadząca w coraz to nowe rejony zmienia się w literaturę wysokiej próby.

Zmarły 17 stycznia 1989 r. na AIDS Bruce Chatwin sam jeszcze zdążył ułożyć i zredagować ten zbiór swoich tekstów rozproszonych, choć nie doczekał jego wydania. Umierając w wieku niespełna 49 lat, miał w dorobku pięć książek. Pierwszą - "In Patagonia" - wydał stosunkowo późno, w 1977 roku. Wcześniej robił wiele rzeczy; najpierw przez kilka lat pracował w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby's, gdzie zasłynął talentami w atrybucji i wykrywaniu falsyfikatów, potem studiował archeologię, pisał dla "Sunday Times". No i podróżował.

W 1980 r. ukazała się jego powieść "The Viceroy of Ouidah", oparta na biografii brazylijskiego handlarza niewolników, który w I połowie XIX wieku osiadł na zachodnioafrykańskim wybrzeżu. Kilka lat później powieść sfilmował Werner Herzog pod tytułem "Cobra Verde"; w eseju "Werner Herzog w Ghanie" Chatwin dał relację z planu filmowego, z barwnymi sylwetkami reżysera i grającego główną rolę Klausa Kinskiego. Kolejne dzieła to "On The Black Hill" (1982), "The Songlines" (1987), niezwykła próba interpretacji kultury Aborygenów australijskich, i "Utz" (1988).

Dwie ostatnie ukazały się po polsku, mimo to Chatwin znany jest u nas dotąd tylko w wąskim kręgu wtajemniczonych. Do fascynacji jego prozą przyznała się kiedyś na łamach "TP" Olga Stanisławska, "Ścieżki śpiewu" (wyd. polskie 1998), o których pisał z entuzjazmem w "Zeszytach Literackich" Marek Zagańczyk, dawno są wyczerpane, ale "Utza" (wyd. polskie 1993), świetną mikropowieść o kulturze i totalitaryzmie, strategiach przetrwania i jego cenie, można dziś kupić za... złotówkę w księgarniach taniej książki.

Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni, zwłaszcza że Paweł Lipszyc w słowie od tłumacza zapowiada rychłe wydanie "In Patagonia" i "The Viceroy of Ouidah". Ale już po lekturze "Co ja tu robię?" nietrudno zrozumieć, dlaczego - o czym przypomina Lipszyc - prozą Chatwina zachwycili się Claudio Magris, Luis Sepulveda i Salman Rushdie, a Susan Sontag powiedziała: "Jedynym brytyjskim pisarzem z ostatnich trzydziestu lat, do którego wracam, jest Bruce"...

Chatwin to mistrz lakonicznego, precyzyjnego stylu, migawkowej, ale trafiającej w sedno obserwacji, plastycznego obrazu, który każe myśleć zarówno o klasykach dwudziestowiecznej fotografii, jak i o pracy autora w Sotheby's i bliskim obcowaniu z dziełami malarstwa. Bardziej może o tym drugim, jako że chodzi nie tyle o reporterskie odwzorowywanie rzeczywistości - pisarzowi zarzucano dość swobodne obchodzenie się z realiami i faktami - ile o stworzenie w słowie jej odpowiednika będącego nową, samodzielną kompozycją.

Krystalicznie czysta proza nie odpycha chłodem - raz podszyta jest cienkim humorem, zwłaszcza w szkicach portretowych, innym razem tli się w niej żar emocji. Emocję wyczuwa się zwłaszcza w dwóch tekstach, przy których chciałbym się zatrzymać, brzmią bowiem zdumiewająco aktualnie, choć pochodzą sprzed ćwierćwiecza.

Bohaterem "Bardzo smutnej historii Salaha Bougrine'a" jest Algierczyk, który zamordował w Marsylii kierowcę trolejbusu. Zabójstwo, a także wypadki przez nie sprowokowane, stają się punktem wyjścia do opowieści o imigrantach przybywających z Afryki Północnej do Francji, o narastającym konflikcie i jego wielorakich źródłach, o konsekwencjach wojny algierskiej i węźle, jaki wciąż łączy dawną metropolię z utraconą kolonią. Reportaż powstał w roku 1974, ale czytany dzisiaj, brzmi jak przenikliwy komentarz do wydarzeń współczesnych.

Drugi z tekstów, "Tren dla Afganistanu", powstał w 1980 roku jako wstęp do wznowienia książki Roberta Byrona "The Road to Oxiana". Byron, brytyjski podróżnik i pisarz, postać fascynująca Chatwina od lat młodzieńczych, żył w latach 1905-1941, jego książka stanowi zapis wyprawy do Azji Środkowej w poszukiwaniu źródeł architektury islamskiej, aż po rzekę Oksos, czyli obecną Amu-Darię (tę samą, którą w powieści Teodora Parnickiego płynie okręt "Zgoda Narodów"). Chatwin konfrontuje refleksje Byrona z własnymi wrażeniami z podróży do Afganistanu, podjętej śladami mistrza w roku 1962 - "sześć lat przed tym, jak hipisi zniszczyli ten kraj (popychając wykształconych Afgańczyków w ramiona marksistów)". Czyni to w chwili, gdy sowiecka inwazja otwiera kolejny tragiczny rozdział dziejów Afganistanu.

Byron był w latach 30. zagorzałym przeciwnikiem ugody z nazistami. "Gdyby żył - pisze Chatwin proroczo - myślę, że zgodziłby się, iż w swoim czasie (w Afganistanie wszystko zajmuje sporo czasu) Afgańczycy zrobią coś potwornego najeźdźcom - może obudzą uśpione olbrzymy Azji Centralnej". Na razie pozostaje tren, przywoływanie twarzy ludzi spotkanych przed laty, opłakiwanie minionego.

Bowiem nic już nie przywróci "rzeczy, które kochaliśmy: wysokich, przejrzystych dni i błękitnych śniegowych czap na górskich szczytach; rzędów topoli rozkołysanych wiatrem; długich białych flag modlitewnych; pól asfodeli wyrastających po tulipanach... Nie będziemy leżeli na plecach w Czerwonym Zamku i patrzyli na sępy krążące nad doliną, gdzie zabito wnuka Czyngis-chana... Nie staniemy na głowie Buddy w Bamijan, wyprostowanego w swej skalnej niszy jak wieloryb w suchym doku. Nie zaśniemy w namiocie nomadów ani nie wejdziemy na minaret w Dżam. Utracimy też smaki - ostrego, gorzkiego chleba; zielonej herbaty z kardamonem; winogron chłodzonych w topniejącym śniegu... Nie odzyskamy już aromatu fasolowych pól, słodkiej, żywicznej woni płonącego drewna himalajskich cedrów...".

Wojna rzeczywiście zrujnowała Afganistan, a sławne posągi Buddy z Bamijanu padły ofiarą fanatyzmu talibów. Ale ten piękny lament odnieść można, jak sądzę, nie tylko do klęski jednego kraju. W prozie Chatwina wyczuwa się nutę czułości wobec wszystkiego, co czyni nasz świat tak zdumiewająco różnorodnym, a co przegrać może w starciu z historią, ideologią, tak zwanym postępem czy po prostu z nieubłaganymi prawami przemijania. (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006, s. 376. Seria "Osiemdziesiąt światów".)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2007