„Zdejmij spodnie!”

„Miasto snu” – powrót Krystiana Lupy do spektaklu i lektury sprzed niemal 30 lat – to, wbrew oczekiwaniom, nie tyle eksperyment, ile rekolekcje, w których reżyser raz jeszcze podejmuje najważniejsze tematy i poetyki.

12.11.2012

Czyta się kilka minut

Jakub Gierszał i Sandra Korzeniak w spektaklu Krystiana Lupy / Fot. Tomasz Tyndyk / TEATR ROZMAITOŚCI
Jakub Gierszał i Sandra Korzeniak w spektaklu Krystiana Lupy / Fot. Tomasz Tyndyk / TEATR ROZMAITOŚCI

1 Inscenizacja powstawała długo i – jak to u Lupy, który zwykle nie zaczyna pracy z gotową receptą – u jej podstaw tkwił palimpsest rozmaitych pomysłów. Tak czytam zapowiedź spektaklu, zgodnie z którą kubinowskie Miasto Snu miałoby spełniać rolę „papierka lakmusowego do zbadania współczesności: schorzeń wspólnotowego myślenia, eklektyzmu nowego świata, krytycznego potencjału utopii”. W moim odczuciu ten krytyczny wymiar jest obecny w spektaklu nawet nie podskórnie, ale raczej intencjonalnie i marginesowo (zasygnalizowany np. za pomocą wideo ze współczesnej Warszawy). Spektakl zaś jest przede wszystkim deklaracją antropologiczną.

Mieszkańcy Miasta Snu, rozbitkowie z ludzkiej kondycji wyrzuceni na margines rzeczywistości, konfrontują się z pytaniem o granice i definicje człowieczeństwa. Lupa sprowadza ich z najwyższych pięter ku prawdzie najuboższej, najskromniejszej, która leży po stronie ciała: młodego i starzejącego się, pięknego i brzydkiego – poszukującego spełnienia w dotyku. „Zdejmij spodnie” – pada na koniec i, choć Lupa nadaje swoim peregrynacjom temperaturę transgresji, w tym przynajmniej wypadku brzmi to prosto.

O transgresji wszak mowy być nie może. W spektaklu nie docieka się bowiem, kto wyznaczył granice człowieczeństwa; w jakich historycznych obszarach życia społecznego i kultury ukuto definicje; czy są to definicje żywe? Lupa od lat mówi z pogardą o człowieku XIX-wiecznym w nas; jest to jednak retoryczna figura o bardzo enigmatycznych konturach. A może odkrywana w spektaklu prawda nie jest w ogóle kontrowersyjna, ba – jest potoczna?

W tym sensie trudno mówić tutaj o krytycznym badaniu granic człowieka i wspólnoty. Bliżej tego Lupa był w „Factory 2”, gdzie teatralny sprawdzian wywiedziony był z rzeczywistości i konfrontował się z rzeczywistością. Tam kultura miała konkretne rysy. W „Mieście snu” poruszamy się w sferze spekulacji, często interesujących, jednak nigdy nie niebezpiecznych.


2 Można na rzecz spojrzeć inaczej: granice i definicje człowieczeństwa, które bada Lupa, są wewnętrznymi granicami jego teatru. Do takiego spojrzenia prowokuje okoliczność powrotu do tematu sprzed ćwierć wieku. „Miasto snu” ze Starego Teatru (1985) znam jedynie z przekazu i legendy; wiadomo, że horyzont teatru Lupy wyznaczał wtedy Jung. Naprowadza na to w nowym spektaklu sam reżyser, gdy bohaterowie dyskutują na temat kolejnych pięter procesu przemiany – w scenie o charakterze dość jednoznacznie ironicznym. W finale na trzech ścianach wyświetlane są trzy projekcje: mężczyzna zagląda kobiecie między nogi; mężczyzna leży na kobiecie; mężczyzna i kobieta leżą obok siebie. Dziś tu Lupa skłonny jest szukać kamienia filozoficznego. (Zwróćmy uwagę: tylko w ostatnim obrazie tego tryptyku mężczyzna nie dominuje nad bierną kobietą; pewnie odpoczywa, wyczerpany odkryciami. Nowoczesny projekt człowieka ma u Lupy, jak widać, swoje bardzo tradycyjne umocowania.)

W opisie brzmi to mocniej niż w obrazie. Teatralny język Lupy ustawiony jest w spektaklu na rejestr, w którym nie chodzi o (samo)oskarżenie, o (auto)parodię, ale raczej o celebrowanie i rozpamiętywanie. O celebrowanie tego, co w człowieku cielesne, seksualne, tymczasowe i pozbawione roszczeń – i rozpamiętywanie tego, co wciąż na taki obraz człowieka, na taką kondycję nie chce przystać. Lupa tej doczesnej, cielesnej kondycji człowieka nie przyjmuje jako czegoś zwyczajnego (może w ogóle jej nie przyjmuje?), ale celebruje jako rzecz wspaniale ułomną, językiem skłonnym do czułości i patosu. Właśnie tutaj, w tym wewnętrznym sporze reżysera ze sobą szukałbym żywego tętna spektaklu.


3 W przedstawieniu jest kilka znakomitych scen, komunikatywnych, gęstych, o świetnie odmierzonej dramaturgii. Najlepsze są te w wykonaniu Magdaleny Kuty czy Marii Maj, gdzie mamy do czynienia z precyzyjnym obrysowaniem psychologicznych portretów postaci. Świetne aktorki i niedościgniona szkoła Lupy. Mniej przekonywały mnie etiudy rozgrywane w umieszczonym na środku sceny graniastosłupie: przypominały mi sceny z ubiegłorocznej „Poczekalni”, momentami miałem wrażenie – przypuszczam, że niezamierzonej – parodii. Ten język Lupy, rozbijający sceniczną rutynę za pomocą bełkotu, paroksyzmu i teatralnej grafomanii, wydaje mi się już skonwencjonalizowany, ograniczający, pozbawiony nośności. „Miasto snu”, lepsze od „Poczekalni” pod niemal każdym względem, ma z tamtym spektaklem jedną rzecz podobną: autorski scenariusz. Trudno oprzeć się wrażeniu, że powieść Kubina posłużyła tu raczej jako pretekst, naczynie do wypełnienia, nie zaś żywa, stymulująca, stanowiąca wyzwanie literatura.

W polskim teatrze Krystian Lupa nie raz przesuwał granice scenicznego eksperymentu – niepoważne i niepotrzebne wydaje się oczekiwanie, by z każdym spektaklem przesuwał je jeszcze dalej. Oglądając „Miasto snu”, nie mogłem jednak opędzić się od myśli, że także najdalej przesunięte granice mogą krępować.  


„Miasto snu” wg „Po tamtej stronie” Alfreda Kubina, scen.: Krystian Lupa i kreacja zbiorowa, reż. i scenogr.: Krystian Lupa, dramaturgia: Iga Gańczarczyk, koprodukcja TR Warszawa, Théâtre de la Ville w Paryżu oraz Instytutu Adama Mickiewicza we współpracy z Teatrem Dramatycznym w Warszawie. Premiera polska: 10 listopada 2012 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2012