Zawód: gawędziarz

Mats Rehnman: Opowiadanie baśni to metoda stawiania czoła rzeczywistym niebezpieczeństwom. Wchodząc w czyjąś skórę, spotykamy siebie. Rozmawiali Jerzy Franczak i Grzegorz Jankowicz

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Jerzy Franczak, Grzegorz Jankowicz: Czym jest storytelling? Czy to zwykła recytacja, teatralny występ albo performance?

Mats Rehnman: Dla nas, wychowanych w kulturze druku, uchwycenie istoty tego zjawiska bywa trudne. Storytelling jest starą formą komunikacji, starszą niż literatura czy teatr, leżącą u ich źródeł. Pozwólcie, że przedstawię rzecz następująco: story - to seria mentalnych obrazów zorganizowanych w znaczący wzór. Storytelling - to rozmaite formy przekazywania opowieści. Sztuka ustnego opowiadania nie opiera się na tekście, opowiadacz nie recytuje. Odtwarzając zapamiętaną historię, uzupełnia ją improwizowanymi elementami, obrazami czy postaciami. Z tego względu opowieść zmienia się za każdym razem. To aktywność społeczna; mówiący dostosowuje się do sytuacji, współtworzonej przez słuchaczy. Ci ostatni mają wielki wpływ na kształt opowieści.

Mówi Pan o specyfice ustnego przekazu, ale czy coś wyróżnia same opowieści?

Storytelling ciąży ku metaforycznemu językowi, ku obrazom, zastępującym rozumowanie. Skłania też do linearnego snucia opowieści. Może zawierać próby kreowania wiarygodnych postaci, nie jest jednak aktorską sztuką stwarzania iluzji. Odwołuje się do "wewnętrznego oka"; odbiorcy powołują do życia obrazy we własnej wyobraźni.

Po jakie historie sięgają opowiadacze? Czy są to zawsze baśnie, bajki zwierzęce, mity lub legendy?

Każdy z nas codziennie opowiada historie. Wracając do domu i mówiąc o minionym dniu, gawędząc z przyjaciółmi o wakacjach, przedstawiając swoje dzieje nowej kochance. W ten sposób porządkujemy życiowe sprawy, własne i cudze. Istnieją poza tym opowieści wydestylowane z tego, co codzienne - ich zadaniem jest mówić o zbiorowości w bardziej ogólnym sensie. Te opowieści stają się własnością wspólną i funkcjonują jako prawda danej społeczności. Mogą sprzyjać jej rozwojowi, ale mogą też stać się przyczyną wojen. Mamy wreszcie opowieści, które przetrwały tysiąclecia i zawierają wyjaśnienie zagadki stworzenia i pochodzenia rodzaju ludzkiego, wskazówki dotyczące sensu egzystencji i pouczenia moralne. I są w końcu opowieści służące zabawie, dowcipy - szokujące, erotyczne, buntownicze czy prześmiewcze, nakierowane na wywołanie wesołości.

A jaki jest Pana repertuar?

Jest tego tyle, że nie potrafiłbym w tej chwili wymienić tytułów. Jeśli miałbym wybrać jedną, szczególnie ważną dla mnie opowieść, wskazałbym arabską Baśń o Powroźniku. Koresponduje ona z problemami, z którymi właśnie się zmagam, i proponuje niejednoznaczne odpowiedzi na nurtujące mnie aktualnie pytania.

Jej bohaterem jest ubogi powroźnik, którego w sprawach finansowych nie opuszcza pech. Po kilku niepowodzeniach karta wreszcie się odwraca: w brzuchu złowionej ryby jego żona znajduje drogocenny diament. Jak zachowuje się publiczność podczas sesji storytellingu?

Tradycyjne baśnie mogą trafić do publiczności w różnym wieku, przy czym każda historia zmienia się w zależności od tego, kto słucha. Gdy staję naprzeciwko publiczności, zwykle zadaję sobie pytanie: kim oni są? Co mogę im opowiedzieć? Oczekuję od słuchacza, aby chciał dotrzeć do serca opowieści. Tym sercem, bez względu na treść historii, jest zawsze to samo: intensywne doświadczenie egzystencji. Czasem nie sposób tam dotrzeć; wyprawa zmienia się w wycieczkę, ma służyć tylko rozrywce. W takiej sytuacji mówię sobie: ok., skoro tak, zatańczmy do tej muzyki.

Czym jest to "przeżycie egzystencjalne", o którym Pan mówi? Czy storytelling sprawdza się w roli techniki terapeutycznej? Niektórzy opowiadacze występują w szpitalach przed pacjentami. Czy ma Pan tego rodzaju doświadczenia?

Mam głęboki szacunek dla tego rodzaju pracy. Ostatnio na przykład w Wielkiej Brytanii spotkałem pewną siostrę, która pracuje w klinice, opowiadając różne historie pacjentom cierpiącym na psychozę. Niesamowita sprawa! Ja wybrałem inną drogę. Mimo to czuję, że moje opowiadania mają pewien "leczniczy aspekt" - właśnie na płaszczyźnie egzystencjalnej.

J.R.R. Tolkien zdefiniował baśń jako opowieść o świecie, który jest "niebezpieczną krainą", co znaczy, że zamieszkujące go istoty są wystawione na rozmaite zagrożenia. Czy ten element baśni ma wpływ na Pana sposób opowiadania?

Jako ludzie jesteśmy wystawieni na niebezpieczeństwa i kaprysy losu, doświadczamy straty, nienawiści, zniszczenia, śmierci. Ale są też niebezpieczeństwa miłości i namiętności, nadziei i wiary. Imiona potworów, które atakują nas podczas podróży, są niezliczone. Nie wspominając o tym, że sami bywamy potworami dla innych. Storytelling to metoda stawiania czoła rzeczywistym niebezpieczeństwom. Pozwala oswoić lęki, pogodzić się z ograniczeniami, którym podlegamy, a także z nieszczęściami, takimi jak strata czy śmierć. Wchodząc w czyjąś skórę, spotykamy siebie.

Jaką rolę w tym procesie odgrywa bajka magiczna? Czy zgodziłby się Pan, że opowiadacz jest przeciwieństwem folklorysty? To znaczy, że zamiast poszukiwać najstarszych, najbardziej autentycznych źródeł baśni, opowiada ją na swój własny sposób?

Początkujący opowiadacz, który sięga po tradycyjne teksty, często uważa, że znalazł swoją historię, tę jedyną. Stopniowo odkrywa, że może ją opowiadać na różne sposoby, a historia zachowuje swoją tożsamość. Ale jeśli się w nią zagłębi, może odkryć tam nowe warstwy i nowe wersje. Najczęściej nie ma tu mowy o "oryginale". Idea "prawidłowej" wersji opowieści jest wytworem kultury druku. Pierwotnie żadna opowieść nie mogła być utrwalona. Są oczywiście wyjątki, na przykład pieśni religijne, które zachowują moc magiczną tylko wtedy, gdy są powtarzane bezbłędnie, słowo w słowo. Ale w przypadku historii kierowanych raczej do ludzi, niż do bogów, opowiadacze wszystkich epok, jak sądzę, dbali o unikalny kontakt ze słuchaczami. Ta sama historia była opowiadana wiele razy, dlatego mamy tak wiele odmiennych wersji. To może być źródłem inspiracji dla współczesnych opowiadaczy. Zdobywanie wiedzy o materiale jest bardzo wskazane, ale ostatecznie każdy storyteller powinien zadać sobie pytanie, jak może dotrzeć do ludzi, siedzących w tej chwili naprzeciw niego.

Czy w ten sposób nie traci kontaktu z wielowiekową przeszłością?

Nie wiemy, jak wyglądały najstarsze formy opowiadania ani do czego były wykorzystywane. Osobiście wierzę, że miały charakter praktyczny i informacyjny: gdzie znalazłem rybę, jak doszło do wypadku itp. Tego rodzaju opowiadanie bez wątpienia zmieniło się - dziś ma charakter czysto werbalny, kiedyś musiało być bardziej demonstracyjne. Wielu aktywnych opowiadaczy wykorzystuje taki "naturalny" styl: siedzą lub stoją w miejscu, wykonują niewiele gestów, w sumie tego rodzaju występ nie różni się zbytnio od zwykłej pogawędki z kolegą na rogu ulicy. Ale istnieje też tak zwany "performance storytelling", gdzie wykonawca postrzega siebie jako artystę i "narzuca styl" swojej historii. Tutaj znajdziemy wiele rozmaitych eksperymentów.

Czy te eksperymenty służą odtworzeniu dawnych obyczajów, związanych z opowiadaniem?

Niekiedy tak. Najpopularniejsze jest sięganie po muzykę, która prawdopodobnie zawsze stanowiła część takich społecznych wydarzeń. Wydarzenia te posiadały charakter ceremonialny: od przyjmowania gości do pochówku, od witania wiosny do błagania bogów o przychylność przed wyprawą wojenną. Dziś muzyka i pieśni również pasują do storytellingu jako formy artystycznej. Są też opowiadacze włączający do środków ekspresji własne ciało, ruch i przestrzeń. Ten kierunek może być jeszcze rozwijany, ale, jak sądzę, z dużą ostrożnością. Nie chodzi bowiem o to, by słuchacz skupiał się na inscenizacji, lecz by odnalazł wewnętrzne obrazy. Co się tyczy odtwarzania przeszłości... Widziałem kilka tego rodzaju eksperymentów, ale nie jestem całkowicie przekonany... Może spełniłyby swoją rolę w muzeach, gdzie służyłyby odmalowaniu zamierzchłej przeszłości? Romantyczne imitacje prastarej sztuki opowiadania zwykle nie dają dobrych efektów. Storytelling służy dniu dzisiejszemu, jego siła tkwi w teraźniejszości.

Słuchał Pan wielu historii z różnych zakątków świata. Czy Pana zdaniem różniły się one od siebie radykalnie? Czy też przemawiały jakimś uniwersalnym językiem symboli, wspólnym dla różnych kultur?

Dostrzegam raczej mnogość równoległych języków i symboli. Te same obrazy bywają obarczone bardzo różnym znaczeniem. W Chinach na przykład smok jest znakiem dobrych sił, natomiast funkcję złych smoków europejskich pełnią tam inne potwory. Kiedy obcujemy z symbolami z kultur łowieckich, wywiedzionymi z ich wierzeń, możemy poczuć się zagubieni. Nawet jeśli rozumiesz zmagania bohatera, głębszy sens może ci umknąć.

World Storytelling Day, międzynarodowe święto sztuki opowiadania, które odbywa się co roku w czas przesilenia wiosennego, ma swoje korzenie w Narodowym Dniu Opowiadania w Szwecji. Jaka idea leżała u źródeł tej inicjatywy?

W Szwecji działałem w grupie opowiadaczy już we wczesnych latach 90. Jeden z moich kolegów wpadł na pomysł, że powinniśmy urządzić narodowy dzień opowiadania, by w ten sposób nakłonić wszystkich ludzi do narracyjnej aktywności na różnych poziomach - od rodziny, poprzez szkołę, po wystąpienia publiczne. Święto, w którym mogli brać udział wszyscy - dzieci, amatorzy, profesjonaliści - przetrwało w tym kształcie długie lata. W roku 2001 rozszerzyliśmy działalność na inne kraje, nie tylko skandynawskie...

No właśnie, wiemy wiele o niemieckiej czy islandzkiej tradycji baśniowej, nie znamy natomiast równie dobrze szwedzkiej...

Dzielimy wiele tradycyjnych baśni, z tym że występują one wzbogacone o znaki szczególne, jak na przykład fauna - te wszystkie magiczne postacie, które pojawiają się w naszych legendach... Leśna Huldra, piękna dziewczyna z krowim ogonem, Nacken, wodnik grający na skrzypcach, żyjąca w podziemiach wszechmocna Vittra, mały Tamten, pomagający w pracy rolnikom...

Wracając do tematu, jak doszło do tak spektakularnego rozszerzenia działalności?

Mój kolega nawiązał kontakt z australijskim opowiadaczem i dowiedział się, że tam również organizują podobne przedsięwzięcie, rokrocznie w dniu 20 marca. Wtedy narodziła się idea Światowego Dnia Opowiadania. Nawiązałem kontakty z opowiadaczami z różnych zakątków globu i zaraziłem ich tym pomysłem. W 2004 roku nasza działalność objęła aż 30 krajów. Nie stoi za tym żadna organizacja; to raczej globalna sieć, tworzona przez pasjonatów.

Co by nam Pan poradził, gdybyśmy chcieli zostać opowiadaczami?

Na początku jest zawsze słuchanie. Słuchajcie innych opowiadaczy, słuchajcie ich opowieści i poddajcie się ich uwodzicielskiej mocy. Poszukajcie w książkach historii, która was zdumiewa lub fascynuje. Nie uczcie się tekstu, spróbujcie opowiedzieć to, co zapamiętacie, komuś bliskiemu - dziecku, kochance, przyjacielowi. Zauważcie, jak opowieść rozrasta się za każdym razem. Poczujcie jej moc, jej własną wolę... Bo opowieść może podszepnąć wam coś, czego nie przewidzieliście! Nie traćcie z oczu obrazów, które się w niej rodzą, a równocześnie obserwujcie swoich słuchaczy. Ci ostatni mogą wejść tylko w te obrazy, w które wy wierzycie. Zaangażowanie publiczności wzbogaca opowieść i samego opowiadającego. Przez pierwsze lata nie opowiadajcie długich historii, wybierajcie te krótsze i korzystajcie z danego wam czasu. Cisza też jest częścią występu. Pokażcie wasze żywe zainteresowanie historią. Bądźcie gospodarzami tej uczty, na którą ludzie przynoszą swoje radości, lęki, nadzieje, frustracje, pragnienia, miłości, pytania... Wasza opowieść jest ich strawą i stołem, krzesłami i salą. Miejscem spotkań dla ludzi.

Mats Rehnman - pisarz i jeden z pierwszych szwedzkich zawodowych opowiadaczy. Od przeszło dwudziestu lat występuje przed publicznością w krajach skandynawskich i w innych zakątkach świata. Uczestnik licznych festiwali opowiadania, m.in. warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, który od lat organizuje Grupa Studnia O.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (6/2011)