Zapylanie ręczne

Nie tak miało być.

03.05.2013

Czyta się kilka minut

Śmierć pszczół, a zaraz potem całej ludzkości nie wydaje się końcem na miarę naszych oczekiwań. Upadająca asteroida? Jak najbardziej. Grzyby nuklearne? Owszem. Zlodowacenie? Tak. Globalne ocieplenie? Tym chętniej. Ale cywilizacyjna zagłada z powodu braku pszczół? Jest to doprawdy zakończenie zupełnie niehonorowe, niemedialne, nieefektowne i bez śladu ikry. Najpewniej zniknięcie ostatniego człowieka, wynikłe z powodu pomoru pszczół, poprzedzi zażarta walka o byt świata, jaki znamy – będzie to walka polegająca na mozolnym zapylaniu ręcznym.

Pszczoły, czego nikt się nie spodziewał, ani nikt ich roli w ten sposób nie definiował, okazują się bardzo poważnym konkurentem na rynku pracy ssaków wyższych. Zniknięcie tych owadów otworzy gigantyczne zapotrzebowanie na pracowników wykwalifikowanych. Rzecz jasna trudno wymyślić sobie pracę nudniejszą niż zapylanie, ale nie ulega kwestii, że będzie to praca płatna godziwie.

Łatwo tu sobie wyobrazić pracodawcę, właściciela, dajmy na to, gigantycznego rzepaczyska. Oto ludzie-pszczoły na umowie, owszem, ważnej publicznie, bo zapyleniowej, ale przecież śmieciowej, postanawiają nie zapylać z powodu skandalicznych warunków socjalno-bytowych, panujących w ich domkach-ulach, wybudowanych za dotację unijną. Wizja pozostania z niezapylonym rzepakiem musi być przeżyciem strasznym. I nie ukrywajmy – zupełnie nowym. Tego stanu u właściciela pola nie oglądaliśmy w filmach żadnego rodzaju, nawet w rodzimym kinie moralnego niepokoju, poziom niepokoju był wobec tego, co tu projektujemy, zaledwie fraszką-igraszką. Roje ludzi-pszczół będą trzymać pracodawców bardzo twardą ręką. Można mniemać, że ludzie-pszczoły będą migrować rojami właśnie, kuszeni cudnymi płacami, warunkami i sprzętem, słońcem, kwiatami łatwiejszymi w obsłudze, obszerniejszymi ulami z klimą i tak dalej. Wszystko to są sprawy do przemyślenia już, zarówno przez rząd, jak przez opozycję, przez ministra spraw wewnętrznych i ministra spraw zagranicznych, ale też przez gabinet cieni pana Glińskiego. To chyba jasne.

Skoro jesteśmy tu i teraz, wypada ruszyć głową i przewidzieć, co nas czeka. Naturalnie Polska znajdzie się w ogonie europejskiego programu zapyleniowego. Programu, który rzecz jasna powstanie jako element światowego ruchu na rzecz ratowania ludzkości. Sztuczne zapylanie roślin tylko libertynom wydaje się czynem, choć trudnym, to błahym etycznie. Wiele czasu zajmie w Polsce zawzięta debata na ten temat. Zapylać ręcznie? Nie zapylać w ogóle? Są to pytania trudne, gdy się w nie mocno i po polsku wmyśleć. Czy roślina tak zapylona jest jeszcze rośliną, czy jakimś frankensztajnem partnerskim? Turystyka zapyleniowa będzie problemem, podobnież nielegalne, ręczne zapylenia na areałach tutejszych. Łatwo już dziś rozdać role w tym wielkim, przyszłym, ale kiełkującym sporze.

Są już ponoć kraje, gdzie ludzie przebrani za pszczoły zapylają, głównie rośliny użyteczne gospodarczo, całą resztą zielska nikt nie zawraca sobie na razie głowy. Rzecz jasna już dziś są na tapecie projekty mechanizacji zapylania. Niedawno pokazano w telewizji osobnika, który zaprojektował przemyślny, maleńki helikopterek, zdolny latać z kwiatka na kwiatek. Ciśnie się jednak na usta pytanie, czy zapylanie helikopterkiem to nie jest coś jeszcze gorszego od wszystkiego, nad czym teraz tak jałowo debatujemy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2013