Żal

23.03.2003

Czyta się kilka minut

Jestem w wieku młodego żółwia z Wysp Galapagos. To osobiste wyznanie sugeruje, że studiowałem w czasach „średniego Gomułki”. Raczej rzadko wracam wspomnieniami do Łodzi tamtych lat. Nie jest to moje rodzinne miasto i pamięciowe powroty obejmują tylko Uniwersytet Łódzki, na którym spędziłem pięć wspaniałych lat, i grupę przyjaciół, zastępujących mi w tamtych czasach nieobecną rodzinę. Niewiele wiedziałem o mieście, które miało stać się moim miastem z wyboru. Metafizyczne uczucia łączyły mnie z zupełnie innym miejscem, opisanym przez Stefana Chwina w „Złotym Pelikanie” jako miasto nad „zatoką zimnego morza”. Nigdy właściwie nie zastanawiałem się nad swoim stosunkiem do Łodzi i nie sądziłem nawet, że kiedykolwiek ten problem będzie zaprzątał mój umysł. Zycie jednak to nie tylko „krótki sen”, jak śpiewa Stanisław Sojka, życie lubi sprawiać niespodzianki. Czasami potrafią one w dużym stopniu przebudować całe dotychczasowe doświadczenie.

Krótka dygresja. Od połowy lat 50. działał w Łodzi Studencki Teatr Satyry „Pstrąg”. Źródła archiwalne mówią, że działalność rozpoczął w 1954 r., chociaż za oficjalny termin powstania przyjmuje się datę pierwszej premiery, czyli 6 marca 1955. (Młodszych czytelników zapewniam, że mamuty i tygrysy szablozębne żyły jednak trochę wcześniej).

Kiedy przyjechałem do Łodzi, bardzo szybko dowiedziałem się, że jest tutaj jakiś sławny studencki teatr. Okazało się potem, że był jeszcze jeden, nie mniej znany - Studencki Teatr Satyry „Cytryna”. Dramatyczna wręcz nieumiejętność podejmowania decyzji sprawiła, że przez pięć lat studiów nie potrafiłem dokonać wyboru, z którym teatrem związać się emocjonalnie jako spragniony rozrywki prowincjusz. W konsekwencji nie odwiedziłem żadnego. Nie mogę sobie tego do dziś wybaczyć.

Szczególnie dojmujące uczucie żalu, że czasu nie można już cofnąć, pojawiło się w czasie promocji w Muzeum Historii Łodzi książki Janusza Słowikowskiego „Parasolki... Parasolki...” w wyborze i opracowaniu Leszka Skrzydły i Piotra Słowikowskiego, wydanej w 32 lata po tragicznej śmiercipoety. Janusz Słowikowski był autorem większości tekstów piosenek śpiewanych do muzyki Piotra Hertla właśnie w STS „Pstrąg”. Także ich dziełem jest wielki przebój tamtych lat „Parasolki... parasolki”, śpiewany przez Marię Koterbską. Na promocji książki pojawili się kreatorzy i aktorzy studenckiego teatru, który działał ponad 40 lat temu. Okazało się, że ludzka pamięć raz jeszcze okazała się silniejsza od przepływającego przez nas strumienia czasu. Ze zdumieniem odkryłem, że wiele dobrze mi znanych osób, ze skromności, a może nawet ze wstydu, nigdy wcześniej nie wspominało w rozmowach o tej wspaniałej teatralnej przygodzie, jaką był dla nich STS „Pstrąg”. Dodam, że niektórych nawet w najbardziej szalonych Witkacowskich wizjach nie wiązałbym z upodobaniami do żartu i satyry, szczególnie w heroicznych latach 50. Szum transparentów zakłócał wtedy odbiór lirycznych wierszy Janusza Słowikowskiego i delikatnej muzyki Piotra Hertla.

Minęło wiele lat. Od dawna już nie ma Studenckiego Teatru Satyry „Pstrąg”. Pozostały na szczęście wiersze, piosenki i bal-
lady Janusza Słowikowskiego, wreszcie utrwalone w druku. A więc prawie nieśmiertelne. Nigdy go nie poznałem, chociaż był przecież tylko kilka przecznic ode mnie. Czytam niedawno wydany tom, by przekonać się, że poezja kolejny raz okazała się silniejsza od ideologii. Z tekstów bowiem wyłania się szczęśliwy świat człowieka, którego wyobraźnia z łatwością przekraczała granice między politycznymi światami: widać ogromną fascynację Hiszpanią, Włochami, Francją i gorącą muzyką południa. I tylko czasami pojawia delikatne odwołanie do czasów, które jakoś nie chcą być zapomniane: „Sztywne kołnierzyki / Kryształowe sale / Uśmiechy, ukłony, / Mowy i medale (...) Dalekie podróże, / Sliping pierwszej klasy / Gracja sinorina, / Koniak, ananasy”...

A poeta schronił się gdzieś „Za lasami dębowymi, / za łąkami miętowymi”... I cierpliwie na nas czeka.

JANUSZ SŁOWIKOWSKI, „PARASOLKI... PARASOLKI... WIERSZE, BALLADY, PIOSENKI”, wybór i oprac. Leszek Skrzydło, Piotr Słowikowski, Wydawnictwo Papier-service, Łódź 2003

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2003