Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sporą część Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian stanowi autoapologia Apostoła. Jego autorytet został zakwestionowany. W Kościele, który sam założył, w ciągu półtorarocznej pracy, pełnej trudu i niebezpieczeństw, pojawili się inni „wielcy apostołowie”, zarzucający Pawłowi brak kompetencji i wykształcenia, chwiejność i fałszowanie Ewangelii. Paweł broni swego autorytetu; przy czym nie czyni tego z racji na samego siebie. Jest pewien, że zaślubił młody Kościół koryncki Chrystusowi jako Oblubieńcowi, i wie, że walka ostatecznie toczy się o zachowanie i wzmocnienie tej właśnie relacji.
Myślę, że te fragmenty są nam obecnie szczególnie zadane do medytacji – w chwili, gdy nasz autorytet, Kościoła jako całości, ale pasterzy – następców apostołów – przede wszystkim, został zakwestionowany i opatrzony wieloma wątpliwościami.
W jaki sposób broni się Paweł? Wymienia swoje kwalifikacje, od pochodzenia począwszy: „Hebrajczykami są? Ja także. Izraelitami są? Ja również. Potomstwem Abrahama? I ja”. Jest kompetentny. Jest członkiem Bożego ludu, zna Objawienie i całą tradycję żydowską, wywodzi się z faryzeuszów. Dalej mówi o tym, ile wycierpiał, głosząc Ewangelię: trudy, więzienia, chłosty, zagrożenia życia: „przez Żydów pięciokrotnie byłem bity (...), trzy razy byłem sieczony rózgami [przez Rzymian], raz kamienowany”. Jego życie zderzyło się z wszelkimi niebezpieczeństwami, nie wyłączając tych „od fałszywych braci”; upływa w umęczeniu, na czuwaniu i postach, w zimnie i nagości.
Dalej pokazuje siebie jako człowieka modlitwy, więcej: doświadczeń mistycznych. „Znam człowieka, który (...) został porwany aż do trzeciego nieba, i – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem – został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać”.
Napisawszy jednakże i wyliczywszy to wszystko, bierze jakby głębszy oddech i stwierdza: „Oszalałem” (2 Kor 12, 11). Jakby naraz zrozumiał, że w ten sposób i tak nikogo w Koryncie nie przekona, a może nawet cała tego typu linia obrony jest mało stosowna.
Co więc pozostaje? Dwa argumenty, które są jak klamry tej apologii. Pierwszym jest przypomnienie absolutnej bezinteresowności Apostoła w jego pracy w Koryncie: niczego od nich nie wziął (gdy brakowało mu środków do życia, przyjmował pomoc od Kościoła w Filippi). Drugim, zamykającym argumentem jest uznanie swojej słabości. Tak, mówi wielki Paweł, jestem słaby, ale przez moją słabość widać wyraźnie przebijającą się Bożą łaskę. Uznanie słabości jest bramą otwierającą na doświadczenie mocy Chrystusa.
Bezinteresowność i uznanie słabości. Dwie postawy ku odbudowie zakwestionowanego autorytetu. Ważniejsze niż skatalogowane kompetencje, zasługi i przeszłe cierpienia.©