Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po przedstawieniu zarzutów i odmowie składania wyjaśnień został zwolniony. Frasyniuk nie stawiał się dobrowolnie na wezwania, więc samo doprowadzenie go przez policję nie powinno budzić protestów – mieści się w zakresie oczywistych konsekwencji, jakie ponosi każdy, kto powołuje się na odruch nieposłuszeństwa obywatelskiego (Frasyniuk mówi: „obywatel ma prawo i obowiązek nie współpracować z władzą, która łamie konstytucję”). Obywatel decydujący się na uzasadnioną moralnie odmowę poddania się prawu liczy się z tym, że państwo zastosuje wobec niego środki represyjne. Sęk w tym, że tłumaczenia władz, iż chodziło tylko o równość wobec prawa (nawet wybitny działacz opozycji demokratycznej nie ma przywileju lekceważenia wezwań urzędów), rozbijają się o szczegóły tego zatrzymania. Trudno dać wiarę słowom policji, iż działano „z zachowaniem godności osobistej”: skucie kajdankami, w dodatku z tyłu, to środek przymusu bezpośredniego, który policja, owszem, może stosować, ale tylko w granicach konieczności. Potraktowanie zatem Frasyniuka jako ukrywającego się przestępcy, którego trzeba wywlec o szóstej rano z domu, w dodatku na tyle niebezpiecznego, żeby go dotkliwie obezwładnić, to działanie obliczone na efekt propagandowy, a nie dbałość o respekt wobec prawa i procedur. Nawet jeśli pojawiające się potem porównania z metodami rodem ze stanu wojennego są grubo przesadzone, to niewątpliwie chodziło o pokazówkę, o presję na inne osoby uczestniczące w podobnych akcjach.©℗