Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szpitale katolickie kierują się nie tylko deontologią medyczną, ale również normami prawa kanonicznego i nauczaniem Magisterium Kościoła w sprawach bioetyki. Szpital św. Józefa w Phoenix nie jest tu wyjątkiem. W jego misję wpisana jest jasno sformułowana dyrektywa, że aborcja nie jest w nim dozwolona pod żadnym warunkiem.
Aprobata przez dyrektor tego szpitala, siostrę Margaret McBridge, decyzji szpitalnej komisji etycznej zezwalającej na usunięcie 11-tygodniowego płodu w celu ratowania życia matki cierpiącej na nadciśnienie płucne, została uznana przez miejscowego ordynariusza za zgodę na aborcję. Z tego powodu oznajmił, że siostra McBridge podlega ekskomunice na mocy samego prawa i zwolnił ją z zajmowanego stanowiska.
Powstaje więc pytanie, czy siostra McBridge nie wiedziała, jakie poniesie konsekwencje, czy uważała, że decyzja jaką zaaprobowała nie dotyczy aborcji? Takie pytanie nie jest wyssane z palca.
W misję szpitala, oprócz zakazu aborcji, wpisana jest również inna dyrektywa mówiąca o tym, że "operacje, zabiegi i lekarstwa, których bezpośrednim celem jest uleczenie proporcjonalnie poważnej patologicznej dysfunkcji u ciężarnej kobiety są dozwolone (...) nawet, jeśli ich rezultatem będzie śmierć nienarodzonego dziecka". W świetle katolickiej bioetyki ciąży nie można przerwać w celu ratowania życia matki, która cierpi z powodu innej dolegliwości medycznej niż dziecko.
W tym wypadku więc dopuszczone było zastosowanie leków, które leczą nadciśnienie, nawet jeśli mogą być one niekorzystne dla dziecka i doprowadzić do poronienia, o ile celem ich użycia było ratowanie matki. Usunięcie płodu traktowane jest jako pozbawienie życia nienarodzonego dziecka. Ale czy ratowanie 11-tygodniowego płodu gwarantuje mu przeżycie poza organizmem matki? Być może wybór, jakiego dokonała siostra McBridge podyktowany był logiką ratowania jedynego życia, jakie mogło trwać dalej? Jedno jest pewne: nie była to frywolna decyzja, podyktowana ignorancją, czy niechęcią do poczętego życia.