Zaklęte węglowe rewiry

Premier wskazuje na ślad rosyjski w aferze podsłuchowej. Kluczową rolę ma grać handel rosyjskim węglem. Na czym on polega?

30.06.2014

Czyta się kilka minut

Sieć ponad 350 punktów sprzedaży składówwęgla.pl oplata całą Polskę. Prawie w każdym powiecie jest jeden taki obiekt. Wyjątkami są gminy przy granicy z Rosją i tereny typowo górnicze. Tam punktów sprzedaży nie ma. Przez ostatnie lata składy rosną w małych miejscowościach jak grzyby po deszczu. Zyskują miano „Czarnej Biedronki”. Konkurencję handlującą polskim węglem zabija niska cena w składachwęgla.pl. Przykładowo, popularny orzech gruby kosztuje 599 zł za tonę. Takiej ceny nikt nie oferuje. Węgiel jest z Rosji.

Rosyjski węgiel pod polską strzechą

Jednak nie tylko składywęgla.pl oferują węgiel z Rosji. Podobnie funkcjonuje wiele mniejszych punktów sprzedaży opału w Polsce. Odbiorcami rosyjskiego surowca są głównie właściciele domków jednorodzinnych oraz małe elektrociepłownie.

Mówi pracownica składu opału w Karczemkach na Kaszubach: – Sprowadzamy węgiel z Rosji z kopalni Czuk na Syberii. Nasi klienci są zadowoleni z jakości, ale podstawowym kryterium jest cena. Teraz to 640 zł za tonę orzecha. Polski węgiel jest droższy o około 200 zł na tonie. Dla drobnego odbiorcy to kolosalna różnica. W ubiegłym roku mieliśmy polski węgiel, ale też słyszeliśmy głosy krytyki. Nasi klienci narzekali na spiekalność. Nie odczuliśmy dużej konkurencji składówwegla.pl. Mamy stałą klientelę, która korzysta z naszych usług, a my staramy się zamawiać węgiel dobrej jakości. Trzeba też zauważyć, że niektóre punkty sprzedają węgiel ukraiński, który jest tańszy, ale i gorszy, jako węgiel z Federacji Rosyjskiej. Jednak przede wszystkim nikt nie kupiłby „patriotycznie” polskiego węgla za 840 zł.

Różnica w cenie jest duża – w przykładowym domu o powierzchni ok. 200 m2, ogrzewanym piecem, zużywa się w okresie grzewczym około tony węgla. Pięć miesięcy to oszczędność tysiąca złotych. Sprawdziliśmy kilka pobliskich punktów handlujących opałem na Kaszubach: w Wejherowie, Kielnie, Szemudzie i Bojanie. Wszystkie sprzedają opał z Federacji Rosyjskiej. Ceny są zwykle podobne i oscylują w granicach 600-650 zł za tonę orzecha. Tańsze są ekogroszek i miał.

Taki dumping cenowy wykorzystuje właśnie Marek Falenta, który od grudnia ubiegłego roku jest właścicielem 40 proc. udziałów w składachwęgla.pl. „Puls Biznesu” szacuje, że nad Wisłą prawie połowa domów jednorodzinnych korzysta z rosyjskiego węgla.

Jak rośnie import „czarnego złota” zza wschodniej granicy, pokazują dane Eurostatu. W pierwszych czterech miesiącach tego roku do Polski trafia 2,5 mln ton węgla ze Wschodu. To ponad 30 proc. więcej niż rok wcześniej. Tona rosyjskiego węgla kosztuje 279 zł, a polskiego prawie 290 zł (bez VAT, akcyzy i kosztów transportu).

Składywęgla.pl dzięki kredytom kupieckim otrzymują kopaliny od KTK Polska należącej do rosyjskiej KTK (Kuzbasskaja Topliwnaja Kompanija). Działająca w Kuźnieckim Zagłębiu Węglowym firma większość surowców wysyła za granicę Federacji Rosyjskiej – z 6 mln ton eksportowanego opału ponad połowa trafia do Polski.

Media zarabiają na Falencie

Zyski składówwęgla.pl dodatkowo zwiększają agresywne kampanie reklamowe. Według danych Kantar Media, firma w 2013 r. wydaje na reklamę 56 846 420 zł (zgodnie z cennikami). Najwięcej zarabia TVP (16 mln), TVP2 (8 mln), „Fakt” (6 mln), Radio Zet (5,7 mln) oraz „Telemagazyn” (4,6 mln). Składywęgla.pl pompują też ponad 6,5 mln w lokalne wydania dzienników Polskapresse. To właśnie widzowie, słuchacze i czytelnicy tych mediów są potencjalnymi klientami składówwęgla.pl. Wydawca tygodnika „Wprost”, który opisuje aferę podsłuchową, inkasuje za reklamy 1,4 mln zł. Na liście nie ma stacji TVN, która w programie „Uwaga” atakuje składywęgla.pl, opisując nieprawidłowości w handlu „czarnym złotem”.

Opinia z forum programu „Uwaga”: „Ostatnio byłem tam kupić kilka worków węgla. Zdziwiłem się, że do wora są w stanie zapakować ponad 35 kg ekogroszku. Wiem, ile ważę, i stanąłem na wadze po ważeniu węgla. Pokazała 10 kg więcej. Wychodzi na to, że na tonie walą klienta o 100 kg – to granda jakich mało. A węgiel miał być suchy, a był mokry, jakby deszcz padał na niego cały tydzień”.

Za takie praktyki UOKiK każe składywęgla.pl karą w wysokości pół miliona złotych. Według Urzędu opał sprzedawany przez spółkę nie ma właściwości, jakie zapewnia w reklamach. Konsumenci zostają wprowadzeni w błąd m.in. co do kaloryczności surowca.

Spółka nie składa jednak broni. W odpowiedzi na krytyczne materiały w mediach pojawiają się też korzystne publikacje: „Wprost” opisuje karierę prezesa składówwęgla.pl, a media Polskapresse system kamer i GPS, który ma zapobiec oszukiwaniu klientów.

Do milionów wyłożonych na kampanie reklamowe dochodzą niecodzienne akcje marketingowe – pod dyskontami i na ulicach małych miast pracownicy firmy rozdają węgiel w białych workach. Ulicami biega też maskotka – Pan Węgielek.

Kilkadziesiąt osób na podsłuchu

Nad firmą zbierają się jednak czarne chmury. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w handlu węglem prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Na dwa tygodnie przed wybuchem afery podsłuchowej agenci CBŚ wpadają do biur składówwęgla.pl. Zarzuty wyłudzenia VAT, oszustw i prania brudnych pieniędzy słyszy dziesięć osób z kierownictwa spółki. Według prokuratury suma malwersacji sięga 85 mln zł.

Tydzień temu ABW zatrzymuje właściciela składówwęgla.pl Marka Falentę oraz jego szwagra Krzysztofa Rybkę (obydwaj chcą ujawniania pełnych danych). Biznesmeni dostają zarzuty udziału w aferze podsłuchowej. Wcześniej śledczy zatrzymują dwóch kelnerów z warszawskich restauracji, gdzie nagrywano polityków – lokali „Sowa & Przyjaciele” oraz „Amber Room”. To właśnie kelnerzy wsypują Falentę i Rybkę. Za sprzedaż podsłuchów mają dostać ponad 100 tys. zł.

Mówi Renata Mazur, rzecznik prokuratury Warszawa-Praga, która prowadzi śledztwo: – Według ustaleń śledztwa można stwierdzić, że podsłuchiwanych było kilkadziesiąt osób. Są to osoby z kręgu polityki, biznesu, a także byli i obecni funkcjonariusze publiczni.

Jak ujawniła Mazur, kelnerzy przyznali się do zarzutów i złożyli wyjaśnienia. Zdaniem prokuratury nagrywanie polityków i biznesmenów w „Sowa & Przyjaciele” trwało rok.

Falenta i Rybka, którzy mają zarzuty współudziału w nielegalnym podsłuchiwaniu, nie przyznają się do winy.

– Nie zostały nam przedstawione żadne dowody, więc nawet nie wiemy, na jakiej podstawie mój klient jest oskarżany – tłumaczy mecenas Grzegorz Radwański, obrońca Falenty. – Dostaliśmy jedynie standardowe uzasadnienie, z którego niewiele wynika. Prosiliśmy o wgląd w materiały dowodowe, ale prokuratura nie musi tego robić. O zeznaniach obciążających Marka Falentę dowiaduję się z mediów.

W czasie, gdy prokuratorzy przesłuchują Falentę i Rybkę, w Sejmie trwa batalia o przetrwanie rządu PO-PSL. Premier Donald Tusk wskazuje, że ze sprawą tzw. peremyczki (połączenie gazowe omijające Ukrainę) mogą mieć związek osoby, które pojawiają się w kontekście afery podsłuchowej.

– W tle jest też handel węglem zza wschodniej granicy na wielką skalę – mówi w Sejmie Tusk.

Powrót do PRL

Węgiel z Rosji nie pierwszy raz pojawia się w przemówieniu premiera. Na początku maja Donald Tusk zapowiedział na Śląsku próbę ochrony polskiego węgla przed nieuczciwym surowcem z importu. Taka zapowiedź może uderzyć w działalność firm zarabiających na imporcie tańszego węgla z Federacji Rosyjskiej.

– Będziemy starali się eliminować nieuczciwy import, przestrzegać norm jakościowych, aby węgiel polski nie był ofiarą nieuczciwych czy dwuznacznych operacji na węglu importowanym – mówił Tusk.

Dodał, że w ciągu miesiąca ma powstać raport dotyczący „przekrętów na węglu”.

– Chcemy sprawdzić, czy mamy do czynienia z nielegalnymi operacjami na podatku VAT i czy istnieją jakieś patologiczne mechanizmy, które powodują, że w konsekwencji ten węgiel polski jest mniej konkurencyjny albo droższy – oświadczył. Szef rządu wskazywał też, że warta zbadania jest także idea państwowych składów węgla.

Słowa Tuska krytykuje Janusz Steinhoff, minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka: – To jakieś nieporozumienie. Rząd nie może ograniczyć importu węgla z Rosji, bo kierujemy się przepisami Unii Europejskiej i należymy do Światowej Organizacji Handlu. Kiedy byłem ministrem, mogłem zdecydować o ograniczeniu kontyngentu węgla ze Wschodu, z czego korzystałem. Rząd ma narzędzia do walki z patologiami przy imporcie tego surowca, ale ich nie używa. Słowa premiera mają wymiar populistyczny i polityczny. Wzrost importu węgla zza wschodniej granicy wynika z tego, że polski węgiel jest coraz mniej konkurencyjny. Ceny tego surowca dramatycznie spadły, a pomysł centralnego sterowania handlem, czyli powstania państwowych składów węgla, jest rodem z poprzedniej epoki. Nie można ograniczać importu, a trzeba walczyć z patologiami. Rosjanie nagminnie wykorzystują np. przepisy sanitarne do ochrony swojego rynku. Jeśli rząd ma dowody na dumping ze strony Rosjan, to powinien skierować sprawę do WTO. To, że Rosja nie jest krajem demokratycznym i kieruje się pewnymi specyficznymi uwarunkowaniami, wiemy od dawna. Administracja powinna analizować sytuację i w odpowiednim momencie reagować. Problemem nie jest import węgla, ale wieloletnie zaniedbania w restrukturalizacji kopalń – dodaje Steinhoff.

Marek Falenta po wpłacie miliona złotych kaucji wychodzi na wolność. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” twierdzi, że przed ujawnieniem afery podsłuchowej wiceminister skarbu Rafał Baniak pytał go, za ile sprzeda spółkę składywęgla.pl Skarbowi Państwa. Według niego zarzuty związane z nielegalnym podsłuchem mają charakter polityczny, a Tusk został wprowadzony w błąd i dlatego wiąże nielegalne podsłuchy z importem węgla. Wiceminister Baniak zaprzecza wersji właściciela składówwęgla.pl.

Niespełnione marzenia szejka z Gdyni

Falenta to nie pierwszy biznesmen, który wiele może stracić po zaangażowaniu się w biznes z partnerami zza wschodniej granicy. Na włosku wisi imperium, które zbudował na kontraktach ze spółkami Skarbu Państwa Ryszard Krauze. Milioner z Gdyni przed kilkoma laty uwierzył, że może odkryć ropę w Kazachstanie.

Kupił tam złoża szacowane na 2 mld baryłek i zaczął poszukiwania. Latem 2007 r. wprowadził na giełdę spółkę Petrolinvest, która zajęła się odwiertami na Wschodzie. Jak podaje wtedy „Gazeta Wyborcza”, jej akcje wyceniono „na 227 zł, ale na koniec dnia kosztowały 590 zł. W jeden dzień Krauze zarobił ponad miliard złotych!”. Prasa pieje z zachwytu. Michał Matys przypomina w „Dużym Formacie” tytuły w gazetach: „Inwestorzy kupili marzenia Ryszarda Krauzego o wielkiej ropie” („Gazeta Wyborcza”), „Szejk gdański” („Polityka”), „Ryszard poszukiwacz” („Forbes”), „Petrolinwestycja przyszłości” („Puls Biznesu”), „Petrolinvest liczy na ropę już za pół roku” („Dziennik”).

– Trzeba jednak zastrzec, że rynki wschodnie bardzo się od siebie różnią – mówi Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Czym innym jest Rosja, Kazachstan, Ukraina czy Białoruś. Wbrew ogólnemu pojęciu, obecnie najbezpieczniejszym rynkiem jest Białoruś.

Dlaczego Krauze poległ na inwestycji na Wschodzie?

– Ryszard zaczął zachowywać się jak szejk – wspomina jego znajomy. – A sen o ropie okazał się iluzją i budowane przez lata imperium jest w opłakanym stanie. Był zbyt pewien siebie i teraz płaci za to cenę.

Cena jest wysoka. Krauze wyprzedaje majątek i pozbywa się udziałów w spółkach, które buduje od lat. Cena akcji Petrolinvestu – 590 zł za sztukę – brzmi jak marzenie. Dziś akcje kosztują niespełna 20 groszy.

Rosyjski biznes boi się Polski

– Wbrew pozorom w Polsce jest mało biznesu rosyjskiego, jeśli porównamy się z innymi krajami naszego regionu, takimi jak Czechy, Słowacja czy kraje nadbałtyckie – tłumaczy Wojciech Konończuk. – Rosjanie zwykle inwestują w sektory, w których są silni, czyli w energetykę, wydobycie innych surowców czy chemię. W Polsce prowadzą też interesy małe i średnie przedsiębiorstwa zza wschodniej granicy, ale to znikomy procent na tle innych. Mamy sygnały, że rosyjscy biznesmeni postrzegają Polskę jako kraj nieprzyjazny biznesowi z Rosji, stąd też wynika ich niechęć do inwestowania nad Wisłą. Ale nie można wskazywać, że większość rosyjskiego biznesu ma charakter polityczny.

Obawy wobec Rosji mają jednak swoje podstawy. W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Skarbu Państwa ostrzegało, że trwa wrogie przejęcie Grupy Azoty. Teraz rozważa możliwość wprowadzenia do spółki kolejnych firm chemicznych, by zapobiec zmianom właścicielskim. Azoty to drugi w Europie producent nawozów i strategiczna dla Polski spółka (zużywa ogromne ilości gazu i produkuje nawozy dla sektora rolniczego).

Wiceminister skarbu Rafał Baniak mówi w Sejmie: – Zakładając, że proces wrogiego przejęcia Grupy trwa, publiczne przekazywanie informacji, również na forum wysokiej izby, o zachowaniu się w przyszłości Skarbu Państwa jako akcjonariusza należałoby de facto uznać za działanie na szkodę skarbu państwa i Grupy, którą uznajemy za strategiczną.

Te zdania padają po tym, gdy na początku czerwca spółka zależna od rosyjskiego Acronu, Norica Holding, zwiększa udziały w akcjonariacie do ponad 20 proc. Inny duży biznes Rosjan w Polsce to 115 stacji Lukoila, które są w większości prowadzone przez polskich franczyzobiorców. Wcześniejsze zakusy przejęcia Rafinerii Gdańskiej, czy PKN Orlen, nie udają się.

Rycerze parteru

„Rosyjski ślad” w aferze taśmowej poruszają moskiewskie media. Rządowa „Rossijskaja Gazieta” bije tytułem: „Moskwa uratowała gabinet Tuska”, i zaraz wyjaśnia: „Premier Polski zastraszył posłów rosyjskimi specsłużbami”.

Szef działu zagranicznego dziennika Jewgienij Szestakow wskazuje w komentarzu: „Premierowi Polski Donaldowi Tuskowi można pogratulować imponującego sukcesu – Sejm udzielił rządowi wotum zaufania. Stało się to dzięki Rosji. Tusk przed decydującym głosowaniem zasugerował, że winę za skandal ponoszą nie dwaj kelnerzy, którzy zakładali aparaturę podsłuchową, lecz potężne rosyjskie służby specjalne. Oświadczył, że przeciwko gabinetowi będą głosować tylko ci, którzy chcą zdestabilizować Polskę i tym samym pomóc Moskwie”. W podobnym tonie komentuje „Niezawissimaja Gazieta”, która zwraca uwagę, że choć nie ma dowodów na udział rosyjskich specsłużb, to polskie władze kierują narrację na „rosyjski ślad”.

Choć rosyjskie interesy w Polsce, jak i inspiracje do nagrań polskich polityków oraz biznesmenów w luksusowych restauracjach, długo będą budziły emocje, to na pewno nie są ostatnimi nielegalnymi nagraniami, które ujrzały światło dzienne. Śledczy zastrzegają przecież, że przez rok nagrano kilkadziesiąt osób. Te najciekawsze, w których padają nazwiska Kulczyka, Kwiatkowskiego, Wojtunika i Bieńkowskiej, nadal nie zostają ujawnione. Czy służą do szantażu?

Nieżyjący już Aleksander Gudzowaty, który zbił miliony na pośrednictwie w handlu gazem między Polską a rosyjskim Gazpromem, też nagrywał swoich rozmówców. Siedem lat temu w rozmowie z Józefem Oleksym nazwał wszystkich polskich polityków rycerzami parteru.

– Rycerze czego? – dopytywał się były premier.

– Parteru – precyzował Gudzowaty.

– Barteru? – Oleksy dalej nie rozumiał.

– Parteru, zero kondygnacja – tłumaczył zdenerwowany milioner.

– Dobre określenie. Będę używał – skwitował w końcu Józef Oleksy, gdy zrozumiał, o co chodzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2014