Cena wojennego embarga

Polska sprowadza ponad połowę ropy i gazu z Rosji, ale jest w stanie porzucić te dostawy niemal z dnia na dzień. Jesteśmy mniej uzależnieni od Moskwy niż wiele innych państw Europy.

28.03.2022

Czyta się kilka minut

Wysypywanie węgla przed ambasadą Rosji - happening Lotnej Brygady Opozycji, Warszawa, 4 marca 2022 r. / SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL
Wysypywanie węgla przed ambasadą Rosji - happening Lotnej Brygady Opozycji, Warszawa, 4 marca 2022 r. / SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL

Blokada tirów przekraczających granicę polsko-białoruską w Kukurykach nagłośniła problem utrzymywania relacji handlowych z Rosją pomimo sankcji. Chociaż Moskwa bombarduje ukraińskie miasta, do Rosji i Białorusi wciąż jeżdżą ciężarówki wypełnione towarami od europejskich dostawców. Do gdańskiego Naftoportu zawijają tankowce z rosyjską ropą, która potem jest wykorzystywana w polskich i europejskich rafineriach. Gazociągami wciąż płynie też błękitne paliwo z Syberii, choć wszyscy wiedzą, że dochody z gazu i ropy bezpośrednio zasilają budżet reżimu toczącego wojnę przeciw suwerennemu państwu. Na koniec dodajmy rosyjski węgiel, którym nadal jest ogrzewana spora liczba polskich domów.

Kreml umiejętnie tworzy w nas przeświadczenie, że jesteśmy uzależnieni od handlu z Rosją, co jest ważnym elementem jego propagandy skłaniającej Zachód do ograniczania sankcji. W rzeczywistości Polska mogłaby sobie poradzić bez dostaw z Rosji oraz bez dostępu do rosyjskiego rynku, chociaż nie odbyłoby się to bezboleśnie.

W poszukiwaniu nowych kontrahentów

Na początku lat 90. Związek Sowiecki był wciąż istotnym partnerem handlowym Polski, jednak wraz z podłączaniem się naszego kraju do gospodarki zachodniej znaczenie handlu z Moskwą systematycznie spadało. Obecnie Rosja jest dopiero siódmym odbiorcą naszych towarów, a sprzedaż do Rosji odpowiada za niecałe 3 proc. polskiego eksportu. Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego, popyt z Rosji generuje jedynie 1 proc. nadwiślańskiego PKB – czyli ponad dwa razy mniej niż w państwach bałtyckich i jedną trzecią mniej niż na Węgrzech. Ze wszystkich państw UE należących niegdyś do bloku wschodniego, jedynie w Rumunii eksport do Rosji ma mniejsze znaczenie dla dochodu narodowego niż w Polsce. – Samo zerwanie relacji handlowych z Rosją nie byłoby zatem bardzo kosztowne dla polskiej gospodarki. Głównymi problemami byłyby koszty pośrednie, czyli utrudnienia w dostępie do surowców i wzrost ich cen oraz wzrost kosztów żywności z powodu ograniczeń w dostępie do nawozów – wskazuje Marek Wąsiński, kierownik zespołu gospodarki światowej w PIE.

Jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku Rosja była ważnym odbiorcą polskiej żywności, jednak po aneksji Krymu jej znaczenie dla tej branży zaczęło spadać. Moskwa wprowadziła wtedy sankcje odwetowe na UE, m.in. blokując import owoców oraz warzyw z Polski. W rezultacie znaczenie Rosji dla polskich eksporterów z branży rolno-spożywczej spadło trzykrotnie – do niecałych 2 proc. całości sprzedaży zagranicznej. Dwukrotnie spadło też znaczenie Rosji dla eksporterów chemikaliów – z 10 do 5 proc. Z kolei udział Rosji w polskim eksporcie towarów przemysłowych to zaledwie 2,5 proc. – tutaj także zanotowano dwukrotny spadek.

W niektórych przedsiębiorstwach embargo na handel z Rosją byłoby jednak odczuwalne. Wąsiński wskazuje tu producentów ciężarówek, którzy jedną piątą eksportu kierują na Wschód, oraz producentów kosmetyków i sprzętu ­gospodarstwa domowego. – Te branże odczułyby utratę rosyjskiego rynku, jednak możliwe jest znalezienie kontrahentów w innych miejscach świata – przekonuje Wąsiński. Tym bardziej że z powodu postpandemicznych barier produkcyjnych na wielu rynkach brakuje towarów.


Marek Rabij: Sankcje, które świat zwalił Moskwie na głowę, działają jak arszenik. Rosyjska ­gospodarka traci przez nie zęby i w końcu zapewne sczeźnie.


Na szczęście nie musimy się obawiać odpływu inwestycji rosyjskich, gdyż takowych prawie nie ma. W raporcie NBP sprzed dwóch lat na temat bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w Polsce Rosja w ogóle nie została wyszczególniona, co oznacza, że wartość inwestycji rosyjskich nad Wisłą jest mniejsza niż czeskich czy portugalskich. – Nawet przy próbie uwzględnienia inwestycji poprzez inne państwa, np. Cypr, nadal skumulowane inwestycje rosyjskie w Polsce wynoszą ledwie 0,3 proc. – wyjaśnia Wąsiński. Jest tak m.in. dlatego, że rosyjskie inwestycje w Polsce są już od lat niemile widziane, czego dowodem Łukoil, który zwinął się z naszego kraju ledwie po kilku latach działalności, sprzedając swoje stacje benzynowe spółce austriackiej.

Symbolem tej polityki jest sprawa tarnowskich Azotów. W 2012 r. należący do oligarchy Wiaczesława Kantora Acron próbował przejąć firmę, jednak został zablokowany dzięki fuzji tarnowskich zakładów z Azotami w Puławach. W powstałej w ten sposób Grupie Azoty rosyjski Acron posiada 20 proc. udziałów, jednak spółkę skutecznie kontroluje polski Skarb Państwa. Jedyną rosyjską inwestycją stworzoną od podstaw w Polsce w XXI wieku jest uruchomiona w zeszłym roku na Dolnym Śląsku fabryka wełny mineralnej Technonicol.

Energetyczne wyzwania

Zerwanie relacji handlowych z Moskwą oznacza jednak wzrost cen żywności w Polsce. Głównie dlatego, że z Rosji kupujemy sporo nawozów. Według raportu FAO, w ubiegłym roku kraj ten odpowiadał za import do Polski 25 proc. sprowadzanych nawozów, co na szczęście nie plasuje nas w ścisłej czołówce pod tym względem – w Finlandii nawozy z Rosji to aż 80 proc. importu, a w Mołdawii 70 proc. Oczywiście nawozy możemy kupić też w innych miejscach – sami zresztą je produkujemy – jednak ich cena na świecie drastycznie wzrośnie z powodu wojny w Ukrainie.

Wąsiński wskazuje także na istotne znaczenie importu metali – np. aluminium, niklu czy palladu. Embargo na handel z Rosją znacznie podniosłoby koszty przemysłu wykorzystującego te metale – mowa przede wszystkim o motoryzacji, dla której wszystkie trzy surowce są bardzo istotne. Zresztą ich ceny na globalnych rynkach już wyraźnie wzrosły.

Oczywiście największym wyzwaniem będzie uniezależnienie się od dostaw surowców energetycznych. Stosunkowo najprostszą sprawą jest rezygnacja z rosyjskiego węgla. Według danych z analizy Forum Energii, Polska importuje tylko jedną piątą zużywanego węgla – nasz sektor energetyczny opiera się więc na surowcu krajowym. Przywożony do nas węgiel w trzech czwartych pochodzi z Rosji, ale w 2021 r. zapłaciliśmy za niego niewiele ponad pół miliarda euro, co na tle gazu czy ropy jest kwotą marginalną. Mówimy tu o niecałych 10 milionach ton surowca, które w większości trafiają do gospodarstw domowych, a w mniejszym stopniu do kotłowni i ciepłowni. Zresztą, surowiec ten można kupić też z innych kierunków. „Eliminacja rosyjskiego węgla z Polski przy odpowiednim przygotowaniu nie powinna zagrozić bezpieczeństwu dostaw ciepła, a tym bardziej energii elektrycznej” – piszą autorzy analizy Forum Energii.


GOSPODARKA TRZESZCZY| WOJNA, WALUTY, INFLACJA | CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Wbrew pozorom, także odejście od rosyjskiego gazu i ropy nie jest misją niemożliwą. – Polska sprowadza niewiele ponad połowę tych surowców z Rosji. I jest w stanie porzucić dostawy niemal z dnia na dzień. To kwestia odpowiednich kosztów ekonomicznych, które są niewspółmiernie małe, jeżeli porównać je z kosztami ponoszonymi obecnie przez Ukrainę – przekonuje Wojciech Jakóbik, analityk sektora energetycznego. Roczne zużycie gazu w Polsce to 20 mld m sześc., a krajowe wydobycie pokrywa jedną czwartą. Dodatkowe 5 mld możemy sprowadzać w formie skroplonej poprzez Gazoport. Trwa też obecnie jego rozbudowa, dzięki której przepustowość wzrośnie pod koniec roku do 7,5 mld. W tym samym czasie powinien być też gotowy gazociąg Baltic Pipe, który dostarczy nam surowiec z Norwegii. Początkowo jego przepustowość będzie wynosić jedynie 3 mld m sześc., jednak w przyszłym roku sięgnie już docelowych 10 mld.

Gazoport wraz z Baltic Pipe zapewnią nam możliwość sprowadzania całości importowanego gazu spoza Rosji. Polska uzyska więc niezależność gazową już w przyszłym roku. Zresztą z końcem obecnego roku kończy się długoletnia umowa z Gazpromem, a według zapowiedzi rządu nie zostanie ona przedłużona.

Tanio już było

Polska jest drugim największym importerem ropy z Rosji w Unii Europejskiej (po Niemczech). Ponad dwie trzecie zużywanej przez nas ropy pochodzi właśnie stamtąd, ale na początku lat 90. było to niemal 100 proc. Równocześnie jednak nasze możliwości importowania surowca z innych kierunków są bardzo duże. Polskie rafinerie są przystosowane do obróbki ropy spoza Rosji, a przepustowość Naftoportu przekracza nasze roczne zapotrzebowanie – wynosi nawet 40 mln ton surowca, a zużywamy go rocznie 27 mln. Według analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego „przy pełnym wykorzystaniu przepustowości Naftoportu niezagrożone byłyby również dostawy ropy do ­Litwy, Łotwy, Estonii i Czech”. Rezygnacja z rosyjskiej ropy jest więc kwestią decyzji politycznych. Problem w tym, że muszą one zostać podjęte na szczeblu unijnym, gdyż Orlen ma podpisaną umowę z Tatnieftem aż do 2025 r. (z ­Rosnieftem do końca 2022 r.). W przypadku jednostronnej rezygnacji z dostaw i tak musiałby płacić za ropę w zakontraktowanych ilościach – tylko unijne embargo mogłoby być podstawą do zerwania umów.

Oznaczałoby to jednak bardzo wyraźny wzrost ceny ropy, a co za tym idzie: paliwa na stacjach. – Tanio już było i trudno mi określić limit wzrostu cen. Dlatego niezbywalnymi elementami środków zaradczych na poziomie krajowym i unijnym są po pierwsze subsydia chroniące najsłabszych przed drożyzną, a po drugie kampania informacyjna zachęcająca do oszczędzania energii – konkluduje Wojciech Jakóbik. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2022