Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
ARTUR SPORNIAK: Belgijskiej muzułmance odmówiono przyjęcia na staż, ponieważ nie zgodziła się zdjąć tradycyjnej chusty, a firma prowadzi politykę neutralności religijnej. Sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości UE, który stanął po stronie przedsiębiorstwa.
ANDRZEJ ZOLL: Trybunał uznał, że domagając się w pracy neutralnego religijnie stroju firma nie dyskryminuje kobiety. Uważam, że nie tylko jest to dyskryminacja ze względu na wyznawaną religię, ale także postępowanie, które godzi w wolność religijną. Obie te wartości zostały tu naruszone. W ten sposób orzeczenie TSUE tworzy precedens zezwalający na naruszanie europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka.
Na czym dyskryminacja miałaby polegać?
Dyskryminujące jest domaganie się neutralnego religijnie stroju – na jakiej podstawie przedsiębiorca to czyni?
Praca nie jest miejscem na szerzenie poglądów religijnych.
Trzeba rozróżnić noszenie oznak religijnych, co przecież nie ma żadnych negatywnych konsekwencji, od nawracania na jakąś religię czy choćby rozmawiania o religii w pracy. To rzeczywiście nie jest miejsce na takie rozmowy.
Noszone oznaki religijne wiążą się głębiej z tożsamością osoby – ich zakaz nie pozwala być sobą?
Oczywiście. Swego czasu podobne rozstrzygnięcie wprowadzono we Francji. Zakazano noszenia wszelkich oznak religijnych, także np. krzyżyka na szyi.
We Francji chodziło przede wszystkim o nikab zasłaniający całą twarz.
To co innego. Państwo może domagać się od obywateli, by w przestrzeni publicznej nie zasłaniali twarzy – choćby ze względów bezpieczeństwa. Z odwrotnym problemem mamy do czynienia w Iranie, gdzie państwo ogranicza wolność kobiet, zmuszając je do noszenia religijnego stroju. ©℗
ANDRZEJ ZOLL jest emerytowanym profesorem nauk prawnych UJ, byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego oraz byłym rzecznikiem praw obywatelskich.