Zakaz kapłaństwa kobiet: doktryna z kapelusza

Coraz więcej biskupów dopuszcza możliwość kapłaństwa kobiet. Czy czeka nas w Kościele rewolucja?
z Brukseli

15.04.2023

Czyta się kilka minut

W katedrze Notre Dame, Paryż, kwiecień 2019 r. / THOMAS DWORZAK / MAGNUM PHOTOS / FORUM
W katedrze Notre Dame, Paryż, kwiecień 2019 r. / THOMAS DWORZAK / MAGNUM PHOTOS / FORUM

Niedawno abp Luksemburga kard. Jean-Claude Hollerich ostrożnie wyraził wątpliwość co do nieomylności papieskiego nauczania na temat święceń kapłańskich kobiet, przy czym zapewnił, że nie zamierza sprzeciwiać się papieżowi. Właściwie to nie jest zwolennikiem kapłaństwa kobiet i chce tylko powiedzieć, że nauczanie jest potencjalnie zmienne, a zatem dyskusja nie jest zamknięta. W końcu to, co Jan Paweł II napisał w „Ordinatio sacerdotalis” o niemożliwości wyświęcania kobiet, może podlegać zmianom, podobnie jak „Syllabus errorum” Piusa IX, który zignorowaliśmy po stu latach, wprowadzając na Soborze do nauczania Kościoła treści wcześniej zakazane, jak dialog międzyreligijny, wolność religijna, prawa człowieka.

Hollerich to nie pierwszy lepszy biskup. Był do niedawna przewodniczącym Konferencji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), a obecnie jest głównym koordynatorem prac synodu o synodalności oraz członkiem Rady Kardynałów. Zatem jak rozumieć to, że ważna w Watykanie osoba przebąkuje o zmienności nauczania? Czy zwolenniczki święceń dla kobiet mogą już otwierać szampana, a przeciwnicy szykować się do schizmy?


Zuzanna RADZIK: Myślę o władzy i uwiedzeniu nią, jakie powodują u niektórych ambony i konfesjonały, katedra uniwersytecka, front pochodu, scena >>>>

Po zdjęciu cenzury

To, że kard. Hollerich wypowiada się na łamach chorwackiego tygodnika katolickiego „Glas Koncila” tak swobodnie, to duża sprawa. Pontyfikat Franciszka tym się wyróżnia, że o ile sam papież nie jest zwolennikiem kapłaństwa kobiet, to obecnie przyszła odwilż po epoce lodowcowej, jaką dla tego tematu były pontyfikaty Jana Pawła II i Benedykta XVI, gdy wobec osób kwestionujących nauczanie stosowano kary. Przykładem irlandzki redemptorysta ks. Tony Flannery, który dekadę temu po opublikowaniu felietonu, w którym wspierał kapłaństwo kobiet, został suspendowany, a Kongregacja Nauki Wiary wciąż oczekuje, że wycofa się ze swojego błędu.

Tymczasem coraz częściej pojawiają się głosy biskupów, które brzmią podobnie. Już w 2015 r., tuż przed wizytą Franciszka w USA, na łamach „New York Timesa” emerytowany biskup Francis A. Quinn napisał, że Kościół powinien rozważyć zmianę obowiązkowego celibatu, kapłaństwo kobiet oraz dopuszczenie do Eucharystii katolików rozwiedzionych i żyjących w ponownych związkach. Bp Quinn przyznał, iż zdecydował się powiedzieć szczerze, co sądzi od dziesięcioleci, bo papież wprost mówi, że biskupi nie powinni się cenzurować. Tłumaczył: „Osobiście uważam, że Duch Święty powołuje kobiety do diakonatu i kapłaństwa, nie poinformował jednak o tym Kościoła nauczającego”.

Quinn był pewnie jednym z pierwszych hierarchów, którzy złamali tabu. Teraz tej drużynie zdają się przewodzić Niemcy. Urzędujący w diecezji Rottenburg-Stuttgart bp Gebhard Fürst o swoim poparciu dla święceń kobiet mówił już od dawna. Podobnym głosem wypowiada się przewodniczący niemieckiego episkopatu bp Georg Bätzing z Limburga, który mówi o rozbudowanej argumentacji za kapłaństwem kobiet i o tym, że obrona wyłącznie męskiego kapłaństwa z czasem robi się coraz mniej przekonująca. Z kolei nowy przewodniczący komisji ds. wiary, bp Franz-Josef Overbeck, we wrześniu 2021 r. zauważył: „Dla ludzi głęboko przekonanych o równości wszystkich istot ludzkich obecne podejście do posług kościelnych i dostępu do nich jest już faktycznie niezrozumiałe”.

Nie jest zatem dziwne, że temat pojawił się także podczas przygotowań do najbliższego synodu o synodalności. Dokument roboczy dla etapu kontynentalnego ­„Rozszerz przestrzeń twego namiotu (Iz 54, 2)”, który powstał jesienią 2022 r. i podsumowuje postulaty spływające z całego świata, potwierdza, że problem miejsca kobiet w Kościele pojawia się właściwie we wszystkich raportach. Czytamy zatem o powtarzającym się apelu, by docenić kobiety jako ochrzczone i równe członkinie Ludu Bożego. Na pytanie, jak zagwarantować tę równość, nie ma jednak jednej odpowiedzi. Choć kobiety są bardziej zaangażowane w życie Kościoła, to decyzje podejmuje męska mniejszość. Wiadomo zatem, że trzeba do Kościoła przyciągnąć mężczyzn, a kobietom zagwarantować pełniejszy udział w decyzjach na wszystkich poziomach życia kościelnego.

Czy zatem wraz z synodem o synodalności nadchodzi jakaś rewolucja? Niedawna historia Kościoła uczy, że to nie głos ludu ma znaczenie, lecz ci, którzy są u władzy i postulaty uwzględniają albo nie. A u władzy są wyłącznie mężczyźni, w dodatku przyzwyczajeni do swojego monopolu.

Harde początki

Zanim papieże zaczęli rozstrzygać negatywnie kwestię kapłaństwa kobiet, w latach 70. XX wieku takie postulaty pojawiały się w odważniejszej formie. W 1970 r. większość synodu pastoralnego w Holandii opowiedziała się za kapłaństwem kobiet, podobnie jak kanadyjscy biskupi w 1971 r. W 1974 r. siostry miłosierdzia poinformowały biskupów, że jako zgromadzenie przyjęły dokument popierający święcenia kobiet. Przykłady wypowiedzi zbiorowych i jednostkowych w latach 70. można mnożyć. W 1976 r. światło dzienne ujrzał raport Papieskiej Komisji Biblijnej na temat kapłaństwa kobiet zamówiony przez Kongregację Nauki Wiary, który stwierdzał: „Nie wydaje się, by sam w sobie Nowy Testament pozwolił nam rozstrzygnąć w jasny sposób i na zawsze problem możliwego włączenia kobiet do prezbiteratu”. Tymczasem katoliczki na całym świecie zakładały organizacje działające na rzecz takiej zmiany.

Na niewiele się to wszystko zdało. W 1977 r. – ignorując opinię Papieskiej Komisji Biblijnej – Kongregacja Nauki Wiary wydała podpisaną przez Pawła VI deklarację „Inter insigniores. O dopuszczeniu kobiet do kapłaństwa urzędowego”. Bezpośrednio powodem pośpiechu był nie tyle ruch wewnątrz katolicyzmu, co decyzje innych Kościołów dopuszczających kobiety do roli pastorek. Dokument wprost stwierdza, że zagadnieniem tym teologia właściwie dotąd się nie zajmowała, ojcowie Kościoła negatywnie wypowiadali się o rolach kobiet w Kościele, zabrano na ten temat głos jeszcze w średniowieczu, a potem Tradycja była przez wieki zgodna i urząd nauczycielski nie musiał interweniować. Aż do teraz.


Józef MAJEWSKI: Szukając nowych argumentów przeciwko święceniom kapłańskim kobiet, Kongregacja Nauki Wiary dokonała sakramentalnej absolutyzacji męskości. Tak jakby męskość Chrystusa szła przed Jego człowieczeństwem >>>>

Zanim zajmiemy się konkretnymi argumentami, przypomnijmy dalszy przebieg wydarzeń. Po tym, jak w marcu 1994 r. anglikanie ordynowali pierwsze kobiety, Jan Paweł II wydał 22 maja dokument „Ordinatio sacerdotalis”, w którym stwierdzał stanowczo: „Oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne”. Kategoryczna próba zamknięcia dyskusji wywołała reakcję przeciwną, tak że po roku Kongregacja Nauki Wiary wydała „Responsum ad dubium”, potwierdzając, że decyzja papieża jest wiążąca i ostateczna.

Zaczęto jednak podważać autorytet Kongregacji, kpiąco pytając: czy jest nieomylna, stwierdzając papieską nieomylność? W praktyce jednak, jeśli ktoś chciał wykładać na katolickiej uczelni czy robić karierę jako katolicki teolog i nie wpaść w tarapaty, musiał milczeć. Dyskusja o kapłaństwie kobiet została zepchnięta na dysydencki margines Kościoła.

Ważkość argumentów

Pierwszym argumentem przeciw kapłaństwu kobiet ma być fakt, że Jezus nie powołał żadnej kobiety do grona dwunastu. Zanim został użyty, wspomniana Papieska Komisja Biblijna podważyła go, wyjaśniając, że „dwunastu” miało odpowiadać dwunastu patriarchom odnowionego Ludu Bożego. Tę symbolikę należy więc czytać w świetle tradycji biblijnej, a nie jako ustanowienie „protokapłanów” Nowego Przymierza. Przeciwnicy święceń kobiet posługują się nim jednak do dziś.

Obraz

Drugi argument stwierdza, że zawsze tak było. Mamy do czynienia z Tradycją, a w odniesieniu do sakramentów władza kościelna napotyka granicę. Z tym argumentem można się spierać, odwołując się do historii rozwoju teologii. Wiemy przecież, że sakramentologia rozwijała się i zmieniała, a okrzepła dopiero w średniowieczu.

Trzeci argument używany w „Inter insigniores” wskazuje na rolę podobieństwa: tylko mężczyźni mogą być kapłanami ze względu na ich naturalne podobieństwo do Chrystusa. Sprowokował on ironiczne reakcje katolickich feministek i chyba do dziś właśnie na takie traktowanie zasługuje, choć przytaczany jest wciąż zupełnie serio. Elisabeth Schüssler Fiorenza, wschodząca wtedy gwiazda teologii feministycznej, uznała, że ten argument jest teologicznym punktem zwrotnym: „Po raz pierwszy kościelny dokument uzasadnia wykluczenie kobiet z kapłaństwa nie na bazie antropologii, lecz teologii i chrystologii. Chrystologia stała się androlatrią (kultem mężczyzny), a zatem idolatrią (kultem bożków). Kiedy oficjalny Kościół ryzykuje herezję, by wykluczyć kobiety z sakramentalnego kapłaństwa, oznacza to, że uważa kwestię kapłaństwa kobiet za sprawę teologicznej i strukturalnej wagi”.

Czwarty argument odwołuje się do obrazu oblubieńczej miłości Boga i jego ludu, Chrystusa i Kościoła. Żeby spełnić warunki tej oblubieńczej metafory, prezbiter reprezentujący Chrystusa musi być mężczyzną. Co już mniej zrozumiałe – oblubienica, czyli Kościół, może być kolektywem ponad miliarda osób różnych płci. Po metaforę małżeńską chętnie sięga papież Franciszek, mówiąc, że Kościół jest oblubienicą i kobietą.

Piątym obecnym w debacie argumentem jest stała tradycja powszechna na Wschodzie i Zachodzie chrześcijaństwa, która ma odzwierciedlać zamiar Boga. To argument, w którym wyraża się troskę o dobro relacji ekumenicznych z chrześcijańskim Wschodem. Przywołuje go np. kard. Hollerich, mówiąc: „W przypadku tak wielkiej zmiany powinniśmy szukać zgody Kościoła prawosławnego. Nigdy nie moglibyśmy tego zrobić, gdyby zagroziło to naszemu braterstwu z prawosławnymi lub gdyby spolaryzowało jedność naszego Kościoła”. Jedność z tymi, którzy nie mogą znieść dyskryminacji i ­odchodzą z Kościoła katolickiego, okazuje się mniej istotna.


Zuzanna RADZIK: Przez całą podstawówkę przepisywałam te swoje brzydko prowadzone zeszyty do religii, żeby ksiądz przychodzący z kolędą nie kwękał >>>>

Szósty argument jest często używany w rozmowie o różnych rolach kobiet i mężczyzn w Kościele, również w kontekście prezbiteratu i diakonatu. To zasada „piotrowa” i „maryjna”, która przypisuje role związane z autorytetem i władzą mężczyznom (Piotr), a role związane z miłością kobietom (Maria) i używając tak lubianego w Kościele pojęcia komplementarności stwierdza, że obie zasady są Kościołowi niezbędne. Na pociechę czasem sugeruje się, że ta kobieca rola jest ważniejsza niż związana z władzą. „Na początku trzeciego tysiąclecia wzajemność, która przypisuje kobietom charyzmat miłości, a mężczyznom sprawowanie władzy, powinna nas przynajmniej zastanowić” – napisała Marinella Perroni, emerytowana profesorka teologii biblijnej Papieskiego Instytutu Liturgicznego Świętego Anzelma w Rzymie, w grudniu 2022 r. na łamach „L’Osservatore Romano”, krytykując używanie tej argumentacji przez papieża.

Czekamy na tę zmianę?

Podczas konferencji na rzecz kapłaństwa kobiet pod koniec lat 70. belgijska delegatka, niesiona posoborowym entuzjazmem, starała się ostrożnie szacować szanse: „Moim zdaniem – mówiła – zajmie co najmniej sześć lat, zanim kapłaństwo kobiet będzie możliwe”. Minęło kolejne 45 lat i na zmianę wciąż się nie zanosi. Co to wszystko znaczy?

Chyba to, że mając władzę, nie trzeba mieć mocnych argumentów. Kierując Urzędem Nauczycielskim Kościoła oraz definiując, co jest ortodoksją w teologii, można w sumie dowolnie długo upierać się przy swoim. Czy o braku święceń kobiet decyduje przekonująca teologia, czy dyscyplina podtrzymująca praktykę?

Przy okazji tematu równości kobiet i mężczyzn w Kościele warto też zadać sobie inne ważne pytanie: czy dopuszczenie kobiet do hierarchicznego kapłaństwa funkcjonującego w pełnym rozmaitej przemocy systemie to jest ta właśnie zmiana, na którą czekamy? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Doktryna z kapelusza