Atak na Ukrainę do wstrzyknięcia

Gość z Chartumu. Choć formalnym przywódcą wojskowej Rady Suwerennej, rządzącej Sudanem od zbrojnego przewrotu w 2019 r. pozostaje generał Abdel Fattah al-Burhan, „szarą eminencją” władz Chartumie jest młodszy od niego i niższy rangą generał Mohammed Hamdan „Hemedti” Degalo. To właśnie on zjechał do Moskwy z wizytą w środowy wieczór, w przeddzień rosyjskiej napaści na Ukrainę.
„Hemedti” dowodzi w Sudanie najlepszą jednostką wojskową, Siłami Szybkiego Reagowania. Jego żołnierze, podobnie jak ich dowódca, zyskali złowrogą sławę bezwzględnych okrutników podczas wojny w Darfurze, gdzie rządowe wojsko i wspierane przez nie arabskie milicje zbrojne pacyfikują powstanie miejscowych, afrykańskich ludów Fur, Messalit i Zaghawa, od wieków uskarżających się na prześladowania i dyskryminację. Śledczy z Międzynarodowego Trybunału Karnego z Hagi uważają „Hemedtiego” za jednego z winnych zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości, do jakich dochodziło i wciąż, choć rzadziej, dochodzi w Darfurze.
Wiosną 2019 r. „Hemedti” dowodził wojskowym przewrotem, który obalił panującego od 1989 r. wojskowego dyktatora, samozwańczego marszałka polnego Omara al-Baszira, ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za wojenne zbrodnie w Darfurze. Wojskowi obalili Baszira, by ratować własną skórę. Od grudnia 2018 r. w sudańskich miastach trwała uliczna rewolucja przeciwko biedzie i tyranii, jaka panowała za panowania Baszira. Jego podkomendni i beneficjenci jego rządów uznali, że tylko pozbycie się Baszira i zastąpienie go kimś innym pozwoli im zachować władzę i przywileje.
Początkowo zachowywali pozory i formalnie rządzili w Chartumie wspólnie z przywódcami rewolucji. Jesienią zeszłego roku, kiedy zbliżał się wyznaczony termin przekazania władzy cywilom, dokonali kolejnego puczu i już jawnie przejęli władzę. Szefem junty jest al-Burhan, a „Hemedti” jego zastępcą.
Jeszcze kiedy w Chartumie rządził ścigany listami gończymi Baszir, Sudan, okrzyknięty na Zachodzie pariasem, zabiegał o względy Kremla, pomoc wojskową i polityczną ochronę w Radzie Bezpieczeństwa NZ, gdzie jako stały jej członek, dysponujący prawem weta, Rosja może blokować wszelkie rezolucje godzące w jej sojuszników. W zamian za pomoc już w 2017 r. Baszir obiecywał Rosjanom 25-letnią dzierżawę bazy wojennej w Port Sudan nad Morzem Czerwonym. Byłaby to pierwsza rosyjska baza morska w Afryce, gdzie Kreml rozbudowuje w ostatnich latach swoją strefę wpływów.
Sąsiadująca z Sudanem Republika Środkowoafrykańska jest już faktycznym, rosyjskim protektoratem, a rosyjscy najemnicy z powiązanej z Kremlem korporacji „Wagnera” są też w Libii, bez powodzenia próbowali zdobyć przyczółki w Mozambiku i na Madagaskarze, a ostatnio wylądowali w Mali i oferują swoje usługi wojskowemu rządowi Burkina Faso. Także „Hemedti” zabiega na Kremlu o pomoc zbrojną dla swojego wojska i zaprasza „Wagnera” do bliższej współpracy.
Budynek w Piatichatkach jest jednym z pierwszych, który ucierpiał na skutek rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Na szczęście rakieta nie wybuchła, inaczej nas by tutaj nie było – mówi 40-letni Jurij.
Rosja podpisała już z Baszirem umowę na dzierżawę bazy w Port Sudan, ale została ona zawieszona, gdy rewolucjoniści obalili tyrana. Odkąd jesienią wojskowi odsunęli od władzy rewolucjonistów, sudańscy generałowie, potępiani na Zachodzie i zabiegający o życzliwość Rosji zapewniają Kreml, że umowa dzierżawna jest wciąż ważna.
Wylądowawszy w Moskwie „Hemedti” oznajmił, że ma nadzieję, iż konflikt między Rosją i Ukrainą uda się rozwiązać pokojowo, ale jednocześnie dodał, że rozumie i popiera decyzję prezydenta Władimira Putina, który uznał niepodległość separatystycznych republik Ługańskiej i Donieckiej. „Rosja ma prawo bronić i chronić interesy jej obywateli” – oświadczył „Hemedti” – „Takie jest jej konstytucyjne prawo i cały świat musi się z tym pogodzić”.
W czwartek, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, „Hemedti” został przyjęty na Kremlu przez Putina i szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Powiadamiając rodaków o moskiewskiej podróży generała, Rada Suwerenna nie wspomniała jego słów wsparcia dla rosyjskiej napaści. Sudańskie MSZ oświadczyło, że termin wizyty ustalono już dawno i nie ma ona żadnego związku z wojną na Ukrainie.
Gość z Islamabadu. Pierwszego dnia wojny z wizytą na Kremlu zjawił się także premier Pakistanu Imran Chan. Ministerstwo dyplomacji z Islamabadu także zapewniało, że termin podróży został ustalony już dawno, że z sytuacją na Ukrainie nie miał nic wspólnego i że przedmiotem rozmów będzie raczej Afganistan oraz współpraca w dziedzinie energetyki, a zwłaszcza o gazociągu z portu w Karaczi do Pendżabu, które rosyjskie firmy podjęły się zbudować za 2-3 miliardy dolarów.
Na Zachodzie obawiano się, że jako pierwszy zagraniczny przywódca, odwiedzający Rosję po jej napaści na Ukrainę, Pakistańczyk zostanie przez Kreml wykorzystany w propagandowej wojnie. Stany Zjednoczone ogłosiły, że ostrzegły Imrana Chana o takim ryzyku.
W wywiadzie udzielonym przed podróżą rosyjskiej telewizji „Russia Today”, pakistański premier powiedział, że jest przeciwnikiem wszelkich wojen i zbrojnych interwencji i że wierzy, iż wszystkie sporne sprawy da się załatwić drogą rozmów. „Wierzę, że i ten konflikt między Rosją i Ukrainą uda się rozstrzygnąć w sposób pokojowy” – powiedział we wtorek przed podróżą. – „Ostatnią rzeczą, jaką byśmy sobie życzyli byłby powrót do świata podzielonego na dwoje i spętanego sankcjami”. Wylądował w Moskwie w środę, a w czwartek o świcie Rosja napadła na Ukrainę.
Putin podjął go na Kremlu i rozmawiał długo, ponad trzy godziny. Po spotkaniu rzecznik Imrana Chana oświadczył, że Pakistan nadal wierzy, że wszystkie sporne sprawy da się rozstrzygnąć drogą rozmów i dyplomacji. Rząd w Islamabadzie nie zajął jeszcze stanowiska w sprawie najazdu zbrojnego Rosji. W oświadczeniu po spotkaniu na Kremlu pakistański premier stwierdził jedynie, że konflikt zbrojny nie jest w niczyim interesie, a na wojnach najbardziej zawsze cierpią najubożsi.
Rzecznik pakistańskiego premiera powiedział też, że Pakistan utrzymuje przyjacielskie relacje zarówno z Rosją, jak i USA oraz Chinami, nie zamierza żadnych z nich zrywać i że w najbliższym czasie Imran Chan wybiera się do Europy.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)