Zaczęło się w Polsce, ale...

W jednym z niemieckich filmów fabularnych o 1989 r. jest scena, która mówi wszystko: w gmachu partii komunistycznej NRD jej przywódca Erich Honecker siada w fotelu, aby z telewizji - zachodnioniemieckiej - dowiedzieć się, co kilka godzin wcześniej działo się w Lipsku. Otoczony akolitami, wpatruje się w ekran, z którego dobiega krzyk 120 tysięcy ludzi: "Wir sind das Volk!" ("To my jesteśmy narodem!"). "Co, co wołają?" - pyta. "Wołają, że to oni są narodem, towarzyszu pierwszy sekretarzu" - tłumaczy ktoś.

15.09.2009

Czyta się kilka minut

Kilka dni później Honecker nie był już "przywódcą partii i państwa", a miesiąc później nie było muru berlińskiego. Tamtej jesieni wiele narodów Europy pokazało stetryczałym "wodzom", że to one są suwerenem. Byłoby absurdalne, gdyby na obchodach 20. rocznicy upadku muru zabrakło ich przedstawicieli. Na szczęście sygnały, że tak może być, szybko zdementował rzecznik rządu Niemiec.

Przy tej okazji w polskich komentarzach pojawił się - po raz kolejny w tym roku - wątek rywalizacji o palmę pierwszeństwa. Znów argumentowano, że 20 lat temu "zaczęło się w Polsce", i ubolewano, że obchody berlińskie przykryją wiedzę o polskim wkładzie w rok 1989.

Przestańmy się wreszcie licytować! Świętowanie upadku muru jest tak samo zasadne jak świętowanie polskiego wkładu. Więcej: jest zrozumiałe, że miliony ludzi w Europie i świecie postrzegają upadek muru jako moment symboliczny. Bo, mówiąc najkrócej, gdyby wtedy mur nie upadł, to niezależnie od tego, czego by nie zrobili Polacy, Węgrzy, Czesi i Słowacy, nasze narody pozostałyby pod dominacją ZSRR. Mur w Berlinie - i podział Niemiec - były geopolityczną blokadą. Dopiero jej usunięcie umożliwiło włączenie Europy Środkowej do zachodnich instytucji. Historyczna rywalizacja nie tylko nie ma sensu, ale zafałszowuje przeszłość. Stocznia w Gdańsku i mur w Berlinie - to naczynia połączone. Bez Stoczni nie byłoby upadku muru, ale bez usunięcia muru (i bez zjednoczenia Niemiec) Polska czy Węgry nie wyrwałyby się z objęć sowieckiego Wielkiego Brata.

Nie jest to zresztą myśl odkrywcza: o tym, że zjednoczenie Niemiec jest geopolitycznym kluczem do Europy Środkowej, pisano w publikacjach polskiej opozycji w latach 80., zanim pomyśleli o tym politycy z Niemiec Zachodnich. No bo - faktycznie - zaczęło się w Polsce...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2009