Z odium „piątej kolumny”

Komitet Matek Żołnierzy to dziś największa organizacja kobiet w Rosji. Działaczki nie mają wątpliwości, że ich synowie walczą na wschodniej Ukrainie.

09.08.2015

Czyta się kilka minut

Komitet zaczął działalność jeszcze w czasach sowieckich, gdy Kreml prowadził wojnę w Afganistanie – utajnioną przed społeczeństwem. W awanturniczej interwencji, którą w grudniu 1979 r. nakazał Leonid Breżniew, poległo kilkanaście tysięcy sowieckich żołnierzy. Widząc rosnącą liczbę ofiar, matki poległych i okaleczonych zaczęły dochodzić prawdy o losach synów.

Potem, wiosną 1989 r., wojska opuściły wprawdzie Afganistan, ale schyłek państwa sowieckiego nadal obfitował w wojny z udziałem żołnierzy rosyjskich. W gruncie rzeczy w ciągu ostatniego ćwierćwiecza Rosja niemal nieustannie albo prowadziła jakieś wojny, albo uczestniczyła w nich pośrednio: dwie wojny czeczeńskie, konflikty na Kaukazie, wcześniej Naddniestrze, wojny w Gruzji, aż po obecną wojnę z Ukrainą. Wszystkie one sprawiały, że Komitet był i jest potrzebny – i nadal budzi emocje.

Polegli, zmarli, samobójcy

W całej Rosji jest dziś kilkadziesiąt regionalnych oddziałów Komitetu. Bywa, że armia i Ministerstwo Obrony liczą się z jego stanowiskiem, a niektóre władze regionalne wspierają działaczki Komitetu.

Jednak nad organizacją gromadzą się chmury. Wojenna, imperialna, nacjonalistyczna, „patriotyczna” atmosfera w społeczeństwie, szczególnie w mediach, sprawia, że na działalność Komitetu wielu Rosjan – i urzędników – patrzy jak na „piątą kolumnę”, zachodnią agenturę. Komitet obawia się, że niedawny dekret Putina o utajnieniu strat wojskowych w czasie „pokoju” uniemożliwi zbieranie danych o żołnierzach poległych w walkach na Ukrainie, zabitych na poligonach, zmarłych w wyniku prześladowań przez kadrę czy samobójcach.

Zresztą utrudnienia te dotyczą nie tylko armii: rosyjskie Komitety Matek Żołnierzy zajmują się losem poborowych, ale też często dokumentują naruszenia praw obywatelskich i pracowniczych w milicji czy innych służbach mundurowych. A reforma rosyjskiej armii sprawia, że nie wyłącznie poborowi, jak dawniej, są przedmiotem zainteresowania Matek. Chodzi również o żołnierzy kontraktowych, którzy służą na zasadzie ochotniczego zaciągu. Także oni padają ofiarą nadużyć, a ich rodziny muszą zderzyć się ze ścianą milczenia tradycyjnie niechętnej wszelkiej otwartości armii rosyjskiej.

Kto łamie rosyjskie prawo

W moskiewskiej, skromnej siedzibie Komitetu udaje się zebrać garść ciekawych informacji o sytuacji na wschodzie Ukrainy.

Działaczki nie mają wątpliwości, że spora grupa żołnierzy rosyjskich służy w formacjach „separatystycznych” na wschodniej Ukrainie, utworzonych na rozkaz Kremla. Propagandowa mistyfikacja w mediach, służąca tuszowaniu prawdy o tej interwencji, to nie tylko wyraz nieufności wobec społeczeństwa, które – choć popiera Putina – wojny sobie nie życzy. Aby podtrzymać istnienie marionetkowej „Noworosji”, Kreml śle na Ukrainę swych żołnierzy, łamiąc przy tym rosyjskie prawo. Jego przepisy zakazują bowiem wysyłania żołnierzy bez dokumentów, bez tożsamości i kontaktu z rodziną. To sprzeczne z prawem Federacji Rosyjskiej.

Wysyłając do Donbasu młodych Rosjan, Kreml łamie prawo choćby w następujący sposób: wedle przepisów żołnierze muszą być na polu walki łatwo identyfikowalni, dlatego nawet odzież, którą noszą, ma zawierać osobiste informacje o konkretnej osobie. Tymczasem prowadząc tajną wojnę na Ukrainie, Moskwa pozbawia tożsamości tych, którzy tam są wysyłani. Żołnierze armii rosyjskiej są wcielani do oddziałów „separatystów”, które nie działają jako regularna armia i w związku z tym nie mogą liczyć na odszkodowania czy wsparcie państwa i jego służb, także konsularnych, np. w przypadku dostania się do ukraińskiej niewoli.

Nocne uderzenie

W moskiewskiej siedzibie organizacji słyszę, że matki żołnierzy wysłanych na Ukrainę coraz rzadziej zgłaszają się do siedzib Komitetu Matek Żołnierzy – zapewne w wyniku potężnej fali propagandy wojennej i antyukraińskiej. Dominuje albo strach, albo obojętność na los żołnierzy – także synów czy mężów.

Na dodatek, w przeciwieństwie do czasów późnego Gorbaczowa czy potem Jelcyna, media rosyjskie są dziś posłuszne władzom i propagandowo jednorodne. Dziennikarze rosyjscy nie stawiają państwu i armii trudnych pytań, lecz bez żenady wspierają wojnę i „opołczenie” (tj. „pospolite ruszenie”, jak określa się siły zbrojne „Noworosji”). W efekcie rosyjskie media relacjonują tę wojnę w sposób bezosobowy, nie pochylają się nad losem walczących żołnierzy czy – także pojedynczych – separatystów. Nikt oficjalnie w Rosji nie pyta o ofiary rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która nazywana jest „powstaniem ludu Donbasu i Łuhańska przeciwko banderowcom z Kijowa”. Jeśli ktoś podejmuje ten temat, to mniejszość: poza Matkami również garstka opozycyjnych polityków, którzy zimą tego roku opublikowali tzw. „raport Niemcowa” o zaangażowaniu Rosji na wschodniej Ukrainie.

Podczas rozmowy w Moskwie z przedstawicielką Komitetu słyszę, że na wschodzie Ukrainy zginęło około tysiąca rosyjskich żołnierzy, a trzy razy tyle zostało rannych. Nawet jeśli to szacunki zawyżone, nie sposób kwestionować, że zginęły tam co najmniej setki żołnierzy rosyjskich.

I mogą zginąć kolejni, gdyż – jak mówi przedstawicielka Komitetu – trzeba liczyć się z tym, że prędzej czy później rosyjski prezydent da „Noworosji” rozkaz do nowego uderzenia na Ukrainę. ©

Dziękuję Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej za zorganizowanie wyjazdu do Moskwy w ramach programu Inside Russia III.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2015