Z drugiej strony internetu

Pandemia nadała nowy sens pytaniom o skutki zanurzenia młodych ludzi w przestrzeni wirtualnej. Ale przeniesienie ich komunikacji do sieci może mieć zaskakujące efekty. Przeciwne, niż chcieliby alarmiści.

22.03.2021

Czyta się kilka minut

 / MARIANNA KANIEWSKA
/ MARIANNA KANIEWSKA

Zabawa, która fascynuje miliony dzieciaków na świecie, pozornie wygląda niewinnie. W shiftingu – jak można się dowiedzieć z filmików na TikToku – chodzi o przeniesienie się do alternatywnej rzeczywistości. Bez używek. Wystarczy wyobraźnia. Użytkowniczka Allisogbry wyjaśnia: „Wystarczy zrozumieć, że świat tak naprawdę składa się z wielu alternatywnych rzeczywistości, a my, na jawie, tylko utknęliśmy w jednej z nich, niekoniecznie najlepszej”. By przenieść się z CR (skrót od current ­reality, obecna rzeczywistość), wystarczy położyć się z rozłożonymi rękami i nogami „na gwiazdę” i odliczać od stu do jednego, albo – wedle metody na „Alicję w Krainie Czarów” – wyobrazić sobie, że się biegnie za osobą, z którą chce się znaleźć w alternatywnej rzeczywistości, i wskoczyć z nią do króliczej nory. To ma otwierać drogę do alternatywnego świata w „świadomym śnie, w którym można spędzić tyle czasu, ile się chce i z tym, z kim się chce” (obecnie najpopularniejszy jest Draco Malfoy, postać z serii o Harrym Potterze).

Allisogbry, wnioskując po 11,1 mln polubień na TikToku, uchodzi w sprawie shiftingu za ekspertkę. Hasło ­#shifting tylko na tym portalu ma 3,2 mld wyświetleń, a do tego są jeszcze m.in. ­#shiftingrealities (1 mld) czy ­#shiftingrealitys (549 mln) oraz setki innych z niemal równie imponującymi zasięgami. Instrukcje, jak przenieść się do alternatywnej rzeczywistości, można też znaleźć m.in. na Reddicie czy YouTubie.

I można by było to wszystko uznać za zabawę, może niezbyt mądrą, ale pożyteczną, bo wymagającą używania wyobraźni, gdyby nie jeden drobiazg: rywalizacja. Coś, co dorosłym może się wydawać nieprawdopodobne: dzieciaki rywalizują ze sobą na to, czyj shift był dłuższy, barwniejszy, ciekawszy. Tak jak można znaleźć setki samozwańczych ekspertów opowiadających z pasją o metodach „zmiany rzeczywistości na równie prawdziwą”, tak równie łatwo można się natknąć na filmiki dzieciaków, które opowiadają ze łzami w oczach, że są do niczego, bo shift im się nie udał, albo że obudziły się zdecydowanie za wcześnie i wcale nie chcą wracać do CR. Z drugiej strony, czy w realnym świecie dzieciaki także nie rywalizują? Również na dziwaczne sposoby i z niejednokrotnie dramatycznymi konsekwencjami?

Zapewne nie ma przypadku w tym, że shifting podbija internet w czasach społecznej izolacji, dając możliwość ucieczki od rzeczywistości dzięki narzędziom, którymi się dysponuje, będąc zamkniętym w czterech ścianach.

Czy z nimi jest gorzej?

„Prawie połowa nastolatków w Kalifornii zgłasza problemy ze zdrowiem psychicznym” – głosi komunikat z raportu naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Niemal identyczne wyniki przynosiło opublikowane także w połowie marca badanie na zlecenie dziecięcego szpitala psychiatrycznego przy Uniwersytecie w Michigan. Wynika z niego, że najczęstsze problemy psychiczne w czasach pandemii wśród dzieci i młodzieży to pojawienie się depresji i stanów lękowych. Pogorszenie stanu psychicznego dziecka sygnalizowali rodzice co trzeciej dziewczynki i co piątego chłopca. Podobne proporcje dotyczyły zaburzeń snu. Rodzice mówili też o wycofaniu dziecka z życia rodzinnego (24 proc. dziewcząt i 21 proc. chłopców) oraz o agresywnym zachowaniu (odpowiednio 8 i 9 proc.).

Czy to znaczy, że dzieci i młodzież na tle innych grup wiekowych wyjątkowo źle znoszą czas izolacji? A może to przebywający częściej z nimi w domu rodzice zwracają na nie więcej uwagi? Na te pytania badacze, przynajmniej na razie, nie mają jednoznacznych odpowiedzi.

Choć problemów nie wolno lekceważyć, to prof. Mike Males, socjolog i autor książki „Scapegoat Generation”, zauważa, że podobne alarmujące doniesienia o fatalnej kondycji młodzieży powtarzają się regularnie. Już na początku XX w. słynny psycholog ze Stanforda Lewis Terman alarmował o samobójstwach dzieci twierdząc, że ich skala jest „oszałamiająca”. Niespełna 30 lat później zespół szanowanych amerykańskich psychologów twierdził, że testy wykazały stany lękowe i depresję u trzech na czterech chłopców. W latach 40. i 50. XX w. mowa była o „trudnych dziewczętach”. W latach 80. znana psycholog Tipper Gore, żona ówczesnego senatora Ala Gore’a, prowadziła w mediach krucjatę przeciwko rapowi, bo – jak twierdziła – doprowadza on do fali samobójstw wśród nastolatków. W kolejnej dekadzie powstał słynny raport Carnegie Corporation, filantropijnej organizacji wspierającej programy edukacyjne, którego autorzy twierdzili, że zdrowie psychiczne połowy młodszych nastolatków pokolenia X jest zagrożone. Teraz mowa o fatalnym wpływie miks­tury pandemii i internetu na współczesną młodzież.

„Dla psychologów najbardziej szalona młodzież to zawsze ta, która jest dzisiaj” – napisał w opublikowanym niedawno felietonie prof. Males podkreślając, że wiele wskazuje, iż w zachowaniu dzisiejszych nastolatków jest mniej niepokojących trendów niż w zachowaniu dorosłych.

Pokolenie niejednorodne

Uzależnieniami od sieci zainteresowała się już kilka lat temu Unia Europejska. W ramach programu EU Kids Online naukowcy od 2006 r. przyglądają się zachowaniom dzieci i młodzieży w internecie. Najnowsza edycja ma datę 2020, ale dotyczy roku poprzedzającego pandemię. Sondaż obejmuje 19 krajów. Wynika z niego, że aż 80 proc. młodych Europejczyków codziennie korzystało z internetu za pomocą smartfona, a z komputerów 40 proc. W sieci spędzali średnio 231 minut.

Czy można wyciągać z tego jednoznaczne wnioski? Marc Prensky, autor i biznesmen zajmujący się edukacją, w artykule opublikowanym w „On the Horizon” proponował, by ludzi urodzonych po 1980 r., gdy internet i komputery stały się powszechne, nazywać „cyfrowymi tubylcami”, w przeciwieństwie do „cyfrowych imigrantów”, dla których nowe technologie nie są środowiskiem naturalnym. Choć te pojęcia zrobiły zawrotną karierę, są błędne. Nigdy bowiem nie było jednorodnego pokolenia internetu, tak jak nie było jednorodnego pokolenia millenialsów, pokolenia X czy następującego po II wojnie światowej pokolenia baby boomersów.


CZYTAJ TAKŻE

ROZMOWA Z JACKIEM PYŻALSKIM: ekspertem w zakresie edukacji medialnej : Bez kontekstu nie ma sensu rozmawiać o problemach młodych ludzi z urządzeniami ekranowymi. A kontekst brzmi: wszyscy się pogubiliśmy >>>


„Ludzie wierzą, że sposoby korzystania z mediów cyfrowych są spójne dla ludzi z danego rocznika czy pokolenia, albo że wszyscy członkowie danego pokolenia mają podobne doświadczenia z technologiami” – twierdzi prof. Simeon Yates, socjolog z Uniwersytetu Liver­poolu, który postanowił rozbić monolit pokolenia postmillenialsów. W swoich badaniach podzielił ich na pięć grup, nie rozgraniczając ich według wieku, lecz pod kątem tego, jak „cyfrowi tubylcy” korzystają z sieci. W ten sposób wyróżnił użytkowników „intensywnych politycznych”, „intensywnych”, „ogólnych”, ­„ograniczonych” i „użytkowników mediów i mediów społecznościowych”. Dwie pierwsze grupy utrzymują szerokie kontakty ze światem cyfrowym, dwie kolejne – odpowiednio węższe.

Najbardziej do myślenia może dawać charakterystyka grupy „użytkownicy mediów i mediów społecznościowych”. Korzystają oni przede wszystkim z portali i aplikacji społecznościowych, a także cyfrowej rozrywki, jak YouTube, Netflix czy gry. To jednak grupa najmniej świadoma zagrożeń związanych z cyfrowym światem, która właściwie nie wnosi tam własnych treści. Są wyłącznie konsumentami. Prof. Yates stwierdził, że prawdopodobieństwo przynależności użytkowników do tej właśnie grupy silnie koreluje ze wskaźnikami wykluczenia społecznego: słabym wykształceniem, zatrudnieniem i warunkami mieszkaniowymi. Dla porównania obie grupy użytkowników „intensywnych” to częściej ludzie, którzy studiowali, studiują bądź zamierzają studiować i są znacznie lepiej zorientowani w mechanizmach funkcjonowania cyfrowego świata.

Nie dadzą się nabrać

„Kompetencje cyfrowe” to zespół powiązanych ze sobą umiejętności, które określają, w jakim stopniu użytkownik potrafi pozyskiwać treści służące dla jego własnego rozwoju i korzyści. Ponieważ młodzi są w tym środowisku „tubylcami”, ich kompetencje są wyższe niż u ich rodziców czy dziadków. 59 proc. młodych deklaruje, że łatwo potrafi sprawdzić, czy znaleziona w sieci informacja jest prawdziwa. O tym, że rzeczywiście umieją to robić, świadczy przeprowadzone kilka lat temu badanie pod kierownictwem Eugene’a Loosa z Uniwersytetu Utrechckiego. Naukowcy opublikowali na Facebooku serię sponsorowanych postów z fałszywymi informacjami, np. o tym, że Unia Europejska domaga się od Wielkiej Brytanii oddania Big Bena. Wśród reagujących nie było niemal nikogo poniżej 24 lat. 63 proc. miało powyżej 55 lat.

Co ciekawe, z badań wynika, że w znakomitej większości młodzi użytkownicy doskonale zdają sobie sprawę, iż w internecie krążą fałszywe informacje, rozumieją motywy ich twórców i są sceptyczni wobec znalezionych w sieci treści. Tyle że nie poświęcają im uwagi. Nie sprawdzają wiarygodności informacji z założenia, dopóki nie wzbudzą one ich zainteresowania. Starsi użytkownicy nawyku sprawdzania nie mają w zasadzie wcale.

Jednym z najważniejszych wniosków z projektu EU Kids Online jest to, że choć dla młodych ludzi korzystanie z możliwości dostępnych w sieci jest równoznaczne z narażaniem się na obecne tam zagrożenia, to jednocześnie obecność zagrożeń nie przekłada się na faktyczne szkody czy krzywdę. Dlaczego? Badacze stawiają hipotezę, że umiejętności cyfrowe łagodzą efekty płynące z sieciowych zagrożeń, redukując negatywne konsekwencje dla dzieci i młodzieży oraz wzmacniając zdolność radzenia sobie z problematycznymi sytuacjami. Słowem – im lepiej użytkownicy rozumieją sieć, tym rzadziej wpadają w zastawione na nich pułapki. A młodzi zwykle rozumieją ją zdecydowanie lepiej niż starsi.

I tu wracamy do kompetencji. Sophie Vandoninck, Leen d’Haenens i Keith Roe, badacze z Uniwersytetu Leuven, którzy przeanalizowali to, jak dzieci radzą sobie z zagrożeniami w sieci, zauważyli, że te o niższych umiejętnościach cyfrowych reagują na zagrożenia biernie. A te o wyższych – aktywnie, blokując kontakty czy kasując agresywne wiadomości.

Być sobą w sieci

W tym miejscu na obrazku pojawiają się rodzice. Ich rola – co wynika z europejskich badań – często wcale nie jest tak pozytywna, jak sami by sobie tego życzyli. Z badań wynika, że im bezpieczniej dzieci się czują w internecie, tym lepiej go rozumieją, co z kolei przekłada się na ich umiejętności. Najsilniej skorelowana z umiejętnościami cyfrowymi jest ilość podejmowanych aktywności oraz wiara we własną zdolność do rozwiązywania problemów. Negatywnie na umiejętność poruszania się dzieci w sieci wpływa... ­restrykcyjne ograniczanie im dostępu do internetu. Im bardziej dorośli starają się od niego odgrodzić dzieci, tym gorzej sobie one później w nim radzą, co paradoksalnie w ostatecznym rozrachunku może sprawić, że będą bardziej narażone na rozmaite zagrożenia, których nie będą rozumieć, dostrzegać ani zwalczać.

Jeśli z pandemii może wyniknąć cokolwiek dobrego, to może się tak stać za sprawą powszechnie znienawidzonej przez wszystkich edukacji zdalnej. Młodzi użytkownicy, zmuszani do cyfrowego nauczania, muszą korzystać z sieci na całkiem nowe sposoby. Nawet te dzieciaki, dla których smartfon był wcześniej jedynie narzędziem do sprawdzania postów na TikToku albo grania w sieci, dziś muszą się uczyć korzystania z internetu na nowe sposoby. Muszą tam same szukać wiarygodnych informacji, tworzyć prezentacje, wreszcie – muszą się komunikować. A komunikując się, mają szansę sobie uświadomić, że po drugiej stronie znajduje się nie jakiś anonimowy użytkownik, którego można strollować, lecz inny człowiek. Taki sam jak oni. Dotąd takiego doświadczenia mogły nie mieć. To także ogromna szansa zwłaszcza dla tych spośród nich, które do tej pory były zamknięte w ciasnych, niepozwalających na rozwinięcie skrzydeł zagródkach mediów społecznościowych.

Starsze pokolenia nie muszą rozumieć sposobów, na jakie młodzi ludzie ­funkcjonują w sieci – i za jej pośrednictwem – w świecie. Badania pokazują jednak jasno, że wszelkie moralne paniki mogą być zupełnie chybione. Przeniesienie aktywności do sieci nie sprawia, że życie nastolatków zmienia się w zseksualizowane, przesiąknięte jadem i prześladowaniami piekło. To prawda, wszystkie te zjawiska w internecie istnieją, tak jak istniały w realnych szkołach lat 90., 70. czy 50. Przeniesienie ciężaru komunikacji do internetu może mieć zaskakujące efekty – przeciwne temu, przed czym przestrzegają alarmiści.

Z pewnością opisany na początku ­shifting może niepokoić, a nawet przerazić nieprzygotowanego dorosłego. Ale żaden dorosły nie miał czasu się na coś takiego przygotować, bo zjawisko rozwinęło się błyskawicznie: z danych Google Trends wynika, że hasła „reality shifting” nie wyszukiwano w internecie niemal wcale jeszcze na początku sierpnia ubiegłego roku. Do końca września wyszukiwań były już miliony. Trend, dla postronnego obserwatora nieco dziwny i zagadkowy, ewidentnie stał się odpowiedzią na jakąś głęboką potrzebę młodych ludzi.

Samotność w czasach lockdownu doskwiera wszystkim. Młode pokolenie, także przez to doświadczenie, ale i przez wszechobecność internetu, zapewne już jest całkiem niepodobne do poprzednich. Ale tak samo, jak poprzednicy, stara się znaleźć sposób, by być sobą. Czasem to „bycie sobą” przybiera postać autokreacji na Instagramie, gdzie często najcenniejszą walutą jest wspomagana cyfrowymi filtrami uroda i iluzja bogactwa. Innym razem – shiftingu i rywalizacji na to, kto dłużej „żyje” w Hogwarcie.

Częściej dla młodych ludzi „bycie sobą” oznacza po prostu tyle, że w sieci są swoimi słowami, wpisywanymi na czacie, komunikatorze czy mediach społecznościowych. Słowami i myślami – a nie ciałem, płcią czy urodą. ©

AUTORZY są dziennikarzami specjalizującymi się m.in. w tematyce społecznych i politycznych konsekwencji nowych technologii oraz bezpieczeństwa sieci. Wspólnie napisali książkę „Strefy cyberwojny” (4eM, Warszawa 2018), stale współpracują z „Tygodnikiem”. Agata Kaźmierska kieruje portalem Zielona Interia, Wojciech Brzeziński jest reporterem Polsat News.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce międzynarodowej, ekologicznej oraz społecznego wpływu nowych technologii. Współautorka (z Wojciechem Brzezińskim) książki „Strefy cyberwojny”. Była korespondentką m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Iraku,… więcej
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2021