Wyspa wśród wojny

Nagrodzony w Karlowych Warach kontemplacyjny film Giorgiego Owaszwilego opowiada o codziennym życiu w czasie wojny gruzińsko-abchaskiej.

25.01.2015

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Wyspa kukurydzy"
Kadr z filmu "Wyspa kukurydzy" / materiały prasowe

Trwa znakomita passa kina gruzińskiego. To nie przypadek, że jednym z rywali „Idy” do statuetki Oscara są „Mandarynki” Zazy Uruszadze – kameralne spojrzenie na wojnę abchaską. Nie tak dawno na festiwalach święcił triumfy film „Rozkwitające” Nany Ekwtimiszwili i Simona Grossa, opowiadający o dorastaniu dziewcząt w postkomunistycznym Tbilisi, zaś „Panny młode” Tinatin Kadżriszwili były jednym z najciekawszych debiutów ubiegłorocznego Berlinale. Wszystko wskazuje na to, że pochodzący z Gruzji dawni mistrzowie, jak Siergiej Paradżanow czy Tengiz Abuładze, znaleźli godnych następców.

Giorgi Owaszwili jest jednym z nich. W „Wyspie kukurydzy”, podobnie jak w nagradzanym „Drugim brzegu” (2009), powraca do czasu wojny o niepodległość Abchazji (1992 rok). I podobnie jak Uruszadze w „Mandarynkach”, spogląda z boku na ten bezsensowny konflikt, przyjmując perspektywę zwyczajnych ludzi, którzy zostali wmanewrowani w szyte grubymi nićmi polityczne przepychanki. Tytułowa wyspa, leżąca na newralgicznym pograniczu gruzińsko-abchaskim, zdaje się rodzajem enklawy. Podobne wysepki, stworzone na rzece Enguri przez spływające z Kaukazu wiosenne potoki, charakteryzują się niezwykle żyzną ziemią. Główny bohater filmu, stary Abchaz, obsiewa swoją wyspę kukurydzą, która przez resztę roku zapewni byt całej rodzinie. Widzimy, jak na początku wącha i smakuje grudkę gleby – więcej tu znaczy organiczna więź człowieka z ziemią niż dudniące gdzieś w górach wystrzały.

„Wyspa kukurydzy” to klasyczne slow cinema, kino do powolnego smakowania i kontemplacji, zaprzeczenie filmowego popcornu. Niemalże bez słów starzec i jego wnuczka cierpliwie zagospodarowują wysepkę, gdzie do czasu kukurydzianych żniw będzie stał ich dom. Budowanie chaty, przekopywanie poletka, łowienie ryb więcierzem, przygotowywanie prostych posiłków filmowane są niczym rytuały. Ten sakralny, panteistyczny wymiar rzeczywistości podkreślają słowa starca, który zapytany przez dziewczynkę o terytorialną przynależność wyspy odpowiada, że właścicielem jest ten, kto ją stworzył. Jak się łatwo domyślić, brutalna rzeczywistość wcześniej czy później musi zniszczyć tę harmonię. Warkot motorówek wypełnionych żołnierzami (raz gruzińskimi, to znów abchaskimi) brzmi niczym gwałt zadawany naturze. W dziewczynce, która ciągle bawi się lalką, lecz powoli przeistacza się w kobietę, wtargnięcie męskiego pierwiastka wzbudza dodatkowy niepokój.

Nagrodzony główną nagrodą w Karlowych Warach film Owaszwilego mówiony jest w dwóch językach (choć pobrzmiewa też rosyjski) i dla bezpieczeństwa kręcony był z dala od spornego pogranicza, w rezerwacie Tkibuli w gruzińskiej Imeretii. Z pomocą najprostszych środków udało się stworzyć mikrokosmos hipnotyzujący surową urodą, ale i niezwykle kruchy. Mamy wrażenie, jakby dwójka bohaterów trzymająca się kurczowo otoczonego wodą skrawka ziemi była w ciągłym zagrożeniu – nie tylko ze strony toczącej się tuż obok wojny, ale też nieprzewidywalnej natury, która na mocy swego kaprysu daje i odbiera.

Obecność na wyspie dojrzewającej dziewczynki tworzy brutalno-erotyczną aurę, jakby wnuczka bohatera znajdowała się na nieustającym podglądzie. Lornetki patrolujących teren wojskowych są w nią wycelowane niczym seksualna broń i nawet wtedy, gdy w pobliżu nie widać intruzów, wyczuwa się ich nachalne spojrzenia. Gruziński reżyser, zamiast zagłębiać się w etniczne waśnie, pokazuje, jak na przekór nim życie toczy się swoim odwiecznym torem. Wpisuje swoich bohaterów w cykl natury – już za chwilę miejsce starca o pobrużdżonej twarzy zajmie młoda kobieta nauczona przez dziadka twardych reguł przetrwania. Podczas kolejnych wiosen kto inny będzie obsiewał nowo powstałe wyspy na rzece, choć kukurydziane pola u podnóża Kaukazu mogą jeszcze nie raz splamić się krwią. ©

„WYSPA KUKURYDZY” – reż. Giorgi Owaszwili, scen. Roelof Jan Minneboo, Giorgi Owaszwili, Nugzar Szataidze. Prod. Gruzja / Niemcy / Francja / Czechy / Kazachstan / Węgry 2014. W kinach od 30 stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2015