Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prokurator domagał się kary sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Skończyło się na wpłaceniu 2 tys. złotych na cel charytatywny. Kara niby błaha, ale i tak kuriozalna, jeśli zważyć domniemane winy oskarżonego. Otóż dziennikarz pracujący w programie „Po prostu” Tomasza Sekielskiego wcielił się w uchodźcę, by dostać się do ośrodka dla cudzoziemców i sfilmować warunki, jakie tam panują. W tym celu zgłosił się na policję, podając się za kubańskiego imigranta, który przekroczył granicę z Białorusią – okradzionego, więc bez dokumentów. Został skierowany do cieszącego się złą sławą ośrodka przy Podlaskim Oddziale Straży Granicznej w Białymstoku. Prowokacja się powiodła, dziennikarz zebrał materiały, które zostały następnie wyemitowane w programie Sekielskiego.
Trudno ocenić, na czym, zdaniem prokuratury, miałaby polegać szkodliwość tego czynu. Owszem, przy tej okazji może powrócić pytanie o to, czy nagrywanie i filmowanie osób, w tym funkcjonariuszy, bez ich wiedzy i zgody jest legalne, czy nie. Ale racją nadrzędną jest w tym przypadku interes społeczny, w którego obronie wystąpił dziennikarz. Tej racji nie sposób zakwestionować.