Wyprawa do wnętrza głowy

Szóstka artystów zabiera widzów w trudną i niebezpieczną podróż w sferę wyobraźni i odczuć. Opowiada o lękach, zagrożeniach, pragnieniach i pożądaniu.

20.07.2010

Czyta się kilka minut

Podróż wokół mojej czaszki" nie proponuje ostrych i wyrazistych tez. Nie ma tu jednej, przejrzystej i perswazyjnej narracji. To raczej sieć mniej lub bardziej przekonujących powiązań, analogii nieoczywistych, nienarzucających się i niekoniecznych. Pokaz w CSW odnosi się do sfery odczuć, zmysłów, obsesji. W tej sytuacji bardziej odpowiednie są niedomówienia niż klarowny, pretendujący do sumiennej racjonalności wywodu wykład. Specyficzną aurę podkreśla sam tytuł ekspozycji - efektowny, by nie powiedzieć efekciarski - będący odwołaniem do książki węgierskiego pisarza Frigyesa Karinthy’ego sprzed półwiecza, jego zapisu walki z guzem mózgu, brutalnej autoanalizy własnego stanu fizycznego i psychicznego.

"Podróż" to opis świata podporządkowanego własnemu "ja". Jeden z uczestników wystawy, Łukasz Ratz o swoich rysunkach pisze, że to "obserwowanie siebie samego ". Opowiadam o swoich własnych doświadczeniach - zdają się powtarzać także inni artyści. Pokazuję obrazy wydobyte z własnej czaszki. Nieprzypadkowo też głowa, to "mieszkanie myśli", co rusz pojawia się na wystawie. Stała się podstawowym motywem oszczędnych obrazów Róży Litwy. Jest anonimowa, zaledwie naszkicowana prostymi kreskami. Głowa, tym razem samego artysty, stała się głównym motywem filmu Wojtka Bąkowskiego "Piękno", będącego ilustracją do utworu grupy KOT (której jest członkiem). Nieruchomy obraz towarzyszy muzyce, natrętnie powtarzającej te same rytmy, oraz zimnej, beznamiętnej narracji. To kolejny z "Filmów mówionych" artysty, w których celnie operując słowem, przywołuje zasłyszane określenia, bawi się w gry słowne, posługując się językiem potocznym, pełnym "brudów" i kolokwializmów. "Jestem medium - mówi Bąkowski w jednym z wywiadów. - Mówię głosem sąsiadów, którzy widzą i opisują mnie". (Inne nowe jego filmy można zobaczyć na trwającej w tym samym czasie w CSW indywidualnej wystawie artysty: "Jest tylko to, co widać").

W Zamku Ujazdowskim zgromadzono bardzo różnych twórców, odwołujących się do odmiennych stylistyk i posługujących się rozmaitymi mediami. Rysunki tuszem sąsiadują z filmami wideo, obrazy wiszą obok instalacji. Jedna z najbardziej monumentalnych prac na wystawie - "Boga nie ma" Konrada Smoleńskiego - została zbudowana ze zniszczonych głośników, z których wydobywają się odgłosy jakby przypadkowo zapisane, zaczerpnięte z otoczenia. Z kolei "Guard" tego samego artysty to zrzucony na podłogę monitor z głośnikami, na którym można obejrzeć krótki, sugestywny film. Obraz i dźwięk w jego pracach wzajemnie się dopełniają, odgrywają równorzędną rolę, budują stan napięcia, nieoczywistości.

Łukasz Ratz sięga po bardziej tradycyjne środki. W jego starannie wykonanych rysunkach przedstawienia biologiczne, jakieś trudne do określenia formy, fragmenty ciał zostają przemieszane z mechanicznymi tworami, niczym w cyborgach łącząc się w jedną całość. Norman Leto w swych filmach studiuje m.in. system powiązań nerwowych, Dorota Buczkowska zaś w "Listach miłosnych" pokazuje dowcipne elektroencefalogramy - zapisy orgazmu. Pokazuje także rysunki na częściach bluzek, bardzo różnych, gładkich, czasami pokrytych haftem wykonane... czerwonym winem. Na pierwszy rzut oka to bezkształtne plamy. Jednak po chwili widać zarysy postaci, akty kobiece i męskie, czasami w bardzo erotycznych pozach.

Na wystawie w CSW znalazły się przede wszystkim prace przedstawicieli najmłodszego pokolenia, artystów urodzonych pod koniec lat 70. i na początku 80. Oczywiście "Podróż" nie jest kolejną demonstracją rocznikowej wspólnoty. Jednak trudno uciec od generalizacji. Równocześnie w krakowskim Bunkrze odbywa się pokaz "Przekleństwa wyobraźni" (pisała o nim w poprzednim "Tygodniku" Agnieszka Sabor). Wystawiani tam Jakub Julian Ziółkowski czy Tomek Kowalski to rówieśnicy Wojtka Bąkowskiego czy Konrada Smoleńskiego. O nich wszystkich chętnie mówiono, że uciekają od rzeczywistości, nie chcąc uprawiać sztuki politycznie czy społecznie zaangażowanej. Kuratorzy wystawy w Zamku Ujazdowskim - Ewa Gorządek i Stach Szabłowski - pokazują, że młode roczniki wcale nie porzucają otaczającego ich świata, lecz opisują go inaczej, niż robili to ich starsi koledzy, którzy tak silnie naznaczyli obraz sztuki ostatnich dwóch dekad. Cytowany już Łukasz Ratz zanotował: pokazuję procesy, "czyli wszystko to, co dzieje się dookoła nas i w nas... Szukam możliwości technicznych na ich opisywanie i przedstawianie w plastyce". "Podróż" jest propozycją innego opisywania rzeczywistości, w której to indywidualne doświadczenie przeważa nad kolektywnym. Oczywiście "ja" nie zdoła unieważnić zbiorowego "my", ale może zmusić do innego patrzenia.

"Podróż wokół czaszki", Centrum Sztuki Współczesnej - Zamek Ujazdowski, Warszawa, wystawa czynna do 1 sierpnia 2010 r. Kuratorzy: Ewa Gorządek, Stach Szabłowski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2010