Wyłom w twierdzy

Z Katarzyną Pokorną-Ignatowicz rozmawiają Michał Okoński i Marek Zając

TYGODNIK POWSZECHNY: Czy na rynku mediów jest miejsce dla tworzonej przez o. Tadeusza Rydzyka telewizji Trwam?
KATARZYNA POKORNA-IGNATOWICZ: Rynek jest niesprzyjający, ale nie był wcale lepszy, gdy powstawało i odnosiło sukcesy Radio Maryja. Problem w tym, że radio i telewizja to dwa zupełnie różne środki przekazu. Od telewizji oczekujemy przede wszystkim rozrywki. Świetnym przykładem jest telewizja publiczna: wszyscy uważają, że powinna być w niej wysoka kultura i programy edukacyjne, ale jak przychodzi do oglądania, to widz wybiera głupi talk-show w stacji komercyjnej. Na pytanie, czy powinna być dobra telewizja religijna, większość pytanych odpowie, że tak - dlatego co trzeci Polak zapowiada, że będzie oglądać TV Trwam. Ale później, wieczorem, gdy będzie miał do wyboru kilka stacji komercyjnych i trzygodzinne religijne „Rozmowy niedokończone” albo transmisję z Mszy świętej, to mimo szczerego przekonania, że „Rozmowy niedokończone” i Msza są potrzebne, wybierze relację live z domu lidera „Ich Troje”.

Walka o pilota

Pamiętajmy, że typowy członek Rodziny Radia Maryja, podstawowego adresata oferty nowej telewizji, to osoba starsza, mieszkająca na prowincji. Myślę, że wiele z tych osób, jeśli nie większość, mieszka z rodziną. W domu jest na ogół tylko jeden telewizor. Wcale nie będzie łatwo dorwać się do pilota oraz przekonać dzieci i wnuki do oglądania Telewizji Trwam, a nie np. Polsatu. Wielka estyma dla Radia Maryja u tej grupy mogła się brać z tego, że zamykali się z radiem w pokoju, we własnym świecie, często ku zadowoleniu domowników, że nie trzeba się nimi zajmować.

Są ludzie samotni, którzy mają telewizor...
Ale czy będzie ich stać, by na wezwanie o. Rydzyka kupić sobie antenę satelitarną? Czym innym jest tanie radio, a czym innym konwerter i talerz - co więcej, dotychczasowi słuchacze Radia Maryja to najniżej usytuowana finansowo grupa społeczna. Zresztą jak na ironię, przez całe lata na antenie toruńskiej rozgłośni zachęcano do wyrejestrowywania telewizorów jako szkodliwych...

Udział TV Trwam w rynku będzie zatem niewielki - przynajmniej dopóki stacja nie przejmie nadajników naziemnych, np. po telewizji Puls. Na razie Trwam może nadawać tylko przez satelitę i w sieciach kablowych: kablówki obejmują najwyżej kilka tysięcy gospodarstw domowych, ich odbiorcy rekrutują się na ogół z dużych i średnich miast. A to nie jest widownia, na którą zapewne liczy o. Rydzyk.

No właśnie: do kogo ta telewizja ma trafić?
Trzeba zapytać, czy jej założyciele chcą dotrzeć jedynie do Rodziny Radia Maryja, czy do ogółu widzów? To dwa zasadniczo różne pomysły na telewizję. W ogóle telewizja wymaga zupełnie innej formy przekazu niż radio. Radio stawia na przekaz bezpośredni: działa na wyobraźnię, tworzy więź ze słuchaczem. Siłą toruńskiej rozgłośni są ciągnące się godzinami rozmowy na antenie albo np. transmisje modlitwy różańcowej. Siedzę w skupieniu z różańcem w dłoniach i czuję się, jakbym była w kościele. W przypadku telewizji ten efekt raczej nie będzie możliwy, bo telewizor włącza się po to, żeby coś oglądać.

Czym innym jest też telefon do radia, a czym innym ewentualny udział w programie telewizyjnym: pokazywanie na ekranie przez dłuższy czas aparatu telefonicznego i wysłuchiwanie głosu płynącego ze słuchawki to anty-telewizja. Nikt nie będzie przez kilka godzin oglądał „Rozmów niedokończonych”, w których nie będzie żadnych obrazów, tylko statyczne, gadające głowy. Już nie wspomnę o tym, że coś, co w radiu jest atrakcyjne przez niedopowiedzenie (a brak wizerunku powoduje taką tajemniczość), zobaczone na ekranie może rozczarować.

Właściwie nie wiemy, czy o. Rydzyk jest osobowością telewizyjną...
Do tej pory widzieliśmy go w telewizji, jak zasłania kamerę albo się denerwuje. Nie wiemy, jak wypadnie w półgodzinnej audycji na żywo. Czy to nie podkopie jego dotychczasowej charyzmy? Zobaczymy.

Reklamy i fachowcy: konieczne kompromisy

Nie jest powiedziane, że telewizja będzie opierać się wyłącznie na nim. Nie brakuje „fachowców do wynajęcia”: choćby wciąż młodzi, pryncypialnie katoliccy dziennikarze zwani „pampersami”. Czy po upadku Pulsu telewizja Trwam będzie dla nich kolejną szansą?
Znając ich dotychczasowe dokonania, o. Rydzyk powinien być ostrożny: o „pampersach” mówi się różnie. Oprócz wysokich pensji lubią mieć poczucie niezależności, czego o. Rydzyk nie toleruje. Może pojawić się problem: albo zatrudniamy dobrze opłacanych fachowców, domagających się autonomii, albo oddanych o. Rydzykowi społeczników, ale bez telewizyjnego warsztatu. Radio Maryja szczyci się tym, że ludzie pracują w nim za darmo; nie wiem, jak wielu chętnych do pracy społecznej o. Rydzyk znajdzie w przypadku telewizji.

Zatem jeżeli z technicznego punktu widzenia ta telewizja ma być dobra, to o. Rydzyk musi się pogodzić z utratą choćby części kontroli nad stacją?
Jasne. Telewizji nie można robić, jak radia, w garażu, amatorskimi metodami. I telewizja wymaga naprawdę wielkich nakładów. Wiemy, że o. Rydzyk zaciągnął pożyczkę, wiemy też, że choć w Radiu Maryja programowo się od tego odcinał, we wniosku o koncesję wnosił o maksymalną liczbę: 15 proc. czasu antenowego na reklamy. Reklamy więc będą, pytanie tylko - jakie? Spot reklamowy jest przecieżwłasnością reklamodawcy, a nie telewizji. Jak pogodzić dotychczasową ortodoksyjność w sferze obyczajowej z przekazem reklamowym, który bardzo często wykorzystuje stereotypy seksualne? Samo dopuszczenie reklam spowoduje „wyłom w twierdzy”, a powstaje jeszcze pytanie o filmy fabularne, które przecież w telewizji być muszą. Przy totalnej krytyce kultury masowej i zachodniej, jaką prezentuje Radio Maryja, trudno mi sobie wyobrazić ofertę filmową TV Trwam.

Jest wiele tanich, popularnych filmów religijnych...
Przez pierwszy rok można na tej produkcji bazować. Ale co dalej?

Czy są reklamodawcy, którzy mogą być zainteresowani Telewizją Trwam? Czy jej widzowie stanowią atrakcyjny „target”, czyli cel?
Z reklamami jest tak, że producenci, obojętnie jakich towarów, nie chcą być kojarzeni ze skrajnościami. Dlatego właściwie nie ma reklam ani w „Naszym Dzienniku”, ani w „Trybunie” czy u Urbana. Zatem jeśli chce się zarabiać na reklamach, trzeba spuścić z tonu. Każdy nowicjusz na rynku musi się starać o reklamy i w związku z tym to firmy stawiają mu warunki. Myślę, że jednym z nich będzie większa przejrzystość: reklamodawcy będą chcieli dokładnie wiedzieć, kim są odbiorcy i ilu ich jest. I będą chcieli mieć informację z obiektywnego źródła, czyli z badań telemetrycznych. Gdybym była rzecznikiem prasowym Telewizji Trwam powiedziałabym od razu, że telemetria fałszuje rzeczywistość, bo została zainstalowana w tendencyjnie wybranych gospodarstwach domowych, ale nie sądzę, żeby reklamodawcy przejmowali się takimi tłumaczeniami.

Czyli o. Rydzyk po raz pierwszy wystąpi w roli petenta?
Na to wygląda. A przynajmniej będzie negocjował z kimś, kto nie będzie mu natychmiast ustępować.

A co będzie można reklamować w TV Trwam?
Na przykład tańsze proszki do prania i kosmetyki (tu właśnie pojawia się problem z formą reklamy: te wszystkie panie, namydlające się mydełkiem czy spłukujące szampon z włosów jakoś nie pasują do obyczajowej ortodoksji). Może sieć tanich sklepów „Biedronka”? Wszystko, co pokazuje rodzinę, spokój, wspólne pieczenie ciast...

Informując o powstaniu TV Trwam podczas grudniowych obchodów 11. rocznicy Radia Maryja, o. Rydzyk mówił: „Księża biskupi. Tak się pytam, przy was chciałbym zapytać wszystkich, czy chcecie tego, żeby było was widać, a nie tylko słychać, chcecie?”.
Słucham Radia Maryja z przyczyn zawodowych i nie wierzę w te deklaracje. Radio Maryja też powstało i dostało koncesję dlatego, że miało być radiem Episkopatu, głosem Kościoła.

Głos protestu...

Mówi się jednak, że TV Trwam będzie telewizją przede wszystkim edukacyjno-poradniczo-religijną.
Ale jej reporterów widywano już z kamerą podczas niedawnych blokad dróg. Może stać się głosem protestu przeciwko rzeczywistości III RP, wykorzystywać trudną sytuację ofiar transformacji dla budowania swego kapitału. Tylko co taka strategia ma wspólnego z katolicyzmem? Nieszczęście polega na tym, że o. Rydzyk nie stara się pomóc ludziom nieszczęśliwym i skrzywdzonym, których naprawdę jest w kraju sporo, ale instrumentalnie ich wykorzystuje. Tym ludziom nigdy nie daje się na falach Radia Maryja czy w „Naszym Dzienniku” ani pocieszenia, ani wskazówek, jak sobie poradzić, ani nie pomaga się im zrozumieć mechanizmów, które powodują, że znaleźli się w trudnej sytuacji. Utrzymuje się ich tylko w przekonaniu, że wszystko jest skutkiem jakiegoś wielkiego spisku.

Czy będzie to medium na tyle silne i atrakcyjne, by stać się np. tubą Ligi Polskich Rodzin?
Teoretycznie taka możliwość istnieje, na razie jednak to o. Rydzyk decyduje, kogo aktualnie wspiera i z jakich powodów.

Pamiętajmy też o kurczącej się słuchalności Radia Maryja; można przewidzieć, że tendencja spadkowa będzie się pogłębiać. Telewizja Trwam jest zatem „ucieczką do przodu” przed problemami z tym radiem. Podjęte przez Episkopat łagodne i nieśmiałe próby zwrócenia uwagi wiernych na fakt, że program Radia Maryja niekoniecznie jest programem Kościoła, powodują, że u wielu osób rodzi się niepewność. Telewizja będzie czymś nowym, jeszcze „nieskalanym”.

...czy telewizja rodzinna

Czy dobra telewizja religijna może w ogóle odnieść sukces?
Teoretycznie może, w praktyce jest to trudne. Cały problem polega na przetłumaczeniu treści religijnej na język telewizji. Kiedy powstawał język religii, nie było telewizji i radia. Ale okazało się, że w radiu treści religijne naprawdę dobrze się odnajdują. Pozostaje szukać języka dla telewizji, cały czas pamiętając, aby nie zagubić istoty religijnego przesłania, ze świadomością niebezpieczeństwa desakralizacji wiary.

Gdyby Trwam stało się nieźle robioną telewizją rodzinną - taką, jaką miał być według deklaracji założycieli Puls - to stacja ma spore szanse na sukces. Społeczeństwo, przynajmniej jego część, chce telewizji obiektywnej, spokojnej, bez agresji wizualnej i słownej. Pouczający jest tu sukces seriali „Na dobre i na złe” czy „Plebania”. Takie seriale „o wartościach” są formą ewangelizacji. Pokazują ludzi dobrych, z którymi chciałoby się mieć do czynienia na co dzień. Co ważne, pokazują ich w zwyczajnych sytuacjach i miejscach. Widz najpierw zaczyna się zastanawiać nad wartościami, które reprezentują bohaterowie, potem zadaje sobie pytanie, gdzie tych wartości szukać. Może w Kościele - pomyśli zapewne niejeden z tych, dla których wiara była do tej pory czymś obcym. Bo nie jest problemem mówienie o dobru i złu do osób głęboko wierzących. Trzeba trafić do tych, którzy są pomiędzy albo sami nie wiedzą, gdzie są.

Niemniej ciekawa jestem, jak w Rodzinie Radia Maryja wypadłoby badanie na temat „Plebanii”. Mogłoby się okazać, że serial nie jest dobrze odbierany, bo pokazuje księży z ich dylematami i słabościami.

Są jednak takie rodzaje duszpasterstwa telewizyjnego, które odnoszą sukces - np. „Źródło”, chętnie oglądany program dla dzieci.
Talk-show prowadzony przez siostrę zakonną? Tak, to niezły pomysł, ale z góry zakładający światopoglądową otwartość i wykluczający klarowny podział na „naszych” i „obcych”. Może o. Rydzyk ogląda Billa Grahama i innych amerykańskich „telekaznodziejów”? Ale oni łączą przekaz religijny i show, czego Radio Maryja nie akceptuje.

Podsumowując: Trwam ma szanse na sukces, musi jednak spełnić określone warunki. Zamiast „miernych, biernych, ale wiernych” pracowników, zatrudnić telewizyjnych fachowców - tyle że o. Rydzyk będzie musiał zrezygnować z totalnej kontroli nad całym przedsięwzięciem. Wyjść z „okopów św. Trójcy”, nieco otworzyć się na świat - ale oznacza to odstąpienie od dotychczasowej ultraortodoksyjnej linii Radia Maryja. Zamiast światopoglądowej jednomyślności trzeba odważnie podejmować trudne, sporne tematy, a prezentowanie poglądów sprzecznych z opinią o. Rydzyka nie może być równe z wyrokiem natychmiastowego ukamienowania na wizji.

Dr KATARZYNA POKORNA-IGNATOWICZ jest pracownikiem Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ, wykładowcą przedmiotów: Media w Polsce, Etyka dziennikarska, Kościół i media. Ostatnio opublikowała „Kościół w świecie mediów. Historia - dokumenty - dylematy” (i kilka publikacji naukowych dotyczących problemów środowiska dziennikarskiego w Polsce, współczesnych polskich mediów i edukacji medialnej), pracuje nad książką o telewizji w PRL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2003