Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To również koniec epoki, która trwała ładnych kilkaset lat. Legendarna tajemnica bankowa, czyli zasada, że bank nie udziela nikomu (tj. głównie państwu) informacji o swych klientach, odchodzi w przeszłość.
Znamienne, że także wiele krajów uchodzących za „raje podatkowe” – jak Curaçao, San Marino czy brytyjskie tzw. terytoria zamorskie – zdecydowało się dołączyć do tej umowy, dosłownie w ostatniej chwili. Ale dołączyły, uznając najwyraźniej, że opór nie ma już sensu. I tak, w minioną środę, 51 państw podpisało w Berlinie umowę o automatycznej wymianie informacji finansowych (w większości krajów wejdzie ona w życie od 2017 r.). Zasada jest prosta: raz w roku banki i instytucje z danego kraju, np. Niemiec, przekażą innym krajom-sygnatariuszom informacje o aktywności finansowej obywateli tych krajów: o ich kontach, uzyskanych odsetkach, dywidendach, zyskach ze sprzedaży instrumentów finansowych, a także o ich niby-fundacjach (to popularne narzędzie unikania podatków) itd. Dzięki temu urzędy skarbowe otrzymają wymarzony instrument kontroli obywateli, by udaremnić wyprowadzanie pieniędzy za granicę w celu unikania podatków.
Jeszcze niedawno taka umowa była nie do pomyślenia. Że doszła do skutku, przypisać można nie tylko globalizacji („To krok w kierunku światowego urzędu skarbowego” – prorokował niemiecki „FAZ”, lektura obowiązkowa finansistów), ale – już prędzej – kryzysowi. A minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble, gorący jej zwolennik, idzie dalej: zapowiada, że trzeba się zabrać za międzynarodowe koncerny, by „ukrócić ich przekręty podatkowe”. „Unikanie płacenia podatków jest nie tylko nielegalne, ale też niemoralne”; takich oszustów należy traktować „jak zwykłych złodziei” – to z kolei brytyjski minister George Osborne.
Jednak na tę umowę warto spojrzeć nie tylko w aspekcie, który opisali obaj politycy. Można traktować ją też jako probierz dla zmian społeczno-kulturowych. Bo tajemnica bankowa kształtowała nie tylko myślenie o finansach (i to nie wyłącznie milionerów, lecz w krajach zamożnych również sporej części klasy średniej), ale wyznaczała też jedną z granic prywatności w relacji państwo–obywatel. I współokreślała tożsamość wielu społeczeństw – bynajmniej nie tylko szwajcarskiego.
Akurat Szwajcaria umowy nie podpisała. Ale Szwajcarzy od dawna są pod taką presją Europy i Ameryki, że można powiedzieć, iż zostali niemal rzuceni na kolana. I upokorzeni: w minionych latach szwajcarskie banki co chwila zmuszano – brutalnie, bo szantażem: groźbą upadłości – do ujawnienia danych swych klientów. Kończy się więc epoka, w której, jak to niegdyś ujął pewien szwajcarski polityk (lewicowy zresztą), klienci banków mogli być pewni, że ich tajemnica jest „nienaruszalna jak zakonnica”.