Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prezes wpadł we własne sidła – wąskie grono wiernych wciąż ufa jego geniuszowi, sprawiając, że układ nie jest w stanie skorygować samobójczego kursu. Przekonanie, że to wszystko jest wykonalne, łączy jednak rozochoconych zwolenników PiS i jego wystraszonych przeciwników. Silne zaangażowanie medialnego zaplecza obozu władzy zawęża pole manewru organów ustawowo podejmujących decyzje.
I rząd, i sejmowa większość starają się więc omijać kolejne rafy, które stają na drodze zamiaru prezesa. Tyle że manewry podejmowane celem ominięcia raf wcześniejszych wyprowadzają na kolejne. Z wypowiedzi kluczowych aktorów oraz z przecieków dostarczanych przez organy centralne i lokalne wyłania się rozpaczliwy obraz. Całe przedsięwzięcie próbuje się zrobić metodami partyzanckimi, w czasach paraliżu organizacji. Problemy potęgowane są przez obraźliwe wypowiedzi i uwłaczające decyzje, zrażające personel kolejnych instytucji. W efekcie nikt spoza Nowogrodzkiej nie ma najmniejszej ochoty tego robić, w szczególności zaś wykazywać się konieczną w tej sytuacji inicjatywą, elastycznością, pomysłowością czy wreszcie poświęceniem.
Najlepszym przykładem są rekomendacje ministra zdrowia. Choć generalnie zaakceptował ideę głosowania korespondencyjnego, to ostateczną decyzję uzależnił od konkretnych technicznych i organizacyjnych rozwiązań. Do ich wymyślenia najwyraźniej nie zamierza się przyłożyć. To wszak oznaczałoby konieczność przyznania, że tego się przecież nie da zrobić do maja. Ale tę wieść powinien prezesowi zanieść ktoś inny. Mamihlapinatapai – to słowo z wymarłego już języka Jagan, plemienia z Ziemii Ognistej, oznacza: bezskutecznie spoglądać na innych w nadziei, że ktoś zrobi to, co jest przez wszystkich pożądane. Wiele wskazuje na to, że opisuje sytuację w obozie władzy, gdy chodzi o odwołanie majowych wyborów.
CZYTAJ WIĘCEJ: