Wszystkie dopływy Nilu

22.10.2018

Czyta się kilka minut

Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /
Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /

Szanowny Panie,

wyszłam z kina, po seansie Pana ostatniego filmu, czyli „7 uczuć”, o godzinie 17, gdyż szczęśliwie mam zawód pozwalający mi czasem na pójście do kina wtedy, gdy wielu innych ludzi wciąż jeszcze siedzi w pracy. Szalenie się cieszę z tego, zwłaszcza w takich momentach jak ten ostatni. W poniedziałek bowiem, o godzinie 15, sala kinowa warszawskiej Luny daleka była od weekendowego amoku multipleksów i mogliśmy sobie wszyscy, siedząc bezpiecznie z dala od siebie, przeżywać to, co na ekranie, i wycierać łzy w rękawy swetrów i koszul bez poczucia, że ktoś dyszy nam popcornem w szyję, podczas gdy nam właśnie serce trochę pęka. Bo nie da się ukryć, że widziałam, jak ludziom serce trochę pękło, i że niektórzy z nich płakali, gdy już zapalono światła. W podobnej ciszy i z pochylonymi głowami wychodzili ostatnio widzowie z „Kleru”, z tym że cisza po filmie „Kler” był ciszą z powodu Onych, a tu była cisza z powodu Nas. I nie dziwię się wcale, żeśmy mieli gardła ściśnięte i nie chciało się nam z nikim gadać. Postulowałabym, żeby na bilecie jak na paczce fajek minister zdrowia ostrzegał: „Oglądanie tej produkcji doprowadzić może do pierwszego od dawna płaczu z powodu tęsknoty za uczuciami, jakie nosiliśmy w sobie, gdy byliśmy dziećmi, a którym od dekad nie pozwalamy na dostęp do siebie. Bo tak nas wszystkich wychowywano”.

Szanowny Panie Marku, mam wrażenie, że ubrawszy Andrzeja Chyrę i Michała Koterskiego w krótkie gacie, każąc Małgorzacie Bogdańskiej i Katarzynie Figurze skakać w gumę i wpinając Gabrieli Muskale idiotyczną spineczkę w loczki, dotarł Pan do naszej wielkiej zbiorowej, polskiej tajemnicy, która brzmi: jesteśmy – wszyscy razem i każdy z osobna – tacy właśnie cholernie nieszczęśliwi, zgryźliwi, sfrustrowani, niechętni innym, pozamykani, nieumiejący się cieszyć swoimi sukcesami, wiecznie rozczarowani sobą i światem, spodziewający się głównie wszystkiego, co złe, podejrzliwi wobec szczęścia oraz straszliwie przez to wszystko wściekli, bo zupełnie nie znamy samych siebie. Nigdy bowiem to, jacy jesteśmy naprawdę, nikogo nie obchodziło. Więc i nas w końcu przestało.

Znamy się, owszem, na wielu rzeczach: na pracy, na sporcie, na samochodach i kosmetykach, na polityce, na medycynie. Nawet na Kościele i na orzeczeniach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Na szczepionkach. Na życiu prywatnym celebrytów. Ale na sobie samych się zupełnie nie znamy.

Na początku seansu pokazuje Pan cytat z Wiktora Osiatyńskiego, który powiada, że wielu się rzeczy w szkole uczył, ale nikt go tam nie nauczył, że jest siedem podstawowych uczuć, i że trzeba je umieć wyrażać. Co się z człowiekiem dzieje, gdy tych uczuć nie tylko nie potrafi wyrazić, ale również nie ma pojęcia, że je odczuwa – widziałam wiele razy w swoim życiu. I wszystkie te razy były nieszczęśliwe. A Pan to wszystko podsumował, dając aktorom na powrót stać się dziećmi, które niemal systemowo oduczane są wiary w wagę swoich emocji. Wychodzisz z domu rodzinnego, kończysz szkołę, znasz, człowieku, wszystkie dopływy Nilu, wiesz coś tam o Łokietku, wiesz, co to nibynóżka oraz jak zrobić rozbiór zdania podrzędnie złożonego, ale za cholerę nie znasz siebie.

„Wyszedłem z dzieciństwa jak z domu wariatów” – ten cytat z Korczaka przypomniał Tadeusz Sobolewski pisząc recenzję z Pana filmu. Otóż to.

Wygląda więc na to, że zrobił Pan, Szanowny Panie Marku, film o tym, dlaczego w Polsce osób cierpiących na różne zaburzenia psychiczne jest już około 7,5 miliona. O tym, dlaczego w latach 2008-15 liczba sprzedawanych w naszym kraju opakowań antydepresantów wzrosła o prawie jedną trzecią i z jakiego powodu aż 1,5 miliona Polaków co miesiąc udaje się do apteki po te środki.

Profesor Filip Rybakowski, psychiatra, mówił w wywiadzie o życiu psychicznym rodaków: „Ukryta depresja to ogromny problem społeczny. Mówimy o kilku milionach osób na wsiach, w miasteczkach, w »zwykłych« osiedlach metropolii. O emerytach, wdowach, samotnych matkach, nastolatkach i oczywiście nie tylko. Część z tych osób chodzi regularnie do lekarza, nawet wydawałoby się zbyt często. A to z bólem brzucha, a to głowy, a to kręgosłupa. A to z dusznością, kołataniem w klatce piersiowej czy niestrawnością. Dostają jakiś lek, trzy dni zwolnienia. Latami leczeni są objawowo. Część chodzi za każdym razem do przypadkowych lekarzy, którzy nie znają ich historii”.

Adaś Miauczyński przychodzi w końcu na terapię, bo najwyraźniej jest już pod ścianą, życie mu się sypie, co rano budzi się „w zupełnej rozpaczy”, czuje tylko gniew i żal, nic więcej w sobie wykrzesać nie potrafi. W ostatniej scenie filmu psychoterapeutka wspaniałym głosem Krystyny Czubówny pyta pacjenta Miauczyńskiego o to, co czuje po przejściu terapii. A on jej mówi, że wstyd. „To dobrze” – powiada ona. „Dobrze, że czuję wstyd?” – dziwi się Adaś Miauczyński. „Dobrze, że pan wie, co pan czuje”.

Szanowny Panie Marku – mam nadzieję, że liczba widzów Pana filmu też pójdzie w miliony. Co najmniej w te 7,5 miliona.

Łączę wyrazy szacunku. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018