Nasza mała golgota

Koterski każe nam przejrzeć się w cierpieniu swego bohatera, ale jednocześnie pokazuje fałszywy podtekst tej prywatnej martyrologii. Umiejmy dostrzec Chrystusa w innych, nie doszukujmy się Go w sobie - bo ujrzymy zaledwie Jego żałosną karykaturę.

24.04.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

"Wszyscy jesteśmy Chrystusami" to film arcypolski. Polski do bólu. Gdyby ktokolwiek nieznający się na rzeczy zapytał mnie o to, jacy tak naprawdę jesteśmy, prawdopodobnie najpierw odesłałabym go do "Dzienników" Gombrowicza. A potem pewnie do filmu Koterskiego.

Czy dlatego, że zawsze uważaliśmy się za Chrystusa narodów? Że mimowolnie obnosimy się z naszym "kompleksem wyższości"? Że jako nacja objawiamy nieumiarkowany pociąg do ognistych trunków i zwykliśmy do tej prozaicznej słabości dorabiać górnolotne ideologie? Że gdy mówimy o polskości, mimowolnie ciśnie się nam na usta religijna retoryka - choć najczęściej niestety w groteskowym, bogoojczyźnianym wydaniu?

U Koterskiego znajdziemy po trosze to wszystko. Arcypolski jest również język, jakim reżyser stawia bolesną diagnozę; wypada się tylko modlić, by na użytek zagraniczny nie "zarżnięto" retorycznej polskości tego filmu, jego swoistej poezji. Jednak najbardziej polski w filmie Koterskiego jest sposób widzenia człowieka - istoty upadłej, przegranej, tragicznej - z perspektywy romantycznej ironii. Trudnej do przełknięcia i zawstydzającej nas wszystkich.

Adaś Miauczyński (Marek Kondrat), sfrustrowany świr-inteligent znany z poprzednich filmów Koterskiego, tym razem opowiada nam o golgocie, jaką zgotował sobie i najbliższym z powodu swego uzależnienia od alkoholu. W rozmowie z dorosłym synem (w tej roli syn reżysera, Michał Koterski) rozlicza się z dawnych grzechów. Przed nami pojawia się jego młodsze wcielenie (Andrzej Chyra) - boksujący się z życiem adiunkt kulturoznawstwa, który osiągnąwszy wiek zaledwie chrystusowy, czuje się człowiekiem kompletnie przegranym. To poczucie dotknęło go jednak znacznie wcześniej. Kiedy prowadził do ołtarza rzekomą wybrankę swego życia, już miał w ustach przedsmak swojej małej golgoty. Na wieść o rychłym ojcostwie przybrał rysy najprawdziwszego męczennika. Runęły w gruzy ambitne plany. Zaskrzeczała pospolitość i rutyna. Mieszkanie z meblościanką w bloku z wielkiej płyty stało się więzieniem.

Adaś - nałogowy alkoholik - zdobędzie się jednak na siedmioletnią abstynencję. Ale jej cud skończy się, kiedy opiekuńczy "Anioł Straż" ustąpi miejsca podszeptom fałszywych aniołów. To one dadzą niepijącemu alkoholikowi upragnioną dyspensę. Drapieżna ironia Koterskiego polega na tym, że ten przełomowy moment, moment upadku, następuje dokładnie w wigilię Bożego Narodzenia, kiedy choinka już ubrana i rodzina Miauczyńskich zasiada do wieczerzy. Największa polska świętość - ten cudowny wieczór, kiedy wszyscy przez chwilę wydajemy się sobie lepsi - zostaje przez Adasia podeptana. Na oczach kilkuletniego syna pada porąbana tasakiem choinka. Trwałym następstwem tej nocy będzie strach, który mały Sylwek, a potem dorosły Sylwester będzie odczuwał na widok ojca.

Bodaj największym nieszczęściem trzech pokoleń Miauczyńskich (bo w filmie pojawia się także postać ojca Adasia) jest poddanie się swoistemu fatalizmowi. Można mówić o dziedzicznej skłonności do uzależnień, o nakręcanej przez lata spirali przemocy i autodestrukcji, o bezwiednym powielaniu błędów naszych rodziców. Najbardziej jednak znaczący jest ów nimb męczeństwa, który każe nam widzieć w sobie przede wszystkim ofiary. Jak refren (albo polska wersja antycznego chóru starców) pobrzmiewają litanie narzekań w wykonaniu zapijających swe żale kumpli bohatera.

Adaś jest jednym z nich. Odczuwa dotkliwie ciężar własnego krzyża, ale jednocześnie nie widzi, jak bardzo sam jest ciężarem dla innych. Dlatego też tytuł filmu zdaje się bardziej ironiczny niż empatyczny. Koterski pochyla się nad cierpieniem Adasia, każe nam przejrzeć się w tym cierpieniu, ale jednocześnie zmusza, byśmy dostrzegli fałszywy podtekst prywatnej martyrologii. Umiejmy dostrzec Chrystusa przede wszystkim w innych - zdaje się brzmieć zawarty w filmie przekaz. Nie doszukujmy się Go w sobie, bo ujrzymy zaledwie Jego żałosną karykaturę.

Niezwykle cenne w filmie Koterskiego jest pokazanie choroby alkoholowej w sposób wolny od kokieteryjnego gawędziarstwa i mitologizacji. Reżyser wie, o czym mówi, nie boi się dosadności i dosłowności, odziera nałóg z romantycznego powabu i aury tragicznego naznaczenia. Za problemami narkotykowymi Sylwka (swoją drogą ów wątek uważam za najbardziej powierzchowny i najsłabiej wygrany) stoi nie żaden "adres genetyczny", ale grzech zaniechania, egoistyczny wymiar rozpaczy, noszona z namaszczeniem cierniowa korona, której Adaś przez lata nie zdołał zauważyć na głowie własnego syna.

Kiedy rozmawiają po latach, wierzymy, że wreszcie dociera do niego prawdziwy sens listu św. Pawła do Koryntian. Że dostrzega Chrystusa tam, gdzie On naprawdę jest. Dopiero wtedy mogą spełnić się słynne słowa Jana Pawła II wygłoszone ongiś na Placu Zwycięstwa. W jednej ze znakomitych scen knajpianych Adaś parodiował te słowa w pijackim amoku. Objawiła się wówczas cała przepaść, która dzieli nasze podejmowane pod wpływem uniesień deklaracje od codziennej życiowej praktyki. Na szczęście Koterski dał swojemu bohaterowi szansę na wypełnienie tych słów treścią. Adaś w końcu podniesie się z upadku. Dzięki brawurowym kreacjom (przede wszystkim Andrzeja Chyry) nie będzie nam trudno w to nawrócenie uwierzyć.

Koterski od początku przemawia językiem religijnych odniesień. Czasem są to analogie zbyt dosłowne, niedające marginesu innej niż ewangeliczna interpretacji. Ale na szczęście dzięki całej złożoności postaci Adasia ów biblijny kontekst coraz to nabiera oddechu. Wystarczy spojrzeć na drugoplanowe postaci dramatu - żonę bohatera czy jego matkę - by zobaczyć, jak różne są odcienie prostych z pozoru relacji.

Matka, która raz objawia się Adasiowi jako stojąca pod krzyżem mater dolorosa, innym razem jest już tylko toksyczną kwoką, by wreszcie zmienić się w złaknionego najprostszych gestów człowieka, kruchego i samotnego w godzinie śmierci. Żona Adasia zdaje się zrazu ratunkiem, biblijną Weroniką, zaraz potem przekleństwem, a za chwilę cierpiącą niezasłużone męki ofiarą, nieludzko cierpliwą, ale i karmiącą się najbardziej ludzkim resentymentem.

Sam Adaś nosi w sobie cechy Chrystusa, a jednocześnie przypomina jego najbardziej groteskowe wcielenie. Niezwykłość filmu Koterskiego polega bowiem na tym, że ośmieszone zostaje okrutnie nasze powierzchowne przywiązanie do religijnych symboli, ich strywializowanie i funkcjonalne traktowanie. A jednocześnie twórca "Życia wewnętrznego" pokazał, jak bardzo my wszyscy - czy tego chcemy, czy nie - jesteśmy mentalnie zakorzenieni w języku religii. I jak trudno byłoby nam znaleźć inny idiom, by mówić o polskości czy w ogóle - o naszym człowieczeństwie.

Teatralny, niełatwy, często drażniący w odbiorze film o upadku i odkupieniu aż roi się od krzywych zwierciadeł, smakowitych epizodów i lingwistycznych figur. Przy wszystkich ryzykownych chwytach pozostaje jednak bardzo osobistym wyznaniem, próbą podzielenia się własnymi wątpliwościami i tęsknotą za byciem choć trochę lepszym. Jest czymś znacznie więcej niźli tylko szyderstwem.

"WSZYSCY JESTEŚMY CHRYSTUSAMI", scen. i reż. Marek Koterski, zdj. Edward Kłosiński, muz. Jerzy Satanowski, wyst. Andrzej Chyra, Marek Kondrat, Michał Koterski, Joanna Traczykowska, Małgorzata Bogdańska, Tomasz Sapryk, Marcin Dorociński i inni. Prod. Polska 2006. Dystryb. Vision.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2006