Wśród ludzi

Kardynał Franciszek Macharski należy do dostojników kościelnych, którzy chodzą po mieście jak każdy śmiertelnik. Niby nic nadzwyczajnego, ale nie wiem, czy w innych stolicach kościelnych metropolii w Polsce często się spotyka biskupa metropolitę idącego wśród ludzi ulicami.

04.09.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Tym, którym się takie spotkanie nie przytrafiło, powiem, że jest to przeżycie miłe. Nie mówię tylko o sobie. Widziałem, jak rozpromieniały się twarze przechodniów, kiedy w chudym, wysokim, ubranym jak zwykły ksiądz człowieku rozpoznawali swojego Kardynała. Najbardziej ta zwyczajna obecność została doceniona w dniach modlitwy za umierającego Papieża. SMS przesłany z Rzymu do modlących się na Błoniach był tylko potwierdzeniem tej bliskości, podobnie jak ciepłe przemówienie do krakowian oczekujących na Kardynała pod kurią po powrocie z konklawe.

Słowa wdzięczności wobec Kardynała Macharskiego w zapowiadającym ingres liście biskupów pomocniczych Krakowa oraz w inauguracyjnej homilii nowego Arcybiskupa są więc czymś więcej niż zwyczajną kurtuazją. Słusznie we wspomnianym liście powiedziano, że ingres nowego metropolity jest także uroczystym wyrażeniem wdzięczności metropolicie odchodzącemu.

Odchodzącemu? Kardynał zamieszka w Krakowie, przy klasztorze ubogich sióstr św. Brata Alberta, i nadal będzie chodził znanymi sobie od dziecka ulicami Krakowa. Z pewnością jako “arcybiskup-senior" (tak się w Polsce ten status określa) nie będzie bezrobotny. Nadal będzie uczestniczył w pracach Konferencji Episkopatu i Kongregacjach Stolicy Apostolskiej, no i oczywiście nadal będzie kontynuował pracę duszpasterską.

Byłby to może czas na podsumowanie blisko dwudziestu sześciu lat rządów Kardynała Metropolity, ale gruntownego podsumowania dokonano niedawno, na 25-lecie (w księdze “Archidiecezja Krakowska na przełomie Tysiącleci" wydanej przez Uniwersytet Jagielloński i Papieską Akademię Teologiczną, a także na naszych łamach), i dlatego dziś wolę napisać o wdzięczności, a raczej wskazać niektóre do niej tytuły, często mało znane, bo Kardynał zawsze przejawiał wyraźną niechęć do autoreklamy.

Był bodaj pierwszym arcybiskupem w PRL mianowanym bez konsultacji z władzami PZPR. O jego wyborze zadecydował Papież i nikt więcej. I od razu wszedł do Komisji Wspólnej prowadzącej rozmowy z komunistycznymi władzami. Godzi się dziś przypomnieć, że jego stanowczości zawdzięczamy (my, to znaczy “Tygodnik Powszechny") powiększenie limitowanego wtedy nakładu. Także on podczas owych posiedzeń zakwestionował sposób działania cenzury.

Kiedy po wprowadzeniu stanu wojennego Jan Paweł II pytał go, jak najlepiej dopomóc Polsce, Kardynał poprosił Papieża o kanonizację bł. Maksymiliana Kolbego oraz o beatyfikację Brata Alberta. On sam zaś wspierał akcję pomocy internowanym i ich rodzinom; siedzibą komitetu niosącego taką pomoc była przecież jego rezydencja. Odwiedzał internowanych w Gołdapi, Wiśniczu, Wadowicach. W Komisji Wspólnej walczył o zwolnienie z internowania matek, które w domu zostawiły dzieci.

Jedna ze spraw wielkich tego okresu, i tytuł do wdzięczności, to rozwiązanie sporu o klasztor karmelitanek w Oświęcimiu. Kardynał kiedyś wyznał, że nigdy w życiu nie czuł się tak samotny jak wtedy, kiedy borykał się z tą sprawą. Przy jego walnym udziale dramatyczny i bolesny konflikt został zażegnany; powstałe wtedy oświęcimskie Centrum dobrze służy ludziom, a siostry karmelitanki chwalą Boga w nowym klasztorze.

To kategoria wydarzeń nadzwyczajnych. Ale kolejny tytuł do wdzięczności to sprawy zwyczajnej codzienności rządów archidiecezją. Noszą one na sobie znamię tego, co Jan Paweł II nazwał “wyobraźnią miłosierdzia", a co w biograficznym eseju jubileuszowym ks. Grzegorz Ryś odniósł do Kardynała Franciszka. “Każdego roku na przykład - pisze ks. Ryś - Kardynał jada wigilię z chorymi księżmi mieszkającymi w Domu w Swoszowicach (zwykle ok. godz. 15, gdyż późnym wieczorem spotyka się także na kolacji z krakowskimi klerykami). W 1989 roku Metropolita wybrał się także na wigilię z bezdomnymi w przytulisku w Prokocimiu. 24 grudnia 1993 r. najpierw był w Swoszowicach, potem na wigilii i kolędowaniu z bezdomnymi na Dworcu Głównym, później u kleryków, a wreszcie (o godz. 23) odprawił Pasterkę w więzieniu na Montelupich. Od tego roku wigilia z bezdomnymi (na Dworcu Głównym, a od 1998 r. u Franciszkanów) stała się nieusuwalnym wydarzeniem w programie zajęć Ks. Kardynała. Tradycją stały się także jego Bożonarodzeniowe spotkania (Msza św., opłatek) z Polakami przyjeżdżającymi na Święta z Kazachstanu".

Tak było przez 26 lat. Nie wyliczam tu “dzieł", których zapis można - jeśli się uważnie szuka - znaleźć we wspomnianej księdze jubileuszowej, ale chcę pokazać człowieka, biskupa, który np. odwiedzając hospicjum w Nowej Hucie (a czynił to wielokrotnie), nie kroczył przez sale, ale siadał przy łóżkach chorych i rozmawiał. Tego rodzaju wizyty trwały długo i nigdy nie było w nich pośpiechu. Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach jest symbolem lat tej posługi. Razem z sanktuarium rosły w całej archidiecezji dzieła miłosierdzia. Taką drogę wybrał Kardynał Macharski, chcąc kontynuować dzieło poprzedników: kardynałów Adama Stefana Sapiehy i Karola Wojtyły.

Wspomnę jeszcze listy pasterskie, bo to też poważny i nie zawsze doceniany tytuł do wdzięczności. Te listy były zawsze krótkie, rzeczowe, pisane normalnym językiem i skupione na jednym temacie. Niektóre z nich głęboko poruszały.

Można jeszcze przypomnieć dostępność dla każdego: żeby być przyjętym, wystarczyło usiąść w salonie-poczekalni i uzbroiwszy się w cierpliwość - czekać.

I wreszcie rzecz trudna do opowiedzenia. Metropolita krakowski, od dawna związany przyjaźnią z księdzem, potem biskupem, kardynałem i papieżem Wojtyłą, od początku pontyfikatu pokazywał, jak zachować właściwy stosunek do Ojca Świętego. Osobiste więzy w niczym nie zmniejszały respektu, raczej wprost przeciwnie. W publicznym i prywatnym mówieniu o Janie Pawle II miłość i szacunek tworzyły niezwykłą jedność.

“Tygodnik Powszechny", chociaż żyje pod dachem Pałacu Biskupiego, nigdy nie był i nie jest pismem dworskim. Zresztą żaden z kolejnych arcybiskupów krakowskich tego się od nas nie spodziewał ani nie wymagał. Akceptowali nas - jak się to mówi - z dobrodziejstwem inwentarza, jako byt samodzielny i odpowiedzialny. Choć Kardynał czasem “Tygodnikiem" zachwycony nie był i choć miewał z naszego powodu przykrości, chociaż zdarzyło się, że i my nie rozumieliśmy motywów jego decyzji nas dotyczącej, bliskość pozostała i pozostanie. Pozostaje też wdzięczność - i radość, że dziś albo jutro w szczupłym, wysokim księdzu mijanym na ulicy znów rozpoznamy naszego Kardynała.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2005