Współcześni Kumanowie

Nie bardzo wiemy, co zrobić ze spuścizną Papieża-Polaka. Odruchowo kupujemy opasłe tomy wydanych przez niego dokumentów i... onieśmieleni odstawiamy na półkę. Chętniej sięgamy po zwięzłe wprowadzenia do jego nauczania. Ukazało się już ich kilka. Ostatnio - niewielka książeczka "Zawierzyć Prawdzie o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego.

07.08.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Jest to zbiór homilii wygłoszonych przez o. Kłoczowskiego podczas niedzielnych "dwunastek" w dominikańskim kościele w Krakowie, niedługo po śmierci Papieża (między 17 kwietnia a 25 września 2005 r.). Były one rok temu publikowane na łamach "Tygodnika", o czym wydawca książki - Wydawnictwo Literackie - zapomniał poinformować. Zebrane w całość pozwalają jakby jednym rzutem oka zorientować się w głównych ideach poprzedniego pontyfikatu, o wadze którego nikogo przekonywać nie trzeba.

Hasło "zbiór homilii" to nie najlepsza rekomendacja; zwykle takie pozycje kojarzą się ze schematyzmem, pouczeniami, ckliwymi przykładami z życia, moralizatorstwem. W tym jednak przypadku gatunek literacki stanowi o sile i wartości książki. Nie tylko dlatego, że autor jest wybitnym kaznodzieją. Znaczenie ma również to, że jako dominikanin przynależy do szczególnej tradycji kaznodziejskiej.

Szkoła Dominika

Korzeniami sięga ona charyzmatu św. Dominika, który wraz ze swoim biskupem Diego zrezygnował z głoszenia Ewangelii ex cathedra, zsiadł z konia (oznaki ówczesnego statusu społecznego) i na piechotę poszedł prowadzić dysputy ze zbuntowanymi Albigensami. Szybko znalazł naśladowców, z których powstał Zakon Kaznodziejski. Oprócz głoszenia kazań, jego filarami stała się modlitwa i solidne studium, na co kładł nacisk Założyciel. Podjął on też, jak się wówczas wydawało, decyzję szaloną: zanim młody zakon zdążył okrzepnąć, rozesłał braci w niewielkich grupach po całej ówczesnej Europie (wtedy to na polskie ziemie powrócił św. Jacek - pierwszy Polak w Zakonie Kaznodziejskim). I jeszcze jedna informacja, ważna dla charakterystyki dominikańskiego kaznodziejstwa: szeregi pierwszych dominikanów zasilili wędrowni samozwańczy kaznodzieje, przekonani, że posiadają od Boga specjalną łaskę głoszenia - "gratae praedicationis" (wspierając dominikanów, Kościół próbował m.in. oswoić bujnie rozwijające się wówczas "dzikie" kaznodziejstwo). Do dzisiaj dominikanie wierzą w ten charyzmat. Można traktować to poważnie bądź sceptycznie odrzucić, faktem jest jednak, że wiara w tę łaskę przynosi całkiem przyrodzone efekty: swobodę głoszenia i brak kaznodziejskiego namaszczenia. Kto wie, czy właśnie te cechy nie wyróżniają dominikanów najbardziej.

Punkt widzenia słuchaczy, oparcie w solidnym studium, odwaga podejmowania wyzwań oraz... poczucie humoru (efekt "gratae praedicationis") charakteryzują też homilie o. Kłoczowskiego - głoszone przecież u stóp grobu św. Jacka. Choć w zamieszczonym na okładce książki krótkim komentarzu Autor wyjaśnia, że starał się poszukiwać w encyklikach odpowiedzi na pytania, które sam sobie stawia, to pytania te dotyczą przede wszystkim zmagań z życiem współczesnego człowieka - słuchacza kazań o. Kłoczowskiego. Jaki jest najgłębszy sens życia? Jak bronić się przed pokusą postawy: "Chrystus - tak, Kościół - nie"? Skąd się bierze nasza nieufność wobec Boga? Jaki sens ma codzienna, często nudna praca? Czym jest wiara? Dlaczego tak trudno jest się nam nawzajem porozumieć?

Komentarze do papieskich odpowiedzi na powyższe pytania są tyleż proste, co głębokie. Nierzadko Autor odwołuje się do swojej filozoficznej erudycji. Odkrywa w myśli Jana Pawła II ślady refleksji Heideggera, Teilharda de Chardin czy filozofów dialogu. Przywołuje Sartre'a, Dostojewskiego i Simone Weil. Przypomina społeczny i kulturowy kontekst, w którym powstawały encykliki. Znajdziemy też anegdoty: na przykład opowieść o spotkaniu ze szwedzkimi pastorami wybierającymi się... na Jasną Górę. Całości przyświeca jeden cel: przybliżyć czytelnikowi nauczanie Papieża zawarte w jego czternastu encyklikach - jakby przełożyć je na język codziennych zmagań. Czy można jednak na kilku zaledwie stronach streścić myśl zawartą w często ponad stustronicowych dokumentach?

Tajemnica tkwi w metodzie przyjętej przez autora "Zawierzyć Prawdzie". Żadna z homilii nie jest streszczeniem kolejnej encykliki. O. Kłoczowski wybiera zaledwie kilka myśli ujętych przez Papieża w zwięzłe, zapadające w pamięć zdania i skupia się na ich znaczeniu. Pokazuje ich implikacje dla naszego życia, rozumienia własnej wiary i własnego człowieczeństwa. "Człowiek nie może żyć bez miłości"; "Wszystkie drogi Kościoła prowadzą do człowieka; człowiek jest drogą Kościoła"; "Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem"; "Człowiek nie jest stworzony, by żyć samotnie" - oto niektóre z nich. Ta metoda współgra z psychologią czytania. Zwykle to właśnie poszczególne myśli z naszych lektur zapadają nam w pamięć. Te z papieskich encyklik powinniśmy sobie przyswoić i próbować rozpoznawać ich sens w konkretnym życiu.

Czyny wewnętrznie złe

Forma zwięzłej homilii ma też - co oczywiste - swoje słabe punkty. Niektóre poruszane przez Papieża problemy po prostu trudno przedstawić w kilku akapitach. W wyjaśnieniu, na czym polega grzech przeciwko Duchowi Świętemu (encyklika "Donum et vivificantem"), o. Kłoczowski wskazał na jakby "rozcieńczony" skutek tego grzechu, jakim jest współczesny zanik poczucia grzeszności, np. w sferze zachowań seksualnych. Zabrakło miejsca na wspomnienie drugiej strony medalu - religijnego rygoryzmu, który "wmawiał" grzech tam, gdzie go nie było. Współczesna niewrażliwość i swoboda jest w pewnej mierze psychologiczną reakcją na ten wielowiekowy rygoryzm.

Także "mówiony" język homilii niekiedy nie zapewnia dostatecznej precyzji. Dostrzec to można w omówieniu najbardziej "technicznej" z papieskich encyklik: "Veritatis splendor". Encyklika ta, jako jedyna skierowana tylko do biskupów, porusza zagadnienie fundamentów nauczania moralnego Kościoła. "Papież rozważa klasyczny problem wszystkich refleksji etycznych: co jest podstawą oceny naszych czynów. Powiada się czasami, że cel uświęca środki. Jeżeli przyjąć takie kryterium, to podstawą do oceny czynu stają się konsekwencje, które z niego wypływają. (...) Inni powiadają, że najważniejsza dla oceny czynu jest intencja sprawcy" - zauważa o. Kłoczowski i konkluduje: "Autor encykliki jest stanowczy: decyduje nie cel, który miałby uświęcać środki, nie najlepsze nawet intencje, ale obiektywna wartość czynu, zasadzająca się na odniesieniu do samego przedmiotu". Zwłaszcza to ostanie zdanie nie całkiem jest zrozumiałe. Choć problem wydaje się czysto teoretyczny, ma jednak ważne konsekwencje dla naszego życia moralnego, dlatego warto go obszerniej przedstawić.

Etyka katolicka wyróżnia czyny proste i złożone. Czynem prostym jest np. zapalenie lampki. Chcę, żeby zrobiło się jasno - to motyw, czyli "cel podmiotowy" czynu; czynność doprowadzająca do przepływu prądu przez włókno żarówki to "cel przedmiotowy", "przedmiot czynu" albo jego "skutek naturalny" (pojęcie używane przez etyków). Czyn prosty może być wprzęgnięty w łańcuch innych czynów prostych prowadzących do jakiegoś jednego celu. Chcę na przykład ukończyć pisanie recenzji, a zrobiło się ciemno, więc zapalam lampkę. Samo zapalenie światła jest czynnością moralnie obojętną, ale ponieważ cel ogólny - ukończenie recenzji - jest moralnie dobry, można powiedzieć, że w tym przypadku "cel uświęca środki" (zapalenie lampki). Moralnie obojętny czyn prosty może się natomiast stać moralnie zły ze względu na motyw i okoliczności. Tak byłoby np., gdyby esbek albo esesman zapalał lampę, której strumień oślepiałby przesłuchiwanego więźnia.

Jan Paweł II broni stanowiska, że wśród czynów prostych są takie, które są zawsze moralnie niegodziwe, niezależnie od okoliczności i motywów. Są "wewnętrznie złe", gdyż godzą w dobro osoby - naruszają dobra koniecznie związane z jej wartością lub warunkujące osobowy rozwój człowieka. Takimi dobrami są np. życie, godność, wolność, możliwość kształcenia się (ich współczesny katalog zawiera Karta Praw Człowieka). Akty wymierzone przeciw nim nigdy nie "uświęcą się", nawet jeśli zostaną wprzęgnięte w łańcuch czynów prowadzących do szczytnego celu. Wśród czynów wewnętrznie złych Jan Paweł II wymienia też praktyki antykoncepcyjne "z rozmysłem prowadzące do pozbawienia aktu małżeńskiego płodności". Można zapytać, czy biologiczna płodność na stałe należy do dóbr warunkujących osobowy rozwój, zwłaszcza w tych sytuacjach, gdy ochrona płodności wymusza zaprzestanie przez małżonków współżycia (co dobre dla rozwoju małżeństwa na pewno nie jest). Dotykamy więc problemów codziennego życia.

***

Św. Dominik całe życie marzył o misji wśród Kumanów - owianych legendą wojowniczych plemion spotykanych na terytoriach ówczesnej północno-wschodniej Europy. Jak piszą historycy, ludy te "słynęły tyleż z piękności rysów, co i z dzikich obyczajów". My, słuchacze i czytelnicy o. Kłoczowskiego, nie przypominamy Kumanów. Nie jesteśmy ani dzicy, ani piękni. Przeciwnie, dobrze ułożeni, oczytani, z cywilizowanymi przyzwyczajeniami, nie stanowimy groźnego wyzwania ewangelizacyjnego. Kto wie, czy tym samym nie jesteśmy przypadkiem trudniejszym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2006