(Wschodnio-) niemiecka (nie-) solidarność

Odpowiedzi na to pytanie szukają także polscy publicyści, zajmujący się historią Niemiec Wschodnich: dlaczego w relacjach między Polakami a Niemcami z NRD nie wytworzyło się podobne poczucie wspólnoty jak między Polakami a mieszkańcami Związku Sowieckiego, Węgrami, Czechami i Słowakami?

15.06.2003

Czyta się kilka minut

W przypadku tych trzech ostatnich narodów - albo precyzyjniej: środowisk opozycyjnych - poczucie to przybrało nawet kształt organizacyjny: w latach 80. powstały „Solidarność Polsko-Węgierska” i „Solidarność Polsko-Czechosłowacka”, trwała wymiana publikacji i idei, ludzie opozycji spotykali się i przyjaźnili, z prasy podziemnej można było dowiedzieć się sporo o sytuacji w „bloku”.

Wszystko to nie dotyczyło jednego kraju: NRD. Mimo wyjątków, takich jak Akcja Znaków Pokuty z NRD, publikacje (wydany w latach 80. w Berlinie Wschodnim tom „Oder”), sporadyczne gesty solidarności jesienią 1989 r. - w latach 1945-89 Odra była barierą także mentalną. Nawet gdy w NRD zaczął się demontaż systemu, w Polsce na palcach jednej ręki można było zliczyć tych, którzy rozumieli, dlaczego np. tamtejsza opozycja nie postulowała zjednoczenia Niemiec i już wiosną 1990 r., w wolnych wyborach, została zmieciona (dostała mniej niż 3 proc. głosów).

Marion Brandt, niemiecka germanistka wykładająca w Gdańsku, w swojej ponad 600-stronicowej pracy zajęła się samoświadomością wschodnioniemieckich intelektualistów i ich wyobrażeniami o Polsce. Koncentruje się na tym, jak intelektualiści - takie określenie jest lepsze, bo chodzi nie tylko o pisarzy, jak sugerowałby tytuł książki - postrzegali walkę Polaków o demokrację w 1956 r. i w latach 1980-81 (Październik i „Solidarność”). Na ile nowe doświadczenia lat 1956 i 1980-81 potwierdzały funkcjonujące w Niemczech Wschodnich narodowe i ideologiczne stereotypy o Polakach -„polnische Wirtschaft”, „polska anarchia”, „polskie umiłowanie wolności”, „polski nacjonalizm / antysemityzm / antykomu-nizm” - a na ile je przełamywały.

Brandt wykonała pracę imponującą: przeanalizowała nieznane dokumenty z archiwów polskich i niemieckich, teksty publicystyczne, literackie i wspomnienia, przeprowadziła rozmowy ze świadkami. Z masy materiału wyłania się obraz jasny, choć dla tych, którzy interesują się historią NRD, niezbyt zaskakujący: za Odrą niechęć i często niezrozumienie sytuacji w Polsce, szczególnie w latach 80., dominowały nad sympatiami, nie mówiąc już o jakimś poczuciu wspólnoty.

Szukanie politycznych, ideowych i psychologicznych przyczyn tego, że (mówiąc w skrócie) nigdy nie powstała „Solidarność Polsko-Niemiecka”, jest tym ciekawsze, że jeśli spojrzymy na historię Polaków, Niemców, Węgrów, Czechów i Słowaków z czasów walk „o wolność waszą i naszą”, to okaże się, że przesłanki historyczne nie były wcale tak odmienne: Polacy walczyli nie tylko w węgierskiej, także w niemieckiej Wiośnie Ludów 1848-49 r., z kolei Niemcy solidaryzowali się z powstaniem listopadowym 1830-31 i z naszą Wielką Emigracją. Jednak po 1945 r. okazało się, że hasło „o wolność waszą i naszą” trafia wprawdzie do Polaków i Węgrów (w 1956 r. powstanie węgierskie zaczęło się pod pomnikiem Bema, potem Polacy oddawali krew dla walczącego Budapesztu), w mniejszym stopniu do Polaków, Czechów i Słowaków, nie trafia natomiast do większości wschodnich Niemców.

Nie trafiało też, dodajmy, do większości Polaków, gdy jesienią 1989 r. zaczęły się wielkie demonstracje w NRD: w Polsce, obok obojętności, przeważała wówczas obawa, że obalenie komunizmu w NRD może doprowadzić do zjednoczenia Niemiec i podważenia zasady nienaruszalności naszej granicy. Obaw tych nie podzielała zresztą, co warto zaznaczyć, spora część polskiej opozycji, rozumiejąc już wtedy, że zjednoczenie Niemiec w dalszej perspektywie umożliwi Polsce integrację z Zachodem.

Marion Brandt weszła na teren dotąd niemal nieznany i rzuciła wyzwanie historykom, niemieckim i polskim. Ci pierwsi, mający od 14 lat idealne wręcz warunki do badań nad NRD (państwem, którego już nie ma) mogliby zająć się reakcjami i relacjami NRD-Polska w latach 80. i jesienią 1989 r. Historycy polscy z kolei powinni wreszcie przyjrzeć się recepcji Niemiec Wschodnich w Polsce, a także różnicom w postrzeganiu NRD i Republiki Federalnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (24/2003)