Wrocław nie dla Romów

Romskie koczowisko, które od siedmiu lat funkcjonowało przy ul. Paprotnej we Wrocławiu, zostało zlikwidowane.

27.07.2015

Czyta się kilka minut

Anna Goc, fot. Grażyna Makara
Anna Goc, fot. Grażyna Makara

Romowie wyszli ze swoich domów – bo jak inaczej nazwać baraki samoróbki, w których mieszkali – w środę rano. Kiedy wrócili po kilku godzinach, zastali: koparki, które zrównywały teren z ziemią, kontenery, do których wrzucano ich rzeczy, i taśmę z kartką: „Wstęp wzbroniony. Zarząd Zieleni Miejskiej”. Stracili: dokumenty (w tym akty urodzenia), lekarstwa, ubrania, garnki, pościel. Wszystko, co mieli.

Miejscy urzędnicy tłumaczyli: „Uprzątnęliśmy fragmenty prowizorycznych zabudowań i inne śmieci”. Wyjaśniając, zaznaczali, że Romowie zajmowali nielegalnie teren miejski, a ich baraki – jak stwierdził powiatowy inspektor nadzoru budowlanego – zagrażały bezpieczeństwu. W skrócie: likwidacja koczowiska przebiegła zgodnie z prawem.

Tylko co to za prawo, które nie przewiduje poinformowania mieszkańców o nakazie eksmisji? I które pozwala wywieźć czyjeś rzeczy na śmietnisko? Czyżby wrocławscy urzędnicy zapomnieli, że żyjemy w XXI w. i rzymska reguła „twarde prawo, ale prawo” już nie obowiązuje? Czyżby debatowali od lat o otwartości, tolerancji i integracji jedynie dla zachowania pozorów? Jedno jest pewne: likwidując w taki sposób koczowisko przy Paprotnej (mieszkało tam 10 osób) i zapowiadając likwidację drugiego, funkcjonującego wciąż koczowiska przy ul. Kamieńskiego (teraz mieszka tam ok. 80 osób), stracili szansę na porozumienie z Romami i dali im do zrozumienia, że ich prawa nie są równe z prawami pozostałych mieszkańców miasta.

„Obóz nie śpi” – pisaliśmy dwa lata temu o koczowisku Romów, po tym, jak pod osłoną nocy ich domy próbowano podpalić. „Mężczyźni czuwają na zmianę” – relacjonował nasz reporter. Od ubiegłego tygodnia czuwają i za dnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2015