Wprowadzenie

Po zwyczajnych przyjemnościach pora na sprawy nieco mniej przyjemne, czyli na to, co cechuje nas wszystkich (sam mam z piętnaście), czyli na wady pospolite. Kiedyś tłumaczyliśmy znakomitą książkę Judith Shklar "Zwyczajne przywary", gdzie niektóre z wad pospolitych są szeroko omówione, ale wiele z nich zasługuje na opis i tutaj chociażby dlatego, że nie ma ludzi bez wad i nie ma takich, którzy ze wszystkich swoich wad zdawaliby sobie sprawę. Kto np. w pełni pojmuje, jaką okropną, chociaż pospolitą, wadą jest plotkowanie czy chciwość? Jak łatwo jest wadę uznać za cnotę lub co najmniej za coś normalnego. Przecież chciwiec lub skąpiec powie, że on tylko jest rozsądny przy wydawaniu pieniędzy.

05.01.2007

Czyta się kilka minut

Wady pospolite różnią się zasadniczo od wielkich i niszczących namiętności, a także od wielkich grzechów. Wyjąwszy ludzi pozbawionych sumienia, czyli psychopatów, na ogół zdajemy sobie sprawę z tego, że popełniamy wielką niegodziwość lub grzech, natomiast wady pospolite umiejętnie lub nieświadomie pomijamy przy dokonywaniu rozmaitych rachunków sumienia. Nie wiemy często nawet tego, że inni dostrzegają w nas te wady, bo ludzie niechętnie mówią nam prawdę o nas samych, a czasem - i słusznie - mówienie takiej prawdy jest uważane za postępowanie niezbyt eleganckie.

Kiedyś, nie tak dawno temu, prowadziliśmy - delikatnie mówiąc - żywą dyskusję w redakcji "TP" i potem ks. Adam Boniecki napisał do mnie maila, w którym stwierdził, że byłem okropny, ale "któż z nas nie bywa czasem okropny". No właśnie: to jest mądrość tego, kto słyszy ludzi mówiących przecież nie tylko o swoich grzechach, ale często o wadach pospolitych, a grzechów od wad nie odróżniają. Otóż trzeba jasno powiedzieć, że wprawdzie każdy grzech jest formą wady, ale nie każda wada jest grzechem. Nie jestem skłonny ani innych ludzi spowiadać, ani rozgrzeszać, więc o grzechach nie będzie w tych felietonach ani słowa. Natomiast wady nie mają wymiaru ani eschatologicznego, ani często nawet moralnego. Wady charakteru są przecież w gruncie rzeczy podobne do wad, jakie może mieć np. przedmiot przez nas kupiony, lub jakie cechują komputer, który skończył już pięć lat. Tyle że wady towaru lub komputera są w zasadzie nieusuwalne i trzeba towar zamienić na inny, a my siebie na innych zamienić niestety nie możemy.

Nie jest jednak moim celem kogokolwiek pouczać lub nie pouczać: ani bym śmiał, ani bym się czuł w prawie, zresztą skuteczność takich pouczeń jest zazwyczaj znikoma. Natomiast warto spróbować, nie dbając o ważność i rangę, przypatrzeć się naszym wadom, bo to pouczające i czasem nawet autentycznie śmieszne. Jest tych wad sporo, więc będziemy mieli okazję czas dłuższy je rozważać, ale chociaż sam mam w głowie długi spis, bardzo chętnie czekam na sugestie czytelników. Podlegam przecież tym samym procesom i tym samym złudzeniom, jak wszyscy, i zapewne niektórych wad nie dostrzegam, bo mam je nazbyt silnie w sobie, jak to się fachowo mówi, "zinternalizowane".

Wad pospolitych należy oczywiście unikać, ale przede wszystkim powinno się ich wstydzić. Czym jest w tym przypadku wstyd? Na pierwszym miejscu postawiłbym fakt, że są to właśnie wady "pospolite", więc wstydziłbym się pospolitości. Nie jest przecież przyjemnie zdać sobie sprawę, że jesteśmy równie marni lub równie banalni jak inni wokół nas, a w gruncie rzeczy tak właśnie jest. Wstyd, po drugie, wynika z tego, że nie zdawaliśmy lub nie zdajemy sobie sprawy z tego, że cechują nas wady pospolite. Innymi słowy z tego, że nigdy nie zastanawialiśmy się nad sobą ani nad naszym postępowaniem. Nigdy albo bardzo rzadko. Ludzie bardzo różnią się zdolnością do autorefleksji, ale nawet ci, którzy nie lubią myśleć o sobie, powinni czasem to czynić. Wstydem wreszcie jest fakt, że wady łatwo dostrzegamy u innych, a znacznie trudniej u siebie. A już wyjątkowo nieładne jest wytykanie wad innym po to, żeby nam samym było przyjemniej. To już jest właśnie wada, a jaka, o tym w następnych tygodniach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2007