Wolność w spreju

"Wyjście przez sklep z pamiątkami", film najbardziej znanego twórcy street artu podpisującego się jako Banksy, to przewrotny esej o sztuce współczesnej.

09.11.2010

Czyta się kilka minut

Już nie wystarczy wziąć gumową lalę ludzkich rozmiarów, przebrać ją w jaskrawo pomarańczowy kombinezon więźnia z Guantanamo i umieścić (w czarnym worku na głowie, w kajdankach) pośród rozkosznych postaci z bajek w samym środku kalifornijskiego Disneylandu. To dopiero pierwszy poziom wielopiętrowej prowokacji, jakiej dopuścił się artysta schowany pod pseudonimem Banksy. Nie wystarczy też sfilmować reakcje zwiedzających park - tak jak to zrobił Thierry Guetta, zwariowany filmowiec amator z Los Angeles, dokumentujący pracę artystów spod znaku sztuki ulicznej, a w szczególności partyzanckie akcje Banksy’ego.

Wkręceni

Legendarny artysta bez twarzy, przeszedłszy od bycia twórcą do bycia tworzywem, stał się na powrót stroną aktywną i nakręcił film dokumentalny o... Thierrym właśnie - o swoim fanie i niepoprawnym naśladowcy. Tak powstało "Wyjście przez sklep z pamiątkami", które pokazuje, jak wielką kpiną z odbiorcy stała się dzisiejsza sztuka. I film Banksy’ego doskonale wpisuje się w to rozpoznanie, nie pozwalając nam do końca rozstrzygnąć, czy oglądamy dokument prawdziwy, czy tylko świetnie go udający.

Prawdziwa wartość tego filmu polega jednak na tym, że szybko przestaje mieć znaczenie, czy rzeczywiście jako widzowie zostaliśmy przez Banksy’ego "wkręceni". Wiele tak zwanych szlachetnych dokumentów, unikających jak ognia wszelkiego ustawiania sytuacji i bohaterów, w efekcie dostarcza zaledwie fotogeniczną podróbkę prawdy o świecie. W dzisiejszym kinie coraz mniej waży rozgraniczenie na to, co inscenizowane, i co uchwycone "na żywo". Fabuła, by się bardziej uwiarygodnić, coraz chętniej podszywa się pod dokument; dokument z kolei, by wydobyć głębszą prawdę z rzeczywistości, coraz częściej dopuszcza się rozmaitych mistyfikacji.

Nadużywana w życiu zasada, iż cel uświęca środki, w przypadku kina spod znaku sztuki krytycznej nabiera sensu i nierzadko przynosi znakomite artystyczne rezultaty. "Wyjście..." jest takim właśnie przypadkiem: Banksy zręcznie multiplikuje poziomy filmowej narracji, by nadać jej formę przewrotnego eseju o sztuce współczesnej, której sam (mimowolnie?) stał się częścią a zarazem najgorliwszym z krytyków.

Fabrykowane gwiazdy

Dotychczasowa twórczość uliczna Banksy’ego, najbardziej, a zarazem najmniej znanego twórcy street artu, służyła drażnieniu sumień i przyzwyczajeń poprzez podstępne zawirusowanie przestrzeni publicznej. Pod osłoną nocy, łamiąc prawo, nierzadko narażając na szwank własne zdrowie i życie, brytyjski artysta zwykle przy pomocy farby w spreju i szablonów komentował bądź wykpiwał współczesną rzeczywistość rządzoną przez polityczną hipokryzję, dyktat rynku, a także snobizm i konsumpcjonizm, które w dzisiejszym świecie sprawiają wrażenie, jakby zlały się w jedną całość. Domalował więc drabinę na murze oddzielającym Strefę Gazy, rozwieszał "zawirusowane" kopie znanych obrazów w najsłynniejszych galeriach świata, podrobił milion funtów z lady Dianą...

Tym razem, kręcąc film, ostrze krytyki skierował nie na zewnątrz, ale prosto w uprawianą przez siebie sztukę. Z jednej strony objawił szerokiej publiczności jej nieznany fenomen - wszak twórcy street artu, działający na ulicach, poza głównym obiegiem sztuki, tworzą rzeczy z założenia ulotne, skierowane do zwykłych ludzi, a nie koneserów, uchodząc tym samym za kwintesencję komercyjnej i artystycznej niezależności. Jednocześnie uliczne prace Banksy’ego zdążyły osiągnąć w ciągu ostatnich kilku lat ceny tak zawrotne, że wywindowały jego samego, tak bardzo gardzącego autopromocją, na pozycję gwiazdy.

Brytyjski artysta próbuje wykazać absurd tej sytuacji i robi to na przykładzie bohatera swego filmu, wspomnianego już Thierry’ego Guetty, który przybrawszy pseudonim Brainwash w bardzo krótkim czasie przebył drogę z prowadzonego przez siebie ciucholandu do amerykańskich galerii sztuki i wykwintnych salonów. Tworzone przezeń kopie entego stopnia, naśladujące prace Warhola, surrealistów i rzecz jasna samego Banksy’ego, szybko zyskały moc objawienia. Jest więc bohater "Wyjścia przez sklep z pamiątkami" karykaturą współczesnego artysty, który ze swojego nieudacznictwa i braku talentu potrafił uczynić atut. Cierpiąc na całkowity brak poczucia tego, co zwykliśmy nazywać obciachem, swoje ewidentne braki merytoryczne i duchowe nadrobił tupetem, poczuciem humoru i znajomościami w odpowiednich kręgach. Brainwash w filmie Banksy’ego to modelowy produkt dzisiejszych czasów, dziecko promocji i reklamy, a także krzywe zwierciadło naszych niby elitarnych, ale w gruncie rzeczy stadnych gustów.

***

W jakim stopniu Brainwash jest w filmie kreacją własną, swoich speców od wizerunku, a w jakim kreacją samego Banksy’ego, który szukał wyrazistej ilustracji do swego filmu? Czy opowieść o przerysowanym Thierrym Brainwashu nie służy przypadkiem lansowaniu tego "czystego", nieubrudzonego komercją street artu, a tym samym kolejnej skrzętnie ukrytej autopromocji samego Banksy’ego? Uruchomiona przezeń w filmie strategia podejrzeń mogłaby równie dobrze zakwestionować wszystko, co sam film do wierzenia podaje. Nawet fakt, iż Banksy swoim dokumentem ugodził w mit absolutnej wolności i nieco naruszył rewolucyjny wizerunek swojej sztuki. Jedno na pewno mu się udało - stworzył film, który daje się obierać z kolejnych warstw, prowokując i bawiąc, a przy okazji zmuszając do przewartościowania sztucznie tworzonych hierarchii i podziałów. Na to, co jest i nie jest sztuką. Na kulturę masową i elitarną, które - co udowadnia Banksy z wielką finezją - często rządzą się tymi samymi, zawstydzająco przewidywalnymi prawami.

"Wyjście przez sklep z pamiątkami" ("Exit Through the Gift Shop") - reż. Banksy. Prod. USA/Wielka Brytania 2010. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 12 listopada 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2010