Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zakończona w Bostonie Konwencja Partii Demokratycznej ani na jotę nie przybliża nas do odpowiedzi na to pytanie. Pokazała natomiast, że główny spór o Biały Dom nie będzie dotyczył polityki wewnętrznej, ale spraw bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej. Nie dziwi więc, że Kerry swoje przemówienie - może najważniejsze w życiu - zaczął salutując: “Nazywam się John Kerry i melduję gotowość do służby". Wzbudził tym aplauz tysięcy delegatów. Wspomniał też swoją bohaterską postawę w Wietnamie. Przekonywał: “Nigdy nie zawaham się użyć siły, gdy będzie to potrzebne. Nie dam żadnemu obcemu państwu czy instytucji prawa weta w sprawie naszego bezpieczeństwa". Jednak siły, jaką dysponuje Ameryka, Kerry chce używać roztropnie. Dlatego, nawiązując do sytuacji w Iraku, mówił: “nigdy nie wyślę żołnierzy na wojnę bez jasnego planu zabezpieczenia pokoju".
O tym, kto będzie następnym prezydentem, zdecydują wyborcy dziś jeszcze niezdecydowani. Jedno jest pewne: musi on zminimalizować ryzyko powtórki tragedii 11 września i ograniczyć zagrożenie terroryzmem, musi wiedzieć, jak wyjść z twarzą z irackiej wojny. Nowym lokatorem Białego Domu będzie więc ten, kto przekona Amerykanów, że jest większym twardzielem. Pytanie tylko, czy tak silnej i twardej Ameryki potrzebuje świat.