Wiwisekcja trolla: jak działa putinowska propaganda

Czytasz w sieci, że „uchodźcy z Ukrainy prześladują Polaków”, że „zbyt obciążą nasze państwo”, a przecież „Rosja nie atakowała cywilów”? Oto mechanizm dezinformacji w mediach społecznościowych.

15.03.2022

Czyta się kilka minut

Fot. PIXABAY /
Fot. PIXABAY /

Pan R. ostatnio publikuje niewiele. W jednym z ostatnich tweetów zwracał uwagę na „śniadych uchodźców z ośrodka w Medyce”. Podlinkował przy tym zdjęcia, na których widać mężczyzn o ciemnym kolorze skóry w hali pełnej kobiet i dzieci (jeden z tych mężczyzn okazał się... amerykańskim dziennikarzem). Tweet Pana R. nie cieszył się jednak zbytnią popularnością – zdobył jedno polubienie i dwa komentarze, z których pierwszy brzmiał „#ruskibot”, natomiast autor kolejnego napisał: „Won stąd putinowcu!”.

Takie konta, jak to Pana R., są problematyczne. Z trollami działającymi na zlecenie rządu w Moskwie największy kłopot jest bowiem taki, że na pierwszy rzut oka naprawdę ciężko ich odróżnić od pożytecznych idiotów.

Zadania Pana R.

Od ataku Rosji na Ukrainę treści zamieszczane przez Pana R. cieszyły się znacznie mniejszą popularnością niż w czasach, gdy skupiał się na treściach antyszczepionkowych – dlatego może podjął decyzję, że teraz będzie przede wszystkim komentował treści zamieszczane przez innych.

Owe komentarze od początku rosyjskiej interwencji w Ukrainie do 9 marca można pogrupować na następujące kategorie:

  • próby oczerniania uchodźców z Ukrainy (55 komentarzy)
  • treści antyniemieckie, w tym stwierdzenia, że rząd w Berlinie to sojusznik putinowskiej Rosji oraz nielojalny członek Unii Europejskiej (39)
  • próby podważania wiarygodności mediów lub dziennikarzy (19)
  • szczepienia (15)
  • kwestia przekazania przez Polskę samolotów MIG (14)
  • próby dyskredytowania władz Ukrainy, w tym dezinformowanie, jakoby prezydent Zełenski ukrywał się w ambasadzie USA w Polsce (4)
  • próby dyskredytowania pomocy dla uchodźców (5)
  • próby dyskredytowania polskiego rządu, w tym straszenie, że „w wyniku pogorszenia nastrojów społecznych” część decydentów PiS może „mieć przed sobą ostatnie miesiące życia” (11)
  • próby dyskredytowania polskiej opozycji (9)
  • próby dyskredytowania rządu Izraela/Żydów (6)
  • treści otwarcie antyamerykańskie (1)
  • treści otwarcie prorosyjskie (1)
  • Inne (18)

Oczywiście można przyjąć, że Pan R. to nie żaden troll, tylko osoba, która wiedzę o świecie czerpie z wieczornych wiadomości w telewizji państwowej oraz od podobnych sobie zwolenników teorii spiskowych w mediach społecznościowych. Jednak zwraca uwagę fakt, że Pan R. nie publikuje żadnych innych treści niż dotyczące polityki, zaś w złośliwym trollowaniu innych oraz wkładaniu „kija w mrowisko” wprost się lubuje.

Najciekawsze w tym koncie jest jednak to, że treści zamieszczane przez Pana R. doskonale wpisują się w rytm fal, w którym od początku rosyjskiej interwencji w Ukrainie działały rosyjskie trolle, i w narrację Kremla. Najpierw Pan R. skupiał się na „ciapatych” „najeżdżających naszą ojczyznę ze strony Ukrainy” oraz na niemieckim rządzie, jego zdaniem będącym koniem trojańskim Putina w Europie. Teraz jątrzy w sprawie samolotów bojowych, które z Polski miały trafić na Ukrainę.

Pan R. nie przypomina w niczym „influencerów” z TikToka, którzy powielają komunikat o „ludobójstwie”, jakie od ośmiu lat miało się dokonywać w Donbasie, przedstawiając go jako swój własny. Nie przypomina też kont z Instagrama, takich jak olsztyn_online, bydgoszcz_online czy kielce_online, które „objawiają” prawdę o tym, jakoby Ukraińcy od dawna chcieli zniszczyć Europę, a służyć temu miałoby opracowanie broni biologicznej, oraz jakoby policja „informowała”, że ukraińscy uchodźcy rzekomo masowo okradają sklepy powodując monstrualne straty, a do tego mają organizować masowe bójki z Polakami za to, że nie chcą oni wznosić okrzyków „chwała Ukrainie”.

Otóż Pan R. jest zdecydowanie bardziej wysublimowany. A pomijając uporczywe wciskanie innym użytkownikom własnego twitta o uchodźcach z Afryki, za każdym razem publikuje w zasadzie treści oryginalne.

Przyjaciele Pana R.

Konto Pana R. na Twitterze istnieje od września zeszłego roku. Przynajmniej w jego obecnym wydaniu, bo pierwszy jego wpis to apel do znajomych o pomoc w „odbudowaniu konta”, które miało zostać zawieszone za naruszenie zasad obowiązujących użytkowników Twittera. Znajomi, do których się zwrócił, stanowią doskonały przekrój ekosystemu użytkowników i fałszywych kont starających się zdominować dyskusję w mediach społecznościowych przez nagłaśnianie wątpliwych bądź zupełnie fałszywych przekazów.

Na przykład znajomy Pana R., Karol, nie lubi szczepionek, jak zresztą każdy z jego znajomych. Od rozpoczęcia wojny dzieli jednak swoją działalność między posty antyszczepionkowe a te, które szczują wprost na Ukraińców, m.in. zarzucając prezydentowi Zełenskiemu, że wypuścił z więzień morderców i gwałcicieli, którzy po wojnie, rzecz jasna, tłumnie ruszą do Polski. Atakuje też USA (regularnie), Żydów („stąd się biorą problemy całego świata”), rozpowszechnia także informacje o domniemanym „uprzywilejowaniu” ukraińskich uchodźców względem Polaków. W zeszłym roku zasłynął fejkiem, zgodnie z którym w Zamościu wyniesiono kobietę z punktu szczepień „w worku” (serwis PAP Fake Hunter informuje, że tego dnia rzeczywiście w jednym z punktów szczepień w Zamościu udzielono pierwszej pomocy osobie, która doznała wstrząsu anafilaktycznego po ukąszeniu owada, ale pacjentka, którą przewieziono karetką do szpitala, już następnego dnia została wypisana do domu w stanie ogólnym dobrym).

Kolejny znajomy Pana R., Tomasz, który był jednym z adresatów apelu o pomoc w odbudowie konta, wkrótce potem sam zniknął z Twittera: jego ostatnie wpisy pojawiają się w październiku 2021 r. Jego krótka, ale intensywna działalność (konto założył w listopadzie 2020 r.) skupiała się na propagandzie antyszczepionkowej, atakach na społeczność LBGTQ+ i na rząd PiS, nie tylko za jego politykę covidową, ale też za podnoszenie podatków i składek. Zdecydowanie nie lubi też lewicy i wykorzystał każdą okazję do dowalenia „komuchom”.


Tajny front: Batalie tej wojny prawie nigdy nie trafiają do mediów. Cyberwojna jest niebywale niszczycielska i nie uznaje żadnych granic. Chce nawet sięgać do naszych głów.


 

Zaś Victor, jeszcze inny znajomy, to dość świeży użytkownik. Albo przynajmniej jego obecne konto jest świeże, bo powstało w marcu 2021 r. Jest niezwykle aktywny, tweetuje i retweetuje przynajmniej kilkanaście razy dziennie. Wśród jego ulubionych postaci są np. przeciwny szczepionkom adwokat Piotr Schramm czy publicysta Łukasz Warzecha. Potępia blokowanie rosyjskich kont na YouTube, wychwala Wojciecha Cejrowskiego, zwłaszcza gdy ten szczuje na uchodźców (pisząc, np. że „to, co nie przeszło przez Białoruś, teraz przechodzi przez Medykę”). Nie jest jednak fanem rządu PiS.

Natomiast Aldo nie jest chyba pewna, czy cała rosyjska wojna to jedna wielka ściema, czy element wielkiego spisku lewactwa („zdegenerowana zaraza naszych czasów”). Rozpowszechnia fake newsy o rzekomych ośrodkach opracowywania broni biologicznej na Ukrainie (to jeden z nowszych elementów rosyjskiej narracji), przestrzega przed spiskiem bankierów dążących do wprowadzenia cyfrowego pieniądza, ale wrogiem numer 1 nadal jest dla niej WHO, które ma tworzyć złowróżbny, globalny system szczepionkowego monitoringu. Ona też założyła konto niedawno, w 2020 r. Jej zdjęcie profilowe wygląda dość nietypowo. Mogło zostać bardzo mocno przetworzone, ale podobne fotografie nieistniejących ludzi można wygenerować w takim automacie jak np. thispersondoesnotexist.com.

Wszystkie te konta, mimo pewnych indywidualnych preferencji osób je prowadzących, łączy kilka elementów: stosunkowo krótki czas działania połączony z bardzo dużą intensywnością przekazywania kolejnych treści, brak możliwości identyfikacji właściciela konta, obrazki profilowe często uniemożliwiające zidentyfikowanie autora lub niezawierające jego zdjęcia, wreszcie fakt, że niemal równocześnie zmieniają one narrację, przechodząc na najbardziej nośne aktualnie tematy.

Przy stosunkowo krótkich okresach funkcjonowania poszczególnych kont, rzadko przekraczających dwa lata, tematy, w które najchętniej się one angażują, to te związane z pandemią – z silnym naciskiem na narracje antyszczepionkowe, rzadziej ataki na Unię Europejską czy rząd, a ostatnio gwałtowne, intensywne „grzanie” narracji antyukraińskich i antyuchodźczych – bez względu na to, czy mowa o uchodźcach narodowości ukraińskiej, którzy zdaniem autorów mają być w zasadzie chodzącymi bombami biologicznymi, czy o uchodźcach ciemnoskórych, którzy mają według nich przemykać w tłumie tylko po to, by w kilkaset metrów po przekroczeniu granicy kraść, gwałcić i mordować.

Mocodawcy Pana R.

NewsGuard, organizacja monitorująca serwisy informacyjne, zidentyfikowała i śledzi 114 domen internetowych (m.in. RT, Sputnik i TASS oraz wiele niemających bezpośrednich powiązań z Kremlem), które dystrybuują fałszywe treści w mediach społecznościowych.

Pierwsza dziesiątka ich najpopularniejszych fake newsów dotyczy:

  • Dokonania ludobójstwa przez siły Ukraińskie w Donbasie
  • Zbombardowania fabryki chloru w Donbasie przez polskojęzycznych dywersantów
  • Zbombardowania 17 lutego 2022 r. przez siły ukraińskie przedszkola w Ługańsku.
  • Braku rosyjskich ataków na infrastrukturę cywilną na Ukrainie na początku inwazji
  • Nazizmu szerzonego przez władze w Kijowie
  • Zorganizowania przez Zachód zamachu zamach stanu, który miał obalić prorosyjski rząd w Ukrainie w 2014 r.
  • Sieci amerykańskich laboratoriów broni biologicznej we wschodniej Europie
  • Bazy wojskowej NATO w Odessie
  • Legalnego przyłączenia Krymu do Rosji
  • Powstania Ukrainy dzięki komunistycznej Rosji

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa przestrzega przed prorosyjskimi narracjami, które najczęściej pojawiają się w polskich mediach społecznościowych. Są wśród nich następujące:

  • Że uchodźcy z Ukrainy zmienią demografię Polski i sprawią, iż Polacy będą obywatelami drugiej kategorii
  • Że Straż Graniczna nie kontroluje przejść granicznych i do Polski trafiają przestępcy
  • Że uchodźcy z Ukrainy prześladują Polaków
  • Że wraz z uchodźcami do Polski przyjadą choroby i przestępczość
  • Że obywatele Ukrainy zagarną pomoc społeczną przeznaczoną dla polskich rodzin i dzieci
  • Że uchodźcy będą zbyt dużym obciążeniem dla polskiego państwa

RCB dzieli też aktorów działań dezinformacyjnych na agentów, wspólników (np. konformistów) i inspiratorów działających nieświadomie lub prawie nieświadomie. Czyli „pożytecznych idiotów”.

W rosyjskiej doktrynie prowadzenia wojny hybrydowej media społecznościowe są polem konfrontacji z przeciwnikiem równie istotnym, co pole walki konwencjonalnej. Rosyjski wywiad ma zresztą bardzo długie tradycje w prowadzeniu podobnych działań: sam termin „dezinformacja” miał zostać ukuty w latach 20. w radzieckim Państwowym Zarządzie Politycznym. Przez cały okres Zimnej Wojny rozmaite „aktywne środki” w postaci kampanii dezinformacyjnych były wprowadzane w życie przez KGB w celu rozbijania spójności Zachodu, niszczenia jego międzynarodowej wiarygodności czy wpływania na decyzje polityków. Celem bodaj najsłynniejszej takiej operacji – o nazwie „Infekcja”, prowadzonej w latach 80. – było przypisanie rządowi USA odpowiedzialności za stworzenie i rozsianie na świecie wirusa HIV. Dezinformacja była prawdziwą, radziecką specjalnością, a zachodnie służby zwalczania i naśladowania takich działań uczyły się bardzo długo.


Jegor Auszew, koordynator ukraińskiej „Armii Informatycznej”: Mamy już tysiąc hakerów-ochotników i 200 tysięcy ludzi, którzy walczą z rosyjską dezinformacją.


 

Media społecznościowe dostarczyły po prostu jeszcze jednego, niezwykle wydajnego kanału, za pomocą którego można rozsiewać zwątpienie, chaos, strach i gniew. Starzy wyjadacze z rosyjskich służb szybko zorientowali się w tym, jak duże możliwości one dają, i zaczęli rozwijać techniki i narzędzia służące do ich pełnego wykorzystania.

W 2018 r. badacze z ośrodka RAND Corporation przeprowadzili wiwisekcję struktury rosyjskich kanałów dezinformacji. Z ich badań wyłania się złożona, doskonale zaprojektowana operacja o wielu uzupełniających się elementach i poziomach. „W pierwszym kroku, fałszywe albo mylące treści są tworzone przez rosyjskie media, takie jak RT, Sputnik News czy Russia Insider, sprzyjające Rosji media takie jak True Pundit czy przez publikowanie treści na mediach społecznościowych takich jak YouTube, lub »ujawnianie« danych przez hakerów” – piszą badacze RAND. „Następnie wzmacniacze, takie jak trolle czy boty, rozsiewają i nagłaśniają te treści, dodając do nich podsycające emocje komentarze. Po trzecie, wzmacniające nawzajem swoje przekazy cyfrowe twory powtarzają tę narrację, czy to ze względu na to, że sprzyjają jej ideologicznie, czy też należą po prostu do kategorii »użytecznych idiotów«. Do tej kategorii zaliczają się agregatory informacji, skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe strony, blogi czy użytkownicy przyciągnięci clickbaitowymi nagłówkami, które wzmacniają ich wcześniejsze przekonania”.

Słowem: rosyjska machina propagandowa funkcjonuje tak sprawnie nie tylko dzięki działającym w Rosji „generatorom propagandy” i pracującym wprost z Rosji trollom, ale także za sprawą armii sojuszników, którzy z przekonania czy z głupoty nakręcają tamtejsze narracje. Celem jest nie tylko wywarcie wpływu na opinię publiczną, ale też na decydentów, którzy muszą podejmować działania w sytuacji, w której sami są zasypywani nieprawdziwymi informacjami. Tu można wspomnieć o polskich parlamentarzystach, którzy z radością dali się złapać na rosyjską propagandę głoszącą, jakoby na polskich przejściach granicznych dominowali przybysze z krajów odleglejszych, niż Ukraina. Rosyjska machina propagandowa zadziała z pomocą użytecznych idiotów z taką mocą, że nieprzygotowany odbiorca może mieć poważny problem z odróżnieniem fikcji od prawdy.

Czy Pan R. jest „agentem”, „inspiratorem”, „sojusznikiem” czy „pożytecznym idiotą” – nie da się stwierdzić. Choć czytając jego posty nie sposób oprzeć się wrażeniu, że bez względu na to, czy za swoją działalność na Twitterze dostaje wynagrodzenie, czy też robi to zupełnie za darmo, realizuje politykę Kremla.

Gra, plansza i pionki

Dlaczego jednak właśnie antyszczepionkowcy mieliby być szczególnie atrakcyjnym przekaźnikiem takich treści? Wcześniejsze badania sugerowały, że same ruchy antyszczepionkowe działające w mediach społecznościowych były w znacznym stopniu rozkręcane właśnie przez rosyjskie farmy trolli. To też wpisuje się w długą, rosyjską tradycję dezinformacji.

Andrew Wilson z Aspen Institute dzieli rosyjską propagandę zewnętrzną na trzy kategorie o różnych celach. Pierwsza ma prowadzić do paraliżu zachodnich społeczeństw. Druga bierze na cel osoby i organizacje o utrwalonych światopoglądach i ciągotach antysystemowych, by pokierować je w pożądanym kierunku. Trzecia ma zaś tworzyć alternatywne rzeczywistości, w których konkretne narracje są wzmacniane przez prokremlowskie partie polityczne, kościoły oraz inne organizacje. Każde „śmiertelne zagrożenie” dla Zachodu – kryzys, wojna czy pandemia – jest okazją do tego, by ukazać zachodnie władze jako skorumpowane, niesprawiedliwe, przeżarte spiskami, czy nieudolne. A taka narracja znajduje wielu chętnych słuchaczy zwłaszcza wśród ludzi, którzy już wcześniej w te władze powątpiewali. Rosja bardzo długo działała właśnie w ten sposób niemal bez przeszkód. Ale inwazja na Ukrainę zmieniła sytuację.


Równolegle do wojny wywołanej przez Rosję agresją na Ukrainę toczy się jeszcze jedna batalia – cyfrowa. Cyberwojna też jest niebywale niszczycielska. Nie uznaje granic. I próbuje też walczyć o nasze umysły. Opowiadają w Podkaście Powszechnym Agata Kaźmierska i Wojciech Brzeziński – dziennikarze „Tygodnika”, autorzy książki „Strefy cyberwojny”


 

Tworzące media społecznościowe firmy, takie jak Twitter, Meta czy Google bardzo długo były uważane nie za graczy w tym starciu, a jedynie za planszę, na której gra się toczy. Powodów było wiele, ale najważniejszym było zapewne to, że wszystkie te firmy przez całą swoją historię starały się zachować daleko idącą neutralność i niechętnie ingerowały w zamieszczane na ich platformach treści. Pobudki były zarówno stricte komercyjne – im więcej użytkowników i treści, bez względu na ich jakość, tym więcej pieniędzy z reklam – ale i ideologiczne, bo amerykańska Dolina Krzemowa od lat uchodziła za mekkę libertarianizmu, niezwykle ortodoksyjnie traktującego wolność słowa.

Problemem dla nich było także to, że wpływając na zamieszczane na ich platformach treści, firmy te de facto przyznawały, że ponoszą za nie odpowiedzialność. A to otwierało potencjalnie drzwi do wielu pozwów. W ostatnich latach zaczęło się to jednak zmieniać. Pierwszym impulsem była kampania w amerykańskich wyborach prezydenckich w 2016 r., gdy na rzecz Donalda Trumpa zaczęły się angażować rosyjskie trolle. Kolejny impuls przyszedł wraz z pandemią, a później z atakiem na Kapitol. W żadnym z tych przypadków firmy te nie zdecydowały się na działania tak silne, jak teraz. Rosyjska inwazja zmusiła gigantów mediów społecznościowych do zrobienia czegoś, czego dotąd unikały jak ognia: jednoznacznego opowiedzenia się po jednej ze stron.

Według doniesień Politico, powołującego się na sześć niezależnych od siebie anonimowych źródeł, tuż po wkroczeniu rosyjskich wojsk na Ukrainę szefowie Google, Facebooka i Twittera spotkali się na serii konferencji prowadzonych za pośrednictwem Zooma, na których dyskutowali nad środkami, które powinny zostać podjęte w obliczu inwazji. Jedni opowiadali się za podtrzymaniem pełnego dostępu do swoich platform, co miałoby zapewnić Rosjanom dostęp do prawdziwych informacji. Inni wzywali do wyrzucenia z platform mediów związanych z Kremlem i rozsiewających kłamstwa.

Ostatecznie, krok po kroku, zwyciężyły jastrzębie. Po naciskach ze strony Ukrainy, UE i Departamentu Stanu USA, Facebook i YouTube zabroniły rosyjskim mediom wykupywania reklam. Facebook ogłosił nawet ostatnio, że nie będzie blokować komentarzy wzywających do zabijania agresorów czy życzących śmierci Władimirowi Putinowi. W odwecie Rosja odcięła swoim obywatelom dostęp do światowych platform, takich jak Instagram, nazywając je „organizacjami ekstremistycznymi”. Ale odcięcie Rosjan od mediów społecznościowych nie jest tak istotne, jak odcięcie od nich samej Rosji. Wielkie pudło rezonansowe propagandy z dnia na dzień przycichło.

Rosyjska inwazja zmieniła firmy, które dotąd były najlepszymi cichymi sojusznikami jej machiny propagandowej w jedną z najsilniejszych broni, jakie Zachód ma w walce z dezinformacją Moskwy. Na jak długo i z jakimi konsekwencjami – dopiero się przekonamy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce międzynarodowej, ekologicznej oraz społecznego wpływu nowych technologii. Współautorka (z Wojciechem Brzezińskim) książki „Strefy cyberwojny”. Była korespondentką m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Iraku,… więcej
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej