Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wkrótce po inwazji Rosji na ukraińskich forach pojawiło się wezwanie do wszystkich, którzy znają się na cyberbezpieczeństwie, by wspomogli ukraińską „armię informatyczną”. To był początek globalnego pospolitego ruszenia, które działaniami w cyberprzestrzeni wspiera ukraińską walkę o wolność.
AGATA KAŹMIERSKA I WOJCIECH BRZEZIŃSKI: Jaka jest w tej chwili sytuacja w ukraińskiej cyberprzestrzeni?
JEGOR AUSZEW: Wielu ludzi się zjednoczyło. Odpowiadam za koordynację działań hakerów-ochotników. W poprzednim życiu byłem prezesem firmy cyberbezpieczeństwa, więc mam doświadczenie w zarządzaniu, ale to najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek musiałem robić. Do każdego zadania muszę przypisywać troje-czworo menadżerów, bo każdy nalot oznacza, że muszą chronić się w bunkrach bez łączności. Tylko ludzie spoza Kijowa i Charkowa mogą działać bez przerwy.
Rosjanie mają silną armię, ale wszystko, co robią w cyberprzestrzeni, jest oparte na kłamstwach. Okłamują swoich obywateli, swoich wojskowych, więc jednym z naszych zadań jest przekazywanie Rosjanom prawdziwych informacji zamiast propagandy. Dlatego wiele grup zajmuje się hakowaniem rosyjskich mediów i stron internetowych w Rosji, by umieszczać tam prawdziwe informacje o działaniach rosyjskiego wojska, o bombardowaniu ukraińskich cywilów, o śmierci ludzi, śmierci dzieci.
Kto się zgłosił na ochotnika?
Jeśli nie możesz walczyć z bronią w ręku, możesz używać mózgu, żeby bronić naszego kraju. Mamy już tysiąc hakerów-ochotników. Mamy też prawie 200 tys. ludzi, którzy walczą z rosyjską dezinformacją, np. zgłaszając propagandowe treści do Instagrama, Facebooka czy Telegrama. To nasze dwie linie frontu.
Równolegle do wojny wywołanej przez Rosję agresją na Ukrainę toczy się jeszcze jedna batalia – cyfrowa. Cyberwojna też jest niebywale niszczycielska. Nie uznaje granic. I próbuje też walczyć o nasze umysły. Opowiadają w Podkaście Powszechnym Agata Kaźmierska i Wojciech Brzeziński – dziennikarze „Tygodnika”, autorzy książki „Strefy cyberwojny”
Mamy też grupy atakujące infrastrukturę, np. koleje, dzięki czemu nie mogą dowozić one zaopatrzenia rosyjskim wojskom. Ja koordynuję niektóre grupy, inne działają samodzielnie. Są wśród nich członkowie Anonymous. Mamy wsparcie cyberpartyzantów z Gruzji, Białorusi, dostajemy nawet dane od ludzi z Rosji. Pozostajemy w kontakcie z naszym wojskiem i Ministerstwem Obrony, dajemy im tyle wsparcia, ile się da.
To wygląda na światowy ruch.
Rządy nie mogą wypowiedzieć wojny Rosji, ale ich obywatele tak. Nawet w rosyjskich mediach słychać, że w cyberprzestrzeni, przestrzeni informacyjnej, Rosja przegrywa. My przekazujemy prawdę, oni kłamstwa.
Nie widzieliśmy jak dotąd wielkich cyberataków na infrastrukturę, choć od lat to była specjalność jednostek hakerskich Rosji. Dlaczego?
Przez ostatnich osiem lat prowadzili wojnę hybrydową. Mogli się zawsze wyprzeć odpowiedzialności. Teraz nie muszą się już maskować. Nie muszą hakować elektrowni, skoro mogą ją po prostu zbombardować. W naszym przypadku przeszli od wojny hybrydowej do wojny konwencjonalnej. W innych krajach mogą zacząć prowadzić działania hybrydowe. Oni działają krok po kroku. Musimy ich zatrzymać teraz i nauczyć się z nimi walczyć wspólnie.
Co może się wydarzyć w ciągu tygodnia czy dwóch?
Wielkie ataki hakerskie wymagają tygodni, a nawet miesięcy przygotowań. Spodziewam się jednak, że wkrótce Rosja dokona na świecie niszczących cyberataków. W Ukrainie spodziewamy się bomb, nie hakerów. Chcą nas zabić, zabrać nam wolność. Nie zhakować. ©
JEGOR AUSZEW w sieci znany jest w angielskiej transkrypcji: Yegor Aushev.