Atak na Ukrainę do wstrzyknięcia

Zdjęcia kolejek na stacjach benzynowych i przed bankomatami wysypały się w mediach społecznościowych lawinowo. A im więcej ich było, tym dłuższe robiły się kolejki. Wiele osób udostępniało je zapewne wierząc, że przestrzegają znajomych przed problemami – ale nie ma wątpliwości, że w podsycaniu paniki brały udział także rosyjskie trollkonta i botnety. Organizacje zajmujące się zapobieganiem dezinformacji w polskiej cyberprzestrzeni zidentyfikowały kilkaset kont rozsiewających kremlowską propagandę. Według Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych tylko w sobotę odnotowano 8 tys. postów zawierających prorosyjską dezinformację – stanowiły 1,2 proc. wszystkich dotyczących Ukrainy komentarzy w portalach czy postów w mediach społecznościowych.
Wojna informacyjna nie zaczęła się jednak wraz z chwilą, gdy w Ukrainie padły pierwsze strzały. Działający w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych East StratCom Task Force już od listopada odnotowywał nasilenie w mediach społecznościowych antyukraińskiej propagandy. Coraz częściej w rosyjskojęzycznym internecie nazywano Ukrainę państwem nazistowskim, które w Donbasie stosuje broń chemiczną, a na kilka dni przed inwazją zalały go posty o „ludobójstwie” w Donbasie i o fali uchodźców z tego regionu (w rzeczywistości jego mieszkańców Rosja przesiedlała siłą).
Propaganda miała jednak także bardziej wyrafinowane formy. Media i konta wiązane z Jewgienijem Prigożynem (wcześniej odpowiedzialne za ingerencje m.in. w wybory w USA i państwach europejskich, ale także łączone z wyciekiem maili ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka) już od lutego publikowały sfabrykowane wiadomości, rzekomo przechwycone od przedstawicieli służb ukraińskich szukających podwykonawców do fabrykowania fake newsów. Jedna, rzekomo przechwycona na WhatsAppie, głosiła: „Potrzebne są publikacje na temat zbrodni wojennych popełnionych przez rosyjskie siły okupacyjne na terytorium Ukrainy. Płatność: 30 USD za tekst do 4000 znaków. Termin – 18 lutego. Więcej szczegółów znajduje się w specyfikacji istotnych warunków zamówienia, którą załączam”. Niemal identyczne fake newsy fabrykowano w 2018 r., by zdyskredytować syryjską opozycję – wówczas „przechwycone” informacje miały dotyczyć poszukiwań m.in. aktorów do odgrywania w studiu filmowym scen ataku chemicznego.
Korespondencje, analizy, zdjęcia, nagrania i podkasty: sytuację w Ukrainie śledzimy na bieżąco, w aktualizowanym serwisie specjalnym
Choć wszystkie działania kremlowskich trolli trzymają się dopracowanych scenariuszy, które świetnie spisały się we wcześniejszych kampaniach dezinformacyjnych, tym razem Rosja wyraźnie wojnę informacyjną przegrywa. Po drugiej stronie ma przeciwnika, którego sama przez lata trollując, doskonale wyszkoliła w tym, jak się bronić. Ukraina od początku konfliktu mistrzowsko wykorzystuje media społecznościowe do przekazywania światu faktycznego obrazu walk – od wideo z żołnierzami wyposażonymi w zachodnią broń przeciwpancerną, przez regularne posty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego czy mera Kijowa Witalija Kliczki, po nagrania rosyjskich jeńców dzwoniących do rodziców. To klasa mistrzowska w prowadzeniu wojny informacyjnej.
Każdy nagłaśniany na cały świat akt bohaterstwa ukraińskich obrońców, od dumnego „rosyjski okręcie, wyp...j” obrońców Wężowej Wyspy, przez saperów oddających życie dla zatrzymania rosyjskich kolumn, po historię o „Duchu Kijowa” – pilocie myśliwskim, który w pierwszych godzinach wojny miał sam zestrzelić siedem rosyjskich maszyn – to nokaut dla rosyjskiej propagandy. Tym razem prawda szybciej niż kłamstwo przywdziała buty.
Wygląda też na to, że Rosja przegrywa na polu, na którym jeszcze niedawno wydawała się nie mieć sobie równych. Przez ostatnie lata rosyjscy hakerzy zrobili sobie z Ukrainy poligon, paraliżując kluczowe instytucje czy wyłączając prąd setkom tysięcy mieszkańców Kijowa. Cyberwojna miała być zapewne kluczowym elementem także obecnej kampanii: tuż przed inwazją w komputerach ukraińskich banków wykryto oprogramowanie mające wykasować ich dane i zdewastować ukraiński system finansowy. Ale nic podobnego nie nastąpiło. Prąd w większości ukraińskich miast nadal jest, internet działa, koleje jeżdżą, a kluczowe instytucje nie wydają się szczególnie dotknięte cybernetycznymi atakami.
Przeciwnie – to Rosjanie padli ich ofiarą. Także ze strony aktywistów. Rząd Ukrainy zaapelował o pomoc i już po kilku godzinach odpowiedziało mu ponad pół tysiąca ukraińskich informatyków. I w walce nie są sami. Wojnę Putinowi wypowiedziała grupa Anonymous. Wkrótce potem opublikowała ogromny zbiór danych wykradzionych z rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Regularnie hakerom udaje się zakłócać bądź całkowicie wyłączać strony m.in. Kremla, Gazpromu, kilku dużych banków i innych instytucji, a przy pomocy ransomware sparaliżowane zostały komputery należące m.in. do rosyjskiego ministerstwa transportu czy wojskowych Sił Kosmicznych.
Jednocześnie Rosjanie padają ofiarami także zupełnie nowych form prowadzenia walki w sieci, na które nie byli chyba przygotowani. Pierwsze sygnały o tym, że inwazja się rozpoczęła, zostały wychwycone jeszcze zanim prezydent Władimir Putin ogłosił „operację wojskową” i zanim pierwszy rosyjski czołg wjechał na ukraińskie terytorium. Badacze z Middlebury Institute of International Studies w Kalifornii zauważyli, że w położonym 40 km od ukraińskiej granicy Biełgorodzie o 3:15 lokalnego czasu zaczęły tworzyć się... uliczne korki. Wystarczyła obserwacja Google Maps, żeby wykryć ruch rosyjskich wojsk.
Z kolei ukraiński wywiad do pozyskiwania danych o ruchach rosyjskich kolumn wykorzystuje podobno… aplikację randkową Tinder. Dzięki niej może śledzić położenie użytkowników, także pozycje żołnierzy, którzy zainstalowali apkę na swoich telefonach. Ma też wyłudzać informacje od rosyjskich wojskowych, którym w trakcie inwazji może przyjść ochota na czat z Ukrainkami.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)