Wiosna w kinie: co zobaczymy w kwietniu

30.03.2003

Czyta się kilka minut

Gerry”
Amerykański reżyser Gus Van Sant należał w latach 90. do czołówki kina niezależnego. Jego prowokujące filmy, robione pod prąd obowiązującym modom i zapotrzebowaniom rynku: „Drugstore Cowboy” czy „Moje własne Idaho”, pokazywane również w polskich kinach, utorowały mu drogę na szczyty. Po krótkim, acz intensywnym flircie z kinem hollywoodzkim Van Sant powraca dziś w rejony offowe. „Gerry” to przykład kina ascetycznego, stosującego minimum środków wyrazu. Nie jest zatem filmem dla wszystkich. Bliższy eksperymentowi niż typowym fabularnym produkcjom, opowiada o dwójce przyjaciół zagubionych gdzieś na bezkresnej pustyni. Ich żmudna walka o przeżycie w skrajnie nieprzyjaznych warunkach uzmysławia, jak bardzo kruchy jest nasz świat. Wystarczy usunąć z niego drogowskazy, nowoczesne gadżety i inne produkty triumfującej cywilizacji, a zostaniemy bezbronni i nadzy. Również nasze człowieczeństwo zostaje wystawione na ciężką próbę

„GERRY”, reż. Gus Van Sant, USA 2002, Gutek Film.

„25. godzina”
To bodaj pierwszy duży film fabularny odnoszący się bezpośrednio do wydarzeń z 11 września. Kultowy twórca kina afroamerykańskiego tym razem opuścił swoje getto, by opowiedzieć nam historię młodego dealera narkotyków, który, skazany na 7 lat więzienia, zamierza spełnić ostatnią, szaloną noc na wolności. W eskapadzie po Nowym Jorku towarzyszą mu najbliżsi: ciemnoskóra narzeczona i dwóch przyjaciół: nauczyciel college'u i makler giełdowy - wszyscy razem stanowią ekstrakt współczesnego społeczeństwa amerykańskiego. W tę ostatnią noc bohater grany przez Edwarda Nortona uświadamia sobie, że po wyjściu na wolność będzie już kimś całkiem innym i nic już nie będzie wyglądało tak samo. Przypomina mu o tym księżycowy krajobraz Strefy Zero.

„25. GODZINA” („The 25. Hour”), reż. Spike Lee, USA 2002. Dystryb. Syrena Entertainment Group.

„Adaptacja”
Charlie Kaufman to wzięty scenarzysta, który zasłynął kilka lat temu błyskotliwą historią pt. „Być jak John Malkovich” w reżyserii Spike' a Jonze' a. Tym razem stał się on bohaterem filmu tegoż reżysera. Charlie - sfrustrowany scenarzysta, przeżywający kryzys twórczy, dostaje zlecenie zaadaptowania dla potrzeb filmu bestsellerowej książki pt. „Złodziej orchidei”. Sytuacja wyraźnie się komplikuje, gdy do akcji wkracza brat-bliźniak bohatera, który bez skrupułów produkuje taśmowe scenariusze. A może to wcale nie brat, tylko druga, bardziej pospolita strona osobowości Charliego? W tejzwariowanej, wielopiętrowej komedii Jonze powraca do ulubionego przez siebie motywu podwójnej osobowości, przenikania świata fikcji i rzeczywistości, nie szczędząc satyrycznego spojrzenia na współczesną kulturę, zarówno masową, jak i elitarną.

„ADAPTACJA” („Adaptation”), reż. Spike Jonze, USA 2002. Dystryb. Vision.

„Makrokosmos. Podniebny taniec”
Bodaj każdy snuł kiedyś marzenia, by zobaczyć świat oczami ptaków. Tym razem, dzięki niestrudzonej ekipie twórców znanego już „Mikrokosmosu”, to marzenie może się spełnić. Przed laty twórcy filmu o intymnym życiu owadów udowodnili, że film przyrodniczy, zarezerwowany dotychczas dla małego ekranu, można podnieść do rangi sztuki. Autorzy „Makrokosmosu” i tym razem stworzyli coś więcej niż materiał edukacyjny. Otwierają przed nami przestrzeń nieograniczoną: ziemi, powietrza i wody. Opowiadając o zwyczajach i wędrówkach ptaków pokonują przestrzenie człowiekowi niedostępne, ale także odkrywają obszary z pozoru dobrze znane. Od Pustyni Nubijskiej po Antarktydę. Od Nowego Jorku po Paryż. Wykorzystują do tego celu najnowsze osiągnięcia techniki i najbardziej nietypowe obiekty latające: samoloty, śmigłowce, a nawet motolotnie czy balony. Całość ilustruje muzyka w wykonaniu m. in. Nicka Cave'a czy Roberta Wyatta.

„MAKROKOSMOS. PODNIEBNY TANIEC” („Le Peuple migrateur”), reż. Jacques Perrin, Jacques Cluzaud, Michel Debats, Francja / Włochy / Niemcy / Hiszpania / Szwajcaria 2001. Dystryb. Kino Świat.

„Schmidt”
40-letni Alexander Payne nie jest w kinie nowicjuszem, ale my poznajemy go dopiero teraz, kiedy w deszczu nagród i ważnych nominacji wchodzi na nasze ekrany jego najgłośniejszy film. Schmidt jest starzejącym się pracownikiem towarzystwa ubezpieczeniowego i gra go brawurowo Jack Nicholson, który wreszcie, po kilkunastu latach aktorskiej minoderii, powraca do swojej najlepszej formy. W życiu Schmidta przyszedł właśnie ten fatalny dzień, kiedy wszystko zaczyna się sypać. Umarła mu żona, stracił pracę, a jedyna córka postanawia poślubić jakiegoś nieokrzesanego typa. Bohater rusza więc do odległego Denver, by ratować córkę przed grożącym jej niebezpieczeństwem. I, jak to zwykle bywa w filmie drogi, podróż ta staje się doskonałą okazją do przyjrzenia się sobie, do zweryfikowania utartych sądów o świecie i o innych. Fenomenalnym medium dokonującej się w bohaterze przemiany są listy pisane do afrykańskiego sieroty, któremu pan Schmidt co miesiąc wysyła po 22 dolary zapomogi.

„SCHMIDT” („About Schmidt”), reż. Alexander Payne. USA 2002. Dystryb. Warner.

„Full Frontal. Wszystko na wierzchu”
Środowiska związane z show businessem: producenci, scenarzyści, gwiazdy programów telewizyjnych, są traktowani jak mieszkańcy współczesnego Olimpu. Są spełnieniem snu milionów - piękni, sławni, bogaci. Kino bardzo chętnie penetruje te znane sobie rejony, bo właśnie tu, jak w soczewce, skupia się dramat współczesnego człowieka - który osiągnął wszystko, a zarazem nie ma nic. Film Soderbergha splata ze sobą losy siedmiorga przyjaciół, którzy w komplecie spotykają się dopiero w finałowej scenie. „Wszystko na wierzchu”, ze swą skomplikowaną siecią intryg i powiązań między postaciami, ma wyraźnie teatralny rodowód. Perypetie bohaterów, bezskutecznie szukających porozumienia w pustym, zafałszowanym

świecie, opowiedziane są głównie przy pomocy żywego, naturalnego dialogu. Jednocześnie w tle rozgrywa się kolejne piętro tej złożonej opowieści - „film w filmie” - zapraszając widza do podwójnej gry.

„FULL FRONTAL. WSZYSTKO NA WIERZCHU” („Full Frontal”), reż. Steven Soderbergh, USA 2002. Dystryb. SPI.

„Spirited Away”
W historii wielkich festiwali „Spirited Away” jest precedensem - animowany film pełnometrażowy zwyciężył (do spółki z „Krwawą niedzielą”) na ubiegłorocznym Berlinale, wprawiając wszystkich w niemałe zdumienie. Ten korzystający z dobrodziejstw technologii cyfrowej obraz nie jest bowiem bezdusznym tworem komputera. Wyrastając z tradycji sztuki japońskiej, nawiązuje w warstwie plastycznej zarówno do klasycznego wzorów mangi, jak i anime - japońskiego filmu rysunkowego. Miyazaki stworzył swoją filmową baśń również z myślą o widzach dorosłych. Zrealizowana z rozmachem historia dziewczynki, która traci rodziców i trafia do tajemniczego świata rządzonego przez wredną czarownicę, jest jednocześnie przypowieścią o przekraczaniu siebie w walce z okrucieństwem świata.

„SPIRITED AWAY”, reż. Hayao Miyazaki, Japonia / USA 2001. Dystryb. Monolith.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2003