Wielki Pracodawca

Kryzys sprawił, że los obecnego premiera i rządzącej partii interesuje mnie dziś znacznie mniej niż jeszcze rok temu. Rząd zdaje się być równie niepewny i zagubiony jak my wszyscy.

17.03.2009

Czyta się kilka minut

Kryzys zmieni polską politykę. Najważniejsze zmiany nie będą jednak dotyczyć systemu partyjnego, ale reguł uprawiania polityki.

Szansę na sukces w walce z kryzysem będą miały tylko te kraje, których elity okażą się zdolne do porzucenia politycznych dogmatów epoki wielkiej prosperity. Jeżeli Polska ma się znaleźć w tej grupie, to musi zmienić się pomysł na rządzenie, na naszą unijną strategię, wreszcie - na kluczowe elementy polityki społeczno-gospodarczej. Kryzysu nie da się bowiem pokonać manewrami z poziomu polityki makroekonomicznej. Natura polityki jest dziś zasadniczo odmienna niż w pierwszej fazie transformacji.

O kryzysie pisze się dziś dużo w kontekście możliwych doraźnych skutków społecznych i gospodarczych, a także - w nieco dłuższej perspektywie - politycznych. Jedno i drugie jest zrozumiałe, ale obie te perspektywy uniemożliwiają bardziej konstruktywne podejście do kryzysu - potraktowanie go jako wyzwania. Nawet gdybyśmy potrafili powiedzieć, które sektory polskiej gospodarki najbardziej ucierpią, jakie grupy społeczne najwięcej stracą, jak długo potrwa rząd Tuska i kto wygra prezydencki wyścig - co byśmy zyskali?

Kryzys sprawił, że los obecnego premiera i rządzącej partii interesuje mnie dziś znacznie mniej niż jeszcze rok temu. Wówczas można było sądzić, że władza funkcjonuje w warunkach względnej swobody manewru, że - korzystając z wysokiego poparcia i komfortu, jaki daje przychylność mediów - będzie mogła względnie swobodnie określać kalendarz politycznych zdarzeń. Dziś rząd zdaje się być równie niepewny i zagubiony jak my wszyscy. Nie wydaje się, by dysponował jakąś istotną przewagą informacyjną lub lepszymi narzędziami rozumienia kryzysu. Gdyby tak było - zapewne unikałby przynajmniej niefortunnych wypowiedzi.

Wiedza na wagę złota

Kryzys będzie zatem przede wszystkim nową sytuacją poznawczą. Sytuacją, która upowszechni wiedzę o strukturalnej pozycji Polski i jej gospodarki, a zarazem o nowych - już pokryzysowych konfiguracjach. Od czterech z górą lat polski rząd znajduje się bowiem w zupełnie nowym polu politycznego oddziaływania, określonym przez akcesję do Unii Europejskiej, a jego propaganda zdaje się podtrzymywać wrażenie, że jest on kluczową siłą sprawczą w polu gospodarki i polityki społecznej. Już pierwsze fazy kryzysu upowszechniły wiedzę o ograniczonych możliwościach polskiego gabinetu. Ujawniły też realny stosunek sił w Unii Europejskiej i charakter interesów poszczególnych graczy. Kryzys może zatem stanowić ważny proces uświadamiania szerokim kręgom opinii publicznej nowych reguł gry - relatywizować możliwości polityki rządowej i wskazywać realny zakres kontroli sprawowanej przez instytucje polityczne państwa narodowego.

Druga sprawa to kwestia kształtowania się "pokryzysowej" struktury gospodarki światowej i - co dla nas niezwykle ważne - mechanizmów europejskich. Już dziś wiadomo, że kryzys jest nie tylko ujawnieniem tego, co rzeczywiste, ale też nową konfiguracją sił, instytucji i mechanizmów. W innej perspektywie widzimy - na przykład - nasze dotychczasowe zabiegi o ochronę suwerenności państw Unii. Okazuje się bowiem, że w warunkach kryzysu unijny układ interesu funkcjonuje odmiennie niż w warunkach wzrostu. Suwerenność decyzji gospodarczych najsilniejszych państw staje się dla nas problemem numer jeden - chcielibyśmy jej ograniczenia, oczekiwalibyśmy brania przez te państwa pod uwagę perspektywy ogólnej, wzmocnienia optyki formułowanej przez Komisję Europejską. Chcielibyśmy tych mechanizmów, które jeszcze niedawno traktowaliśmy z nieufnością.

Polityka polska znalazła się w punkcie, który trochę przypomina sytuację przedsiębiorców uwikłanych w umowy opcyjnie. Graliśmy tylko na jeden scenariusz, w którym potęgi europejskie są zainteresowane federalizacją mechanizmu unijnego. Zmiana okoliczności skłania nas do rewizji nie tylko taktyki, ale całego myślenia o Unii.

Fałszywe wędki, zepsute ryby

Inna fundamentalna zmiana, przed jaką stoimy, dotyczy paradygmatu polityki społeczno-gospodarczej przyjętego po 1989 r. Transformacja ekonomiczna mogła się dokonywać przy akompaniamencie ideologii, którą najprościej wyrażała metafora mówiąca o tym, że ludziom należy dawać wędki, a nie ryby. Metafora połączona z wezwaniem Lecha Wałęsy do "brania spraw w swoje ręce". Z czasem jednak okazało się, że wejście na rynek staje się coraz trudniejsze, że pierwsza fala przedsiębiorczości - ożywiona jeszcze w czasie rządu Mieczysława Rakowskiego - opadła. Realia kapitalizmu politycznego i rywalizacji silnych kapitałowo firm zagranicznych ukształtowały nowe zachowania ekonomiczne społeczeństwa.

Kapitalizm drugiej połowy lat 90. okazał się zupełnie odmienny od naiwnych ideologicznych zapowiedzi. Nie mówiono już o "wędkach" i indywidualnej przedsiębiorczości, powszechna prywatyzacja okazała się kpiną dekady, reprywatyzacja grzęzła na kolejnych koalicyjnych zakrętach - zdradzana nie tylko przez socjalistów i związkowców, ale także przez liberałów.

Jednocześnie lokalna namiastka polityki socjalnej i państwa opiekuńczego oferowała jedynie zepsute ryby - model szwedzki pozostał ideałem jeszcze bardziej odległym niż nieudany leseferyzm rządów etatystycznych do szpiku kości.

Polityka społeczno-gospodarcza III Rzeczypospolitej oferowała obywatelom fałszywe wędki i zepsute ryby. Szczęśliwie prowadzona była w społeczeństwie bardzo żywotnym, chętnym do pracy, niezrażającym się przeciwnościami, zdolnym do amortyzowania biurokratycznych absurdów - poprzez mechanizmy szarej strefy. Szczęśliwie administrowała wzrostem gospodarczym, a w chwili naprawdę krytycznej zdarzyło się jej szczęśliwe rozbrojenie bomby demograficznej, związanej z wejściem na rynek pracy roczników wyżu gospodarczego. Rozbrojenie związane z możliwością masowego podejmowania pracy w Irlandii i Wielkiej Brytanii.

Realia polityki społeczno-gospodarczej w warunkach kryzysu nie dadzą się już opisywać w kategoriach ryby i wędki. Mówiąc językiem akademickim - oznaczać będą jałowość języka neoliberalnego i socjaldemokratycznego, nawet w warstwie opisu, nie mówiąc już o komunikacji czy nawet perswazji. Oba języki mogą jeszcze stać się słownikami jakichś nowych populizmów, ale nie miejmy złudzeń - bezpieczne populizmy epoki wzrostu nie są tym samym co symplifikacje czasów kryzysu.

Państwo w nowych warunkach będzie musiało wziąć na siebie przede wszystkim zadanie - i w wielu krajach jest to już widoczne - "generowania zaufania". I nie chodzi tu o wiarę w jego możliwości, ale raczej mechanizmy budowy zaufania między wieloma graczami. Wydaje się, że zakres regulacji w pewnych aspektach przekroczy nawet normy etatystyczne, choć będzie to czynione z większą niż w okresie powojennym ostrożnością, bez wiary w planowanie gospodarcze, z pozostawieniem licznych wentyli bezpieczeństwa.

Struktura rządzenia

Trzecim elementem, który bez wątpienia ulegnie zmianie, jest zatem sama struktura rządzenia. Od regulacji za pomocą sztywnych aktów prawnych rząd przechodzić będzie do funkcji elastycznej koordynacji i tworzenia przesłanek stabilności systemu. Jeżeli uzna, że istotą tej stabilności jest utrzymanie możliwie wysokiego poziomu zatrudnienia - będzie musiał osiągnąć bardzo szeroki consensus w sprawie ograniczenia płac, nowych wzorców zachowań instytucji finansowej, innych mechanizmów wykorzystania środków europejskich.

Rząd pozostanie zapewne Wielkim Pracodawcą, w mniejszym stopniu autorem projektów ustaw, a w najmniejszym - realnym kontrolerem i sprawcą gospodarczego wzrostu. Jego rola przywódcza może polegać jednak na stworzeniu reguł współdziałania między różnymi podmiotami, wobec których sam pozostaje podmiotem uprzywilejowanym, zdolnym do presji i perswazji.

Efektywność jego polityki zależeć będzie od zdolności rozumienia i adekwatnego opisu sytuacji, od umiejętności definiowania interesu publicznego, ale także - co będzie pewnym novum - od zdolności komunikowania się z istotnymi graczami sektora finansowego, samorządowego, z partnerami społecznymi i opinią publiczną. Spin doktorzy będą mieli wolne, przynajmniej do kampanii.

Kierunek zmian politycznych

Jeżeli kryzys może wymusić zmianę naszych sposobów myślenia o Unii Europejskiej, zasadach polityki społeczno-gospodarczej, a także mechanizmach rządzenia - to czy zmiany te mogą pozostać bez wpływu na zachowania polityków i instytucji demokratycznych? Z pewnością pierwszą widoczną reakcją na kryzys będą przesunięcia w obrębie samych partii. Nie można bowiem sądzić, że uczestnicy jałowych sporów z ostatnich dwóch-trzech lat staną się nagle kompetentnymi zarządcami zmiany. Raczej zostaną odsunięci przez mniej znanych, za to lepiej zorientowanych w realiach kolegów z dalszych ławek parlamentarnych i rządowych.

Jeżeli ta wstępna - wewnętrzna - wymiana elit nie wystarczy, możliwe będzie sięgnięcie po wariant rządu "fachowców", nieobciążającego konta partii większości parlamentarnej. Wówczas możemy mieć do czynienia z sytuacją, kiedy premier wspaniałomyślnie zrezygnuje z urzędu na czas kampanii prezydenckiej, a miejsce obecnej ekipy zajmie gabinet "techniczny" obciążony zadaniami z zakresu polityki realnej, a dwie główne partie będą mogły oddać się ulubionej polityce wyborczej i wizerunkowej.

Trzeci etap zmian - może się pojawić, gdy i ta "abdykacja" PO i PiS okaże się niewystarczająca. Wówczas politycy mogą sięgnąć po wariant utrzymania się przy władzy za cenę akceptowanych szeroko reform ustrojowych polegających najpierw na zgodzie na Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, a zaraz potem - na powoływaniu egzekutywy w wyborach bezpośrednich, jak ma to miejsce w przypadku gmin i miast. Te ostatnie zmiany musiałyby prowadzić do istotnej wymiany politycznych elit, choć - co wydaje się okolicznością łagodzącą - z szansą utrzymania się w grze najsilniejszych dziś polityków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Politolog, publicysta, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. W wydawnictwie Karakter wydał niedawno książkę „Miejski grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2009