Wielki Plusk

„Największy skandal stulecia”, „najsławniejszy autor współczesny”, „najwybitniejsze dzieło pana X” – ludzie to kupią. Ten chwyt widocznie działa, skoro wciąż się go stosuje...

03.06.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

...I jakoś nie słychać, by ktoś pytał, skąd wiadomo, że rzeczywiście największy prestiż, skandal i dzieło sztuki.


Przybysza do naszego miasta wita wielki na kilka pięter, widoczny z dworca napis: „Najbardziej prestiżowy adres w mieście: Lubicz 17”. Nie „prestiżowy”, ale „najbardziej prestiżowy”. Ciekawe, kogo ta reklama skusi. Może dla kogoś „prestiżowy adres” ma znaczenie, ale „najbardziej prestiżowy”? Może się na to nabrać ktoś, kto nie zna naszego miasta; kto zna, ten zapyta: niby dlaczego Lubicz 17? A czemu nie np. Wiślna 12, adres, który (a nie żaden Lubicz) wszedł do wielkiej poezji? Sami przeczytajcie: „Posłuchajcie, ludkowie / Co się stało w Krakowie / Jakby na złość, naumyślnie, / na świętej ulicy Wiślnej / pod Numerem Dwanaście. / Stał tam dom szanowany, /wciąż w niem grały organy, /czy to liryk, czy to technik / przed »Tygodnikiem Powszechnym« / kużden czapkę zdejmował...” itd. Kto? K.I. Gałczyński.

Miałem kiedyś dość bliski kontakt z przedstawicielami narodu nie bardzo wielkiego i nie bardzo sławnego. Zauważyłem, że mówiąc o swoich pisarzach, lekarzach, malarzach, technikach czy biskupach, z reguły do nazwiska dodawali „światowej sławy”, laureat tego czy owego, wykładowca w (tu nazwa amerykańskiego uniwersytetu), wystawiał w Paryżu, występował w La Scali (nawet jeśli tylko raz na patriotycznym koncercie dla emigrantów), w jakiejś... Amerykanie, Francuzi, Holendrzy, Niemcy i im podobni o swoich sławnych ludziach nie mówią, że „światowej sławy”, bo naiwnie sądzą, że skoro światowa, to światowa. Jaki jest koń, każdy widzi. A my? My lubimy dodać, że „Nobel” (Miłosz, Szymborska), że polski i największy (papież), że tłumaczony na języki obce, że znany w Argentynie...

Znów na myśl przychodzi mi poezja. Tym razem Tuwim: „Gdyby ze wszystkich na świecie drzew / Zrobić jedno olbrzymie drzewo, / Jedno drzewo pod samo niebo, / A ze wszystkich na świecie rzek / Taką rzekę, że jeden brzeg / Byłby o milion mil od drugiego, / A głęboką – że coś strasznego! / I gdyby ze wszystkich na świecie małp / Zrobić jedną małpę nad małpy, / Taką małpę, że ten, co chciałby / Spojrzeć na nią choć jeden raz, / Musiałby patrzyć przez cały czas. / Całe życie musiałby patrzyć / I co najmniej tysiąc lat żyć! – / I gdyby ta małpa aż spod nieba / Zeskoczyła z tego drzewa / Do tej rzeki – tej największej / I najszerszej, i najgłębszej, / Takiej wielkiej, że jej nigdy / Nie obejmie ludzki mózg – / Jaki to byłby – / Jaki to byłby – / Jaki to byłby / PLUSK!!!”.


To dziwne, że autorzy reklam i mistrzowie promocji wciąż liczą na „wielki plusk”. „Największy skandal stulecia”, „najsławniejszy autor współczesny”, „najwybitniejsze dzieło pana X”... Jednym słowem Największy Plusk! Ludzie to kupią. Ten chwyt widocznie wciąż działa, skoro wciąż się go stosuje. I jakoś nie słychać, by ktoś pytał, skąd wiadomo, że rzeczywiście największy prestiż, skandal i dzieło sztuki. Nikt się nie zastanawia, jak to zmierzono, ani czy jeśli coś jest rzeczywiście największe, to tym samym zasługuje na mój czas i uwagę. Czy gazeta, która sprzedaje najwięcej egzemplarzy, to na pewno najlepsza gazeta? Czy największa oglądalność znaczy, że program jest ze wszystkich najlepszy?...

Może w świecie techniki owo „naj-” ma jakieś znaczenie. Można sprawdzić, zważyć, zmierzyć, skontrolować czas itd. Ale w innych kategoriach...


Ciekawie na tle różnych „największości” jawi się papież Franciszek. Cokolwiek powiedzieć, znalazł się w miejscu nastawionym na eksponowanie wielkości urzędu. Watykańskie struktury tak się przez stulecia kształtowały, by eksponować wielkość sługi sług Bożych, aby nie było wątpliwości, kto jest największy i najważniejszy. Co prawda Kościół jest dość wstrzemięźliwy w szafowaniu największymi kwalifikatorami. W całej historii zaledwie trzem papieżom przyznał tytuł „wielki” (Leon Wielki, 440–461; Grzegorz Wielki, 590–604; Mikołaj Wielki, 858–867), żaden jednak nie został „największym”. Wiele atrybutów ziemskiej wielkości odesłano po Soborze Watykańskim II do muzeum, jednak dla Papieża z Trzeciego Świata to jeszcze za mało. Pokazuje to na każdym kroku, choćby rezygnując z najbardziej prestiżowego adresu w Watykanie. Jego prestiż jakoś na tym nie ucierpiał, wprost przeciwnie, zyskał nawet.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2013