Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zapłakana Maria Magdalena nieoczekiwanie przemówiła językiem tych autorów intrygi, którzy usiłowali oficjalnie tłumaczyć, że ciało Jezusa zostało wykradzione przez uczniów (Mt 28, 13). Chwilę później na dodatek pomyliła Jezusa z ogrodnikiem, sugerując, że to on przeniósł ciało Ukrzyżowanego (J 20, 15). Passę pomyłek przerwie dopiero sam Jezus, zwracając się po imieniu do płaczącej Marii.
Nieraz pragnęlibyśmy, aby każdy nasz gest i każde słowo doskonale wyrażały solidarną więź w świadectwie Zmartwychwstania. Tymczasem trzeba z pokorą przyjmować pomyłki i potknięcia. Prywatny perfekcjonizm powinien iść w parze z realizmem życiowym, abyśmy nie sądzili, że zawsze wszystko powinno nam wychodzić jak najlepiej; znacznie lepiej niż niewiastom, które przyszły do grobu wraz z brzaskiem wielkanocnego poranka.
Z drugiej strony pomyłki Marii Magdaleny uczą nas wyrozumiałości wobec zachowań naszych bliskich. Nie trzeba dramatyzować, jeśli zaskoczą nas oni dziwnym językiem lub jeśli zignorują różnice, które wydają się oczywiste. Marii Magdalenie zdarzyło się to również, nawet w szczególnie istotnym momencie misji Chrystusa. Jej pomyłki nie przekreślają jednak jej świętości. Ostatecznie fundamentem naszej wiary nie jest nasza nieskazitelna doskonałość, lecz to, że Zmartwychwstały Jezus do każdego z nas zwraca się po imieniu, posyłając ufnie na szlak świadectwa.