Było ich wiele

To one przekazały nam informacje o męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Spróbujmy zrekonstruować główną wielkanocną narrację.

29.03.2021

Czyta się kilka minut

Fra Angelico, Zmartwychwstanie Chrystusa, 1438–1447. Kobiety przy pustym grobie, fragment fresku znajdującego się w celi klasztoru św. Marka we Florencji / DEA / A. DAGLI ORTI / GETTY IMAGES
Fra Angelico, Zmartwychwstanie Chrystusa, 1438–1447. Kobiety przy pustym grobie, fragment fresku znajdującego się w celi klasztoru św. Marka we Florencji / DEA / A. DAGLI ORTI / GETTY IMAGES

Trudno sobie wyobrazić chrześcijański przekaz bez szczegółowej opowieści o męce i zmartwychwstaniu. A jednak najstarsza nowotestamentowa wzmianka o tych wydarzeniach jest bardzo lakoniczna: „Przekazałem wam bowiem na początku to, co i ja przejąłem, że zgodnie z Pismem Chrystus umarł za nasze grzechy, że został pogrzebany i trzeciego dnia wskrzeszony z martwych zgodnie z Pismem, że ukazał się Piotrowi, potem Dwunastu” (1 Kor 15, 3-5). Choć tekst Pawłowy powstał co najmniej dwadzieścia lat przed narracjami ewangelicznymi, nosi ślady zapośredniczenia. Informacje o męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Paweł przejął zapewne w takiej właśnie formie – z jednej strony niemal hasłowej, z drugiej już mocno naznaczonej teologiczną refleksją (por. Dz 2, 22-26; 3, 13-15; 4, 10-12).

Uderza tu męski punkt widzenia. Apostoł wspomina o chrystofaniach, których świadkami byli sami mężczyźni (1 Kor 15, 5-8). Pomija fakt, że zanim Zmartwychwstały ukazał się Piotrowi, był widziany przez kobiety, co więcej: rozmawiał z nimi jak za dawnych czasów. Maskulinizacja ma tu podłoże kulturowe. Zarówno w środowiskach żydowskich, jak i greckich pozycja kobiet była wyraźnie niższa. Józef Flawiusz przekonuje, że „kobieta – jak głosi prawo – jest pod każdym względem niższa od mężczyzny”, i dodaje, że „od kobiet nie wolno przyjmować żadnych zeznań, ze względu na lekkomyślność ich płci”.

Pierwszym chrześcijanom zależało na wiarygodności. Nic dziwnego, że szczegóły dotyczące śmierci i zmartwychwstania Jezusa przekazane przez kobiety pomijali milczeniem i skupiali się na zbawczych skutkach tych wydarzeń.

Świadectwa kobiet

Sytuacja zmieniła się nieco po kilkudziesięciu latach, kiedy w drugim i trzecim pokoleniu chrześcijan wzrastało zainteresowanie życiem i nauką Jezusa. Uwagę zwracała też egalitarność wspólnot chrześcijańskich i wysoka – zwłaszcza na tle ówczesnych społeczeństw – pozycja kobiet. Uzasadniano ją m.in. postawą samego Jezusa, a także rolą kobiet w Jego otoczeniu oraz w przekazywaniu dobrej nowiny o zmartwychwstaniu. Nie zdecydowano się oprzeć całej narracji o Jezusie na relacjach kobiet. To było zbyt wielkie ryzyko wizerunkowe. Co innego z historią męki, śmierci i zmartwychwstania.

Złożyły się na to dwie zasadnicze przyczyny. Po pierwsze – prawo żydowskie, jak to później potwierdza Talmud, dopuszczało uznanie mężczyzny za zmarłego lub zaginionego na podstawie oświadczenia bliskich mu kobiet. Jeśli zaginiony powrócił lub znaleziono jego ciało, ustalenie tożsamości również opierano na zeznaniach żony lub matki. Po drugie – męska narracja urywa się w momencie aresztowania Jezusa, kiedy „wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli”; podjęta zostaje dopiero po zmartwychwstaniu, kiedy uczniowie dowiadują się od kobiet, że Jezus zmartwychwstał, i sami doświadczają chrystofanii. Świadectwo kobiet potwierdza więc, że Jezus naprawdę umarł i że to naprawdę On ukazywał się później uczniom, oraz pozwala odtworzyć ostatnie godziny Jego życia.

Oczywiście ewangeliści uzupełniali i przekształcali świadectwo kobiet tak, aby odpowiadało ich koncepcji literackiej i teologicznej. Można jednak próbować rekonstruować kobiecą opowieść o męce i zmartwychwstaniu.

Autorki i bohaterki

Choć ewangeliści dopiero na końcu opisu męki wspominają o kobietach, rekonstrukcję „kobiecej” narracji pasyjnej należy zacząć od tej wzmianki: „One właśnie towarzyszyły Mu i usługiwały, kiedy był w Galilei, i wiele innych, które przyszły razem z Nim do Jerozolimy” (Mk 15, 41; por. Mt 27, 56n; Łk 23, 49; częściowo J 19, 25). Chodzi więc o dwie grupy kobiet.

Jedna to uczennice Jezusa, które towarzyszą Mu od czasów galilejskich. Ich status i działanie zostały opisane dwoma czasownikami. Pierwszy – ­akolutheo – wskazuje nie tylko na przebywanie w pobliżu kogoś. Często pojawia się w narracjach o męskich uczniach Jezusa jako wskazówka dotycząca ich statusu. Tak samo trzeba go traktować w narracjach o kobietach. Na podstawie drugiego czasownika – diakoneo – można odtworzyć, na czym polegała rola kobiet w tej wspólnocie: troszczyły się o zapewnienie grupie jedzenia i picia. Łukasz w innym miejscu mówi również o „usługiwaniu z majątku”, co oznacza wsparcie finansowe i rzeczowe (Łk 8, 2).

Druga grupa to kobiety, które „razem z Nim weszły do Jerozolimy”. Mogły to być mieszkanki otaczających Jerozolimę miejscowości, takich jak Betania. Może były świadkami królewskiego wjazdu Jezusa do Jerozolimy kilka dni wcześniej i wtedy rozpoznały w Nim Mesjasza. Potem chłonęły każde Jego słowo i gest. Zapamiętały gniew, z jakim wypędzał kupców z dziedzińca świątynnego, i dziwne zapowiedzi zburzenia świątyni. Obie grupy musiały doznać wstrząsu dowiadując się, że Nauczyciel i Mesjasz został aresztowany. Nie uciekły jednak jak uczniowie, lecz z daleka przyglądały się kolejnym aktom dramatu.

Proces

Najmniej elementów pierwotnej kobiecej narracji znajduje się w relacji z procesu. Wmieszane w tłum kobiety obserwowały tylko jego publiczne fragmenty. Nie znały dobrze ani jurysdykcji rzymskiej, ani niuansów religijnego prawa żydowskiego. Ponadto proces toczył się najprawdopodobniej w obcym dla nich języku greckim. Na pewno jednak zapamiętały szukanie świadków, którzy zgodnie zeznawaliby przeciw Jezusowi, i trudność w znalezieniu przynajmniej dwóch lub trzech takich mężczyzn, podburzanie tłumu przez przywódców religijnych, aby domagał się ukrzyżowania Jezusa, może pewne niezdecydowanie Piłata, a wreszcie wyrok – skazanie na ubiczowanie i śmierć przez ukrzyżowanie.


Czytaj także: Zuzanna Radzik: Widziały Pana


Mateusz wprowadza tu na scenę jeszcze jedną kobiecą postać – żonę Piłata. Nie wiadomo, na ile jest to epizod oparty na faktach, a na ile koncept literacki. Sama obecność i wstawiennictwo żony dostojnika oczywiście są możliwe. Prawo rzymskie zezwalało kobietom towarzyszyć podczas podróży służbowych mężom sprawującym urzędy w prowincjach. Rezydujący stale w Cezarei Nadmorskiej Piłat, jadąc do Jerozolimy rozpatrzeć skargę przeciw Jezusowi wniesioną przez Żydów, zabrał ze sobą żonę. Może była to dla niej okazja, by zobaczyć miasto podczas święta Paschy? Jeśli żona Piłata rzeczywiście wstawiła się za oskarżonym Jezusem, trudno powiedzieć, jakimi kierowała się względami: współczuciem, przekonaniem o niewinności Oskarżonego czy może zniecierpliwieniem i niepokojem, że skazanie Jezusa zakłóci religijne uroczystości, które chciała zobaczyć.

Kobiety z Jerozolimy

Mateusz, Marek i Jan podają, że Piłat kazał ubiczować Jezusa i wydał Go na ukrzyżowanie. Zanim Jezus wziął krzyż, został przez żołnierzy publicznie odarty nie tylko z ubrania, ale również z godności. Źródeł tej narracji należałoby szukać w relacjach kobiet z Jerozolimy i okolic. Znały one miasto lepiej niż Galilejki, wiedziały, skąd można widzieć, co dzieje się na dziedzińcu praetorium. Szokiem musiały być dla nich szyderstwa z Jezusa, założenie cierniowej korony, a ponadto plucie i bicie trzciną tego, którego tak niedawno witano jako Mesjasza.

Kiedy ubiczowanego Jezusa wyprowadzono za miejskie mury, przymuszono Szymona Cyrenejczyka, aby pomógł Mu dźwigać krzyż. To również relacja, która może pochodzić od kobiet. Do ich świadectwa nawiązuje potem Łukasz (23, 27) w stwierdzeniu: „A szedł za Nim wielki tłum, w tym także kobiety, które lamentowały i płakały nad Nim”. Tłumy mężczyzn i kobiet towarzyszyły każdej ­egzekucji. Tworzyły je zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy skazańca. Pierwsi mu złorzeczyli, drudzy okazywali współczucie, jak kobiety nieprzypadkowo nazwane córami jerozolimskimi. Obok znaczenia symbolicznego określenie to ma znaczenie zupełnie dosłowne – jasno wskazuje na mieszkanki Jerozolimy i okolic.

Ich lament to nie tylko wyraz emocji, ale również element typowy dla żydowskiej obyczajowości. Zawodowe płaczki pojawiały się w czasie uroczystości pogrzebowych; ich zawodzenie łączyło się z płaczem pogrążonej w bólu rodziny. Kobiety z Jerozolimy doskonale wiedziały, że zmarłych na krzyżu chowano w zbiorowej mogile. Ich lament łączący osobisty ból i rytualne funeralia miał najprawdopodobniej stanowić namiastkę prawdziwego, godnego, żydowskiego pogrzebu. Płaczące kobiety nie musiały wcale podchodzić do Jezusa. Bardziej nawet prawdopodobne, że lamentowały gdzieś w tłumie, z daleka, aby się nie narażać.

Naprawdę umarł

„Z daleka” jest kluczowym wyrażeniem kończącym synoptyczne narracje pasyjne: „Stały tam też kobiety, które z daleka przypatrywały się temu” (Mk 14, 40). Relacja ta znajduje potwierdzenie psychologiczne i historyczne. Przyznawanie się do związków ze skazańcem było niebezpieczne nie tylko dla mężczyzn, również dla kobiet. Rzymski historyk Tacyt odnotowuje, że za panowania cesarza Tyberiusza, kiedy dokonywano masowych egzekucji, „ani krewnym, ani znajomym nie wolno było podejść bliżej (...). Dookoła rozstawione były straże, które obserwowały, czy ktoś zdradza jakiekolwiek oznaki żałoby”.

Kobiety obserwowały egzekucję Jezusa z daleka. Stały jednak na tyle blisko krzyża, aby widzieć, jak Umierającemu podawano gąbkę nasączoną octem, a następnie usłyszeć Jego krzyk i stwierdzić, że naprawdę umarł. Stwierdzenie śmierci to jeden z nielicznych wyjątków, kiedy zeznania kobiet można było uznać za wiarygodne. Teraz potwierdzały je zarówno kobiety z Galilei, które trzeba potraktować jako najbliższe Jezusa, jak też kobiety z Jerozolimy i okolic, wśród których były może zawodowe płaczki.

W miejscu egzekucji

Pozostaje ustalić tożsamość przynajmniej niektórych kobiet towarzyszących Jezusowi do końca. Ewangeliści nie są tu zgodni, zapewne każdy wymienił imiona tych, których relacje stanowiły dla niego źródło, albo tych, które cieszyły się szczególnym autorytetem. Na to nałożyły się też różne kompozycje literackie poszczególnych ewangelii i różnie rozłożone akcenty teologiczne. Niewątpliwie kobiet pod krzyżem było wiele (Mt 27, 55; Mk 15, 40; Łk 23, 49. 55). Wśród nich Mateusz wymienia Marię Magdalenę i drugą Marię; Marek – Marię Magdalenę, Marię, matkę Jakuba i Jozesa, oraz Salome. Łukasz imiona kobiet wymienia dopiero przy opisie wielkanocnego poranka.

Synoptycy nie wspominają o obecności pod krzyżem Marii, matki Jezusa. Robi to dopiero ewangelista Jan, który stosuje pewnego rodzaju zoom: kobiety, które stały z daleka, przybliża do krzyża i sytuuje tuż pod nim. Pod krzyżem stały więc: Matka Jezusa, której imienia ewangelista nie wymienia, siostra Jego Matki, Maria Kleofasowa oraz Maria Magdalena (J 19, 25).

Ten zoom jest Janowi potrzebny, aby zaprezentować słowa wypowiadane przez umierającego Jezusa do Matki i ucznia: „Oto syn twój; oto matka twoja” (J 19, 26-27). Z oddali nie byłyby one słyszane; z bliska mogły być nawet wyszeptane. Symbolicznego znaczenia nadaje im Janowa redakcja i kontekst. Jeśli były wypowiedziane, niezależnie od tego, czy miało to miejsce w opisanych przez Jana okolicznościach, czy wcześniej, świadkowie rozumieli je przede wszystkim jako wyraz troski syna o samotną matkę. Pozycja bezdzietnych wdów w Palestynie była nie do pozazdroszczenia. Cierpiały biedę lub egzystowały na obrzeżach domów bogatszych krewnych jako rezydentki.

Jan zakłada, że Matka Jezusa podczas święta Paschy przebywała w Jerozolimie. Na co dzień mieszkała jednak w oddalonym o ok. 130 km Nazarecie. Możliwe, że odbywała coroczną pielgrzymkę, choć nie było to obowiązkiem kobiet, i zatrzymała się u krewnych (według Łukasza była przecież spokrewniona z rodziną kapłana Zachariasza i Elżbiety). Matczyny ból, jakiego doznała, widząc umierającego Syna, należałoby wtedy uznać za przyczynę jej późniejszej nieobecności wśród kobiet przybywających do grobu.

Wszystkie ewangelie są zgodne, że wśród kobiet przyglądających się egzekucji Jezusa znajdowała się Maria Magdalena. Synoptycy wymieniają ją na pierwszym miejscu, co dowodzi, że w pierwotnym Kościele cieszyła się szacunkiem i autorytetem. Może pełniła w nim jakieś funkcje przywódcze? Na pewno przewodziła kobietom wędrującym za Jezusem z Galilei i materialnie wspierała Jego ruch. Pozostała do końca wierna Nauczycielowi, któremu nie tylko była wdzięczna za uwolnienie od siedmiu demonów, ale do którego była szczerze przywiązana.

Przy pustym grobie

Pierwotna kobieca relacja musiała zawierać wyprzedzającą obronę przed zarzutem, że po szabacie pomyliły grobowce i odwiedziły inny grób niż ten, w którym Józef z Arymatei złożył ciało Jezusa. „Zostały tam i siedziały naprzeciw grobu” (Mt 27, 61), a niektóre mogły nawet towarzyszyć Józefowi, gdy dokonywał pochówku: „obejrzały grób i to, w jaki sposób złożono Jego ciało” (Łk 23, 55).

Po szabacie, rankiem pierwszego dnia tygodnia kobiety przyszły więc do właściwego grobu. Podobnie jak pod krzyżem, również przy pustym grobie musiało być ich więcej niż tylko te wymienione z imienia. Wszyscy ewangeliści zgodnie twierdzą, że na pewno była wśród nich Maria Magdalena. To najprawdopodobniej od niej pochodzi główna wielkanocna narracja. Ale o pustym grobie i zmartwychwstaniu opowiadały apostołom również inne kobiety – zarówno te wymienione z imienia (druga Maria u Mateusza, Maria matka Jakuba i Salome wymienione przez Marka, i jeszcze Joanna, którą zamiast Salome wymienia Łukasz), jak i „pozostałe, które z nimi były” (Łk 24, 10b). Nawet w Ewangelii Jana, który koncentruje się na relacji Marii Magdaleny, można dopatrzeć się śladów obecności jej towarzyszek. Kiedy po odkryciu pustego grobu Maria mówi o tym Piotrowi i umiłowanemu uczniowi, formułuje swoją wypowiedź tak, jakby przemawiała w imieniu wielu kobiet: „Zabrali Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położyli” (J 20, 2).

Niewątpliwie od kobiet pochodzi wzmianka o bardzo prozaicznej trosce, kto im odsunie ciężki kamień zamykający wejście do grobu. Na miejscu okazuje się, że kamień jest odsunięty. Czujemy emocje bohaterek: zmartwienie w drodze do grobu; nadzieję, że jednak uda się spełnić obowiązek wobec Zmarłego na progu otwartego grobowca; wielki niepokój pomieszany z bezradnością (Łk 24, 4; J 20, 2), kiedy odkrywają, że grób jest pusty. Jan dodaje, jakie domysły towarzyszyły temu odkryciu – ktoś musiał zabrać ciało Jezusa i położyć je w innym grobie.

Odpowiedzią na kobiecy smutek i niepokój są kojące słowa anioła/aniołów: „Nie bójcie się!” (Mt 28, 5; Mk 16, 6) lub mające bardzo podobny wydźwięk pytanie: „Czemu płaczesz?” (J 20, 13). Potem następuje wyjaśnienie tajemnicy pustego grobu – Jezus zmartwychwstał. Wydaje się, że najbardziej pierwotna kobieca relacja zachowała się u Łukasza, który dwa razy podkreśla, iż zmartwychwstanie jest wypełnieniem słów samego Jezusa. Najpierw przypomina o tym anioł (Łk 24, 6), a potem ewangelista potwierdza, że kobiety rzeczywiście przypomniały sobie słowa Nauczyciela (Łk 24, 8). Odwołanie się do tego, co kobiety słyszały od samego Jezusa, świadczy, że rzeczywiście już od czasów galilejskich znajdowały się one w kręgu Jego najbliższych uczniów. Cieszyły się Jego zaufaniem na równi z Dwunastoma, do których Jezus kierował zapowiedzi swojej męki, śmierci i zmartwychwstania (Mt 16, 21; 17, 22; 20, 17-19; Mk 8, 31-32; 9, 31-32; 10, 32-34; Łk 9, 22. 43-44; 18, 31-34).

Kobiety musiały być bardzo umocnione tym przypomnieniem, skoro opowiedziały o wszystkim apostołom. Wydaje się, że tutaj znów Łukasz sięgnął po pierwotne kobiece źródło. Mateuszowa i Markowa wzmianka, że to anioł nakazał kobietom powiedzieć o wszystkim apostołom (Mt 28, 7; Mk 16, 7), jest najprawdopodobniej próbą wzmocnienia wiarygodności ich świadectwa, może nawet usprawiedliwienia „zuchwałości” wobec męskich uczniów, których odważyły się pouczać, że oto właśnie nastąpiło spełnienie Jezusowych zapowiedzi.

Łukasz wspomina, że ich opowieść została uznana przez apostołów za brednie (leros). Potem trudno się było mężczyznom przyznać do tej niewiary. Lojalnie jednak przyznają, że to kobiety przyszły do grobu, nie znalazły ciała i od aniołów dowiedziały się, że Jezus żyje (Łk 24, 23).

Rozpoznanie Zaginionego

Dalsza historia wiąże się z chrystofaniami. Rozpoznania Jezusa dokonały najpewniej Galilejki. Dobrze znały Jego zwyczaje i szczególny sposób mówienia. Rozpoznanie nie odbyło się natychmiast; należy przypuszczać, że był to raczej proces. Jego echa pobrzmiewają u Jana, kiedy Maria Magdalena początkowo nie poznaje Jezusa, ale wszystkie jej wątpliwości znikają, gdy Nieznajomy odzywa się do niej w niepowtarzalny, Jezusowy sposób.

Rozpoznanie Zmartwychwstałego pozwoliło kobietom umocnić się wewnętrznie na tyle, żeby – mimo strachu – opowiedzieć wszystko Jedenastu. Umocnienie to Mateusz opisuje jako powtórzenie przez Jezusa anielskiego nakazu: „Idźcie i powiedzcie braciom” (Mt 28, 10). Marek, który jak Jan opiera się na świadectwie Marii Magdaleny, konkluduje po prostu, że po rozpoznaniu Jezusa Maria przyniosła pogrążonym w smutku uczniom dobrą nowinę o zmartwychwstaniu. Jan wykorzystuje kobiecy przekaz w typowy dla siebie sposób – bardziej symboliczny i niejednoznaczny. Jednak nawet w jego relacji udaje się uchwycić pierwotne emocje towarzyszące rozpoznaniu: niepewność, tęsknotę, potrzebę bliskości, także fizycznej (stąd przemożna chęć dotknięcia Jezusa i objęcie Jego nóg), i stopniowe dochodzenie do zrozumienia, jak wielkiego, zbawczego wydarzenia są pierwszymi i jedynymi świadkami, i jak wielka spoczywa na nich odpowiedzialność, by to oznajmić światu. ©

 

Autorka jest profesorem teologii w Katedrze Wiedzy Nowotestamentowej i Języka Greckiego Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie; popularyzatorka Biblii, z wyznania ewangeliczka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2021