Wielka susza w dolinie Padu

Wygląda na to, że zaciął się mechanizm, który przez wieki gwarantował tej nizinie w północnych Włoszech status jednego z najżyźniejszych i najbardziej produktywnych obszarów rolniczych w Europie.

11.07.2022

Czyta się kilka minut

Dolina Padu. Rolnik Stefano Lanzoni na wyschniętym polu kukurydzy w Casalbuttano. Czerwiec 2022 r. / FILIPPO VENEZIA / EPA / PAP
Dolina Padu. Rolnik Stefano Lanzoni na wyschniętym polu kukurydzy w Casalbuttano. Czerwiec 2022 r. / FILIPPO VENEZIA / EPA / PAP

Dokładnie dziesięć lat temu Mario Draghi ocalił w pojedynkę euro przed upadkiem. Starczyła siła jego słów, gdy zapowiedział, że kierowany przezeń Europejski Bank Centralny sięgnie po wszelkie konieczne środki (sławne whatever it takes), aby bronić wspólnej waluty.

To oczywiście tylko częściowo prawda – wypowiedź Draghiego uspokoiła wtedy rynki jak samosprawdzająca się przepowiednia – ale głównie jednak piękna legenda, która okazuje się bardzo przydatna dziś, gdy ten sam człowiek jest premierem Włoch na czele bardzo kapryśnej i rozdartej wieloma konfliktami koalicji. W tej sytuacji samo przekonanie o jego sile sprawczej służy jako polityczna kotwica.


ZOBACZ TAKŻE:

RZEKI TO ŻYCIE. Przepłynęła kraj galarem, na protest przeciw zaporze wyprowadziła krowy, uplotła warkocz długi jak Białka. Teraz, podczas suszy, Cecylia Malik pyta: czysta woda do picia czy brudne kanały dla barek – co wybierasz? >>>>


Dziś jednak Draghi ma przed sobą kryzys klimatyczny i społeczny, wobec którego żadne zaklęcia nie podziałają, a przepowiednie – czy raczej prognozy ekspertów w wielu dziedzinach – posprawdzały się co do joty. Mniejsza o słowa, w obliczu katastrofalnej suszy na Nizinie Padańskiej nie pomogą nawet wielkie pieniądze na poprawę bilansu wodnego i infrastruktury hydrologicznej, zafiksowane we włoskim krajowym planie odbudowy (który w przeciwieństwie do polskiego jest już wdrażany w szybkim tempie od paru miesięcy).

Długie miesiące bez deszczu

O tym, że tego lata w dorzeczu Padu – rzeki, która jest „kręgosłupem” północnych Włoch – zabraknie wody, także w zasilanych przez dorzecze Padu kanałach irygacyjnych, oraz że elektrownie będą ograniczać moc z braku wody do schładzania turbin, było już wiadomo mniej więcej w styczniu.

Od listopada 2021 r. bowiem nad zachodnimi Alpami i zachodnią częścią Niziny Padańskiej właściwie prawie nie padało, a z kolei w górach było bardzo mało śniegu i poziom wód w alpejskich potokach i jeziorach stopniowo spadał poniżej wszelkich historycznych minimów. Już wtedy włoskie media publikowały liczne relacje z miast nad Padem, takich jak Turyn, gdzie na miejscu wartkiej rzeki widać było leniwy ciek i błotniste dno. Rolnicy, którzy w lutym musieli często sięgać po nawadnianie świeżo obsianych pól i plantacji, powtarzali: „Tylko bardzo deszczowa wiosna może nas uratować”.

Wiosna była jednak prawie bez deszczów i bardzo ciepła (średnio o dwa stopnie powyżej średniej za poprzednią dekadę). Poziom wody w Padzie i jego alpejskich dopływach dalej spadał, by osiągnąć w tej chwili około jedną trzecią przeciętnego stanu dla przełomu czerwca i lipca.

To nie pierwsza taka letnia susza (niemal tak samo niskie stany rzek odnotowano np. latem 2017 r.), ale dopiero teraz dociera do ludzi świadomość, iż na trwałe zaciął się odwieczny mechanizm gwarantujący nizinie status jednego z najżyźniejszych i najbardziej produktywnych obszarów rolniczych w Europie: połączenie ciepłego klimatu i długiego okresu wegetacji z obfitością łatwo dostępnych zapasów wody. Zapewniał je topniejący powoli przez lato alpejski śnieg.

Ludzka konstrukcja zaworów i kraników

W przeszłości ludzie szybko nauczyli się wzmacniać działanie tego gigantycznego systemu naturalnej retencji. Już od czasów rzymskich budowali skomplikowane systemy kanałów irygacyjnych, dostarczających kapilarnie wodę w ściśle kontrolowany sposób do każdego zakątka tego regionu.

System hydrologiczny Niziny Padańskiej przypominał już od średniowiecza czysto ludzką konstrukcję, złożoną z baniek, rurek, zaworów i kraników. Od czasów, kiedy uważnie studiował je (próbując także i w tej dziedzinie coś usprawnić) Leonardo da Vinci, niewiele się zmieniło. Dwudzieste stulecie dodało tylko lepsze materiały i nieco maszynowych przekładni oraz systemy komunikacji między np. drużynami otwierającymi przepusty w danej gminie, ale sama zasada działania pozostała ta sama. Nic nie wymagało wielkich zmian, bo śniegu w górach było pod dostatkiem.

Tymczasem w tym roku nie dość, że śniegu po zimie zostało znacznie mniej, to jeszcze przez wyższe temperatury ta mniejsza ilość szybciej spłynęła. Już na początku czerwca obserwatorzy alarmowali, że granica zera stopni przekracza cztery tysiące metrów nad poziomem morza, i że na obszarach górskich, gdzie powinno leżeć jeszcze co najmniej metr starego śniegu, kwitną już kwiaty – czyli dzieje się tak, jakby już był koniec lipca.


CZYTAJ TAKŻE:

TO NAJCHŁODNIEJSZE LATO RESZTY NASZEGO ŻYCIA >>>>


Niedawna katastrofa na lodowcu pod Marmoladą w Dolomitach, także spowodowana przyspieszonym topnieniem, jest objawem tego samego szerszego zjawiska, którego praźródłem są zmiany klimatyczne. Konsensus glacjologów przyjmuje obecnie, że do roku 2050 masa lodowców alpejskich spadnie o połowę.

Połowa stulecia to odległy termin – tymczasem jednak rolnicy z Niziny Padańskiej już widzą, czym się kończy choćby jednoroczne silne wahnięcie w dół opadów śniegu sto i więcej kilometrów od ich gospodarstwa. A przewidywany ubytek powierzchni lodowców będzie co roku osłabiał działanie tego niewyczerpanego dotąd, prostego w obsłudze systemu retencji i irygacji.

Pierwsza padnie uprawa ryżu

W tym kontekście na niewiele się zda program obiecywanych przez państwo interwencji w rodzaju budowy i odnawiania zaniedbanych zbiorników tzw. małej retencji. Rolnictwo Niziny Padańskiej, tak bardzo od stuleci przyzwyczajone do łatwego dostępu do znacznej ilości wody, po prostu nie przetrwa dzięki gromadzeniu o parę procent więcej deszczówki.

W pierwszej kolejności padnie uprawa ryżu. Włochy (a ściślej Lombardia i Piemont) są największym jego producentem w Europie – i choć z pewnością nie gra on poważnej roli w gospodarce rolnej całego kraju, to kilkadziesiąt tysięcy ludzi pomiędzy Turynem a Pawią (a także w pobliżu Werony) jest całkowicie uzależnionych od tego zboża.

Początki uprawy ryżu na dużą skalę (bo śladowo był obecny na południu Półwyspu Apenińskiego dzięki Arabom już od wczesnego średniowiecza) sięgają aż XV wieku. Wtedy już istniał rozbudowany system kanałów między rzekami Ticino a Padem, służących zarówno do celów transportowych (to nimi były wiezione surowce i budulec, które uczyniły z Mediolanu wielką nowożytną metropolię), jak i do nawadniania. Szczególną rolę w tworzeniu specyficznej sieci nawodnienia działek odegrało kilka wielkich klasztorów (cystersi z Pawii do dziś są wielkimi producentami ryżu).

O ile rezygnacja z kukurydzy (spodziewany spadek plonów w tym roku to 40 proc., trwające obecnie z kolei żniwa pszenicy – której się nie iryguje – przyniosły ok. 30 proc. mniej zbiorów) na rzecz upraw niewymagających stałego nawadniania jest do pomyślenia, o tyle głęboko przekształcony przez kilka stuleci przez ryżowe pola obszar nie da się łatwo przekonwertować na coś bardziej odpowiedniego na suche czasy.

Lepiej głośno nie mówić

Jeden z największych spichlerzy Europy – gdzie do niedawna jeszcze wiele podziałów geodezyjnych i polnych dróg szło dokładnie po śladzie działek przyznawanych w nagrodę za służbę rzymskim legionistom – przez cały wiek XX zapełniał się stopniowo zwartą miejską zabudową, a pola się kurczyły na rzecz przemysłu. Ale wciąż to uprawa ryżu, pszenicy i kukurydzy – oraz w dolnym biegu Padu ogromna produkcja melonów i arbuzów – pozostawały częścią tożsamości tych skądinąd mocno zindustrializowanych regionów. Teraz wyjałowienie Niziny Padańskiej może znacznie przyspieszyć proces utraty tej tożsamości.


ZOBACZ TAKŻE:

Nie mamy wyjścia – musimy odejść od węgla. Problem w tym, że nie bardzo mamy dokąd. Zamiast budować elektrownię atomową, straciliśmy cenne lata na dyskusje. Dopiero teraz coś się zmienia >>>>


Kanały przestały służyć wpierw do transportu. Wraz z upowszechnieniem się ciężarówek, długie nadbrzeża kanałów w Mediolanie – jeszcze tuż po II wojnie będące węzłem obrotu towarowego – dziś są tylko centrum rozrywki, koncertów i sobotnich imprez.

Wkrótce też może się okazać, że te mniejsze, wiejskie kanały i rowy zarosną trawą. A sieć dróg, służąca przez stulecia do ich utrzymania, zamieni się w ścieżki rowerowe dla mieszczuchów.

O tym, co zrobią górskie kurorty, jeśli śniegu będzie za rok jeszcze mniej, na razie nikt z władz regionu i kraju głośno woli nie mówić. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2022