Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wieczorne zabiegi jednak nie polegają tylko na odpowiednim spędzeniu czasu i zjedzeniu kolacji. Wieczór sprzyja rozważeniu, czy dzień spędziliśmy sensownie. Utylitaryści, a zatem ludzie głoszący pogląd, że w istocie celem człowieka jest dążenie do przyjemności, co polega nie tylko na osiąganiu satysfakcji, ale także na unikaniu cierpienia, proponowali stosowanie swoistej arytmetyki przyjemności. Jednym z nich był ojciec wielkiego filozofa Johna Stuarta Milla - James Mill. Zmuszał on syna, by wieczorem według sporządzonej przez ojca skali, spisywał przyjemności, jakich doznał danego dnia, oraz przypadki uniknięcia cierpienia lub przykrości. Do każdej sytuacji dostosowana była odpowiednia punktacja. Nic dziwnego, że młody John Stuart Mill omal nie stracił zmysłów i przez ponad rok nie wypowiedział ani jednego słowa, otrząsnął się z tego stanu dopiero, kiedy przeczytał francuską powieść brukową, która kończy się tym, że syn morduje ojca. I jak tu nie wierzyć Freudowi!
Otóż nie należy wymagać takiego utylitarystycznego i rygorystycznego rachunku przyjemności, ale dobrze jest zastanowić się przez chwilę, co z tego, co zdziałaliśmy danego dnia, miało sens, czy i kiedy zachowaliśmy się nieprzyjemnie lub niestosownie i co nam zostało do wykonania na jutro. Nie idzie tu wyłącznie o pracę zawodową, lecz o wszystkie sprawy życiowe, a rodzinne przede wszystkim. Dlaczego warto rozważać te problemy może nie każdego wieczoru, ale możliwie najczęściej? Dlatego, że życie ludzkie składa się z drobnych spraw, a nasza pamięć jest i bardzo ułomna i bardzo selektywna, i to w dodatku selektywna na naszą korzyść. Chętnie więc zapominamy o tym, co przykre, a co wymaga czy to korekty naszego postępowania, czy to bezpośrednich lub pośrednich przeprosin, czy też zastanowienia się nad tym, czy jesteśmy w stanie podołać zadaniom, jakie sobie postawiliśmy.
Potem nadchodzi czas szykowania się do snu. Szalenie dużo zależy od usposobienia, są ludzie, którzy bez względu na liczbę i rozmiar problemów oraz kłopotów, jakie mają na głowie, kiedy przyłożą ją do poduszki, natychmiast zasypiają, a są tacy, dla których zaśnięcie, nawet bez kłopotów na głowie, jest trudnym i żmudnym zadaniem. Wielu z nas sięga po pomoc w postaci proszków czy uspokajających napojów, inni po pomoc w postaci napojów zagłuszających - ta jest wprawdzie na ogół skuteczna, ale stosowana zbyt często może prowadzić do uzależnienia, a każde uzależnienie jest nie tylko ograniczeniem naszej wolności, ale po prostu nieszczęściem.
Jednak, wiem to dobrze, zasnąć czasem jest bardzo trudno. Jarosław Iwaszkiewicz stosował stary sposób: liczył barany, ale od tysiąca w tył do jednego. Uważał, że to mu pomaga. Generalnie ludzie, którzy twórczo pracują wieczorem, mają kłopot, bo trzeba jakoś wyhamować rozkręcony organizm. Dlatego każdy musi znaleźć zgodny ze swoim usposobieniem sposób na spanie, a zbyt mała ilość snu to choroba, którą trzeba leczyć. I nie jest prawdą, że ten, kto ma czyste sumienie, śpi lepiej. Niestety tajemnice snu wciąż pozostają tajemnicami.