Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tymczasem nad projektem przetacza się medialny i polityczny sztorm. Jak mantra powtarzają się zarzuty, które staraliśmy się wyjaśnić już w poprzednim numerze "TP" - na czele z tym, wymienianym nawet przez ekonomistów, że Fundusz kosztuje budżet państwa ok. 100 mln zł, a z odpisu Kościół dostanie nawet kilkaset milionów. Owszem, dostanie - o ile wszyscy podatnicy zechcieliby dokonać odpisu na Kościół; co należy włożyć między bajki.
Propozycja biskupów nie powinna być traktowana "per nogam". Po pierwsze jest bardzo konstruktywna, co, łagodnie mówiąc, nie zawsze zachodzi na styku państwo-Kościół. Po drugie biskupi chcą o niej rozmawiać, a nie domagają się bezwarunkowego przyjęcia. Przyjmując zastrzeżenie polityków, że budżetu państwa nie stać w obliczu kryzysu na dysponowanie kolejnym procentem podatku, warto zauważyć, że nie musimy brać przecież pod uwagę modelu węgierskiego, wciąż wspominanego w obecnej dyskusji. Na Węgrzech odpis wynosi 1 proc., ale mapa Europy jest większa: w Hiszpanii to 0,5 proc., a we Włoszech 0,08 proc. Widełki są więc wystarczająco szerokie, żeby wynegocjować wysokość odpisu bezpieczną dla budżetu, a będącą w stanie zastąpić działający na chaotycznych zasadach i słusznie krytykowany Fundusz Kościelny.