Watykan nie pęka

Papież nie wypowiedział się w sprawie doktryny i nie zmienił nauczania o niemoralności używania prezerwatywy. Zmienił natomiast zdanie co do realistycznych rozwiązań trudnych sytuacji związanych z pandemią AIDS.

23.11.2010

Czyta się kilka minut

Sobotnie medialne doniesienia o rewolucji w Kościele zdementował w niedzielę po południu rzecznik prasowy Watykanu ks. Federico Lombardi SJ. "Papież bynajmniej nie usprawiedliwia moralnie nieuporządkowanego życia seksualnego - napisał w oświadczeniu, dotyczącym fragmentu książki rozmów Benedykta XVI z Peterem Seewaldem. - Uważa jednak, że stosowanie prezerwatywy przy niebezpieczeństwie zakażenia jest »pierwszym aktem odpowiedzialności«. Byłby to »pierwszy krok na drodze ku seksualności bardziej ludzkiej«, niż gdyby miało się wystawić na szwank życie drugiego człowieka, nie używając prezerwatywy".

Mówiąc o istnieniu konkretnych przypadków, w których użycie prezerwatywy w celu ochrony przed AIDS, np. przez prostytuującego się mężczyznę, może być krokiem w kierunku większej odpowiedzialności, Papież odwołuje się do tzw. prawa stopniowości. Odnosi się ono nie do doktryny, tylko do praktyki, a głosi, że jeżeli człowiek długo tkwi w jakiejś sytuacji niemoralnej, zwykle nie jest w stanie uwolnić się od niej z dnia na dzień. Dlatego powinien, oprócz wymaganego przez prawo moralne silnego postanowienia poprawy, zrobić choćby drobny praktyczny krok w dobrym kierunku (np. próbować ochronić siebie przed wirusem HIV).

To realistyczne podejście. Jan Paweł II, wspominając prawo stopniowości w poświęconej rodzinie adhortacji "Familiaris consortio", pisał, że powołanie do świętości "realizuje się w miarę, jak osoba ludzka potrafi odpowiedzieć na przykazanie Boże" (34). Stawiając od razu zbyt duże wymagania co do konkretnych możliwości, można osiągnąć skutek odwrotny do zamierzonego. Wiedzą o tym wszyscy praktycy. Nie chodzi zatem o zaniżanie standardów moralnych. "Tego, co nazywa się »prawem stopniowości«, nie można utożsamiać ze »stopniowością prawa«" - przypomniał Jan Paweł II.

Błędnym byłby jednak wniosek, że wypowiedź Benedykta XVI niczego nie zmienia. W rozmowie sprzed 10 lat z tym samym rozmówcą, Peterem Seewaldem, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary w sprawie prezerwatywy prezentował nieprzejednane stanowisko. "Nędzę rodzi demoralizacja społeczeństwa, a nie jego moralizacja. Demoralizacja, której istotnym elementem jest propagowanie prezerwatyw - przejaw pogardzającej człowiekiem orientacji, która i tak nie spodziewa się po nim niczego dobrego" - mówił kard. Ratzinger w książce "Bóg i świat". Skąd ta zmiana stanowiska?

W ostatniej dekadzie wśród najwyższych dostojników kościelnych przetoczyła się ważna dyskusja o dopuszczeniu prezerwatyw w kontekście pandemii AIDS. "Za" wypowiadali się tej miary kardynałowie, co emerytowany metropolita Mediolanu Carlo Maria Martini, ówczesny prymas Belgii Godfried Danneels,­ prymas Anglii i Walii Cormac Murphy-O’Connor, teolog Domu Papieskiego za czasów Jana Pawła II Georges Cottier czy Javier Lozano Barragan, ówczesny przewodniczący Papieskiej Rady Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Zdecydowanie przeciwny takiej możliwości był znany z konserwatywnych poglądów nieżyjący już ówczesny przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny kard. Alfonso López Trujillo (o dyskusji pisali na tych łamach Józef Majewski w artykule "Piąte i szóste przykazanie", nr 18/06, oraz Artur Sporniak w artykule "Więźniowie sytuacji", nr 19/06).

W 2006 r. kard. Barragan zapowiadał ogłoszenie przez Watykan raportu na temat AIDS, w którym miało być rozważone dopuszczenie prezerwatyw w walce z chorobą. Niestety do dziś o tym raporcie cisza, choć na pewno powstał, gdyż trafił do Kongregacji Nauki Wiary. Być może Benedykt XVI właśnie z tego raportu zapożyczył przykład z mężczyznami uprawiającymi prostytucję - to oni przecież są grupą największego ryzyka, zarówno jeśli chodzi o zarażenie się, jak zarażanie innych.

Wypowiedź Papieża może obudzić polską moralistykę z dogmatycznej drzemki. Jak dotąd bowiem w naszym Kościele to praktycy (w rodzaju niestrudzonego obrońcy małżeńskiej radości, o. Ksawerego Knotza), zwracali uwagę, że parom używającym przez lata środków antykoncepcyjnych nie jest łatwo z dnia na dzień przejść na naturalne metody sterowania płodnością. Rezygnacja z chemicznej antykoncepcji na rzecz jej mechanicznej wersji może być w tej chwili postrzegana jako krok w dobrym kierunku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2010