Dlaczego Franciszek zdradza tajemnice konklawe?

Opowieść o szlachetnym kardynale, ratującym Kościół przed nieuczciwym i niegodziwym wyborem papieża, to część szeroko zakrojonego projektu medialnego, którego celem jest naprawa wizerunku Franciszka.

02.04.2024

Czyta się kilka minut

Plac św. Piotra po mszy wielkanocnej z udziałem papieża Franciszka, Rzym, 31 marca 2024 r. // Fot. Marco Iacobucci / imago / Forum
Plac św. Piotra po mszy wielkanocnej z udziałem papieża Franciszka, Rzym, 31 marca 2024 r. // Fot. Marco Iacobucci / imago / Forum

„W czasie tego konklawe [2005 r.] zostałem wykorzystany. To fakt znany” – powiedział papież Franciszek w wywiadzie-rzece, który ukaże się 3 kwietnia w książce „El sucesor” (Następca). Fragment rozmowy, przeprowadzonej przez hiszpańskiego dziennikarza Javiera Martíneza-Brocala, opublikował w wielkanocną niedzielę hiszpański dziennik „ABC”, zapewniając książce już na starcie wydawniczy sukces.

Franciszek zdradza dziennikarzowi szczegóły konklawe po śmierci Jana Pawła II. Przyznaje, że otrzymał wtedy 40 głosów, plasując się tuż za kard. Ratzingerem. Ale – jak dodaje – ci, którzy na niego głosowali, bynajmniej nie zamierzali wybrać go na papieża. Chodziło im jedynie o zablokowanie kandydatury Niemca. Gdy przejrzał ich taktykę, zapowiedział rezygnację, co zadecydowało o wyborze Benedykta XVI – „papieża przejściowego”, jedynego, który w tamtym czasie mógł stanąć na czele Kościoła.

Jak to z konklawe było

Czy Franciszek rzeczywiście „ujawnił tajemnicę”, czy tylko powtórzył – jak sam zapewnia – „znane fakty”?

Wybór papieża zawsze sprzyja spekulacjom i próbom rekonstrukcji wydarzeń w Kaplicy Sykstyńskiej. Watykaniści dokonują ich w oparciu o szczątkowe informacje, pochodzące z wielu źródeł. W przypadku wyboru Benedykta XVI materiał ten był wyjątkowo wiarygodny – w 2005 r. Lucio Brunelli, watykański korespondent dziennika „TG2”, opublikował notatki anonimowego kardynała na temat ostatniego konklawe. Wynikało z nich, że już w pierwszym głosowaniu kard. Ratzinger zdobył 47 głosów i był faworytem. Na drugim miejscu uplasował się kard. Bergoglio (z 10 głosami), a na trzecim – kard. Martini z Mediolanu (9 głosów). W drugim głosowaniu liczba głosów na pierwszą dwójkę znacząco wzrosła – prefekt Kongregacji Nauki Wiary dostał ich 65, a arcybiskup Buenos Aires – 35. W trzeciej turze Ratzinger uzyskał 72 głosy, a Bergoglio 40. Najnowsza wypowiedź Franciszka potwierdza tamte ustalenia.

W konklawe uczestniczyło 115 kardynałów, do wyboru papieża potrzebne były głosy 77 elektorów (2/3 kworum). Zwolennicy Bergoglia blokowali więc wybór Ratzingera. Co prawda przepisy, wprowadzone przez Jana Pawła II w 1996 r., mówią, że po 30 głosowaniach można odstąpić od tego wymogu i wybrać papieża bezwzględną większością, jednak w praktyce tak długie konklawe, trwające blisko dwa tygodnie, jest mało prawdopodobne – kandydatów, którzy nie mają możliwości pozyskania nowych głosów, uważa się za „spalonych” i szuka innych nazwisk, by uniknąć klinczu. W taki sposób przed laty wybrany został na papieża kard. Wojtyła.

Opowieść Franciszka, że głosy oddawane na niego miały „spalić” kandydaturę Ratzingera, ma sens.

Kto za tym stoi

Szkoda jednak, że dziennikarz nie zapytał Bergoglia, kim byli ci, którzy „stali za głosowaniem” i wykorzystali go w grze przeciwko przyszłemu Benedyktowi XVI. Wrzucenie całej czterdziestki do jednego worka i nazwanie ich kunktatorami jest niesprawiedliwe. Z pewnością wielu z tych, którzy głosowali na Bergoglia, uwierzyło, że to najlepszy kandydat, i nie chodziło im o taktyczne rozgrywki. Franciszek sam to poniekąd przyznaje: „Kiedy to sobie uświadomiłem, powiedziałem kardynałowi Darío Castrillónowi z Kolumbii: »Nie żartujcie sobie z mojej kandydatury, bo zaraz powiem, że jej nie przyjmę. Zostawcie mnie«. I tak został wybrany Benedykt”. Gdyby temu kardynałowi (jak i pewnie wielu innym) zależało tylko na blokowaniu Ratzingera, nie zrezygnowałby z dalszego głosowania na Bergoglia. Tymczasem w kolejnym głosowaniu arcybiskup Buenos Aires dostał 14 głosów mniej, a Ratzinger – 12 więcej. I został papieżem.

Kardynał Joseph Ratzinger przewodniczy mszy pogrzebowej Jana Pawła II, Watykan, 8 kwietnia 2005 r.  // Fot. J. Scott Applewhite / AP Photo / East News

Kościelna mafia

Kto zatem stał za lobbowaniem-blokowaniem? Dotąd zwykle cień podejrzeń padał na „grupę z Sankt Gallen” – liberalnych kardynałów i biskupów, którzy już w ostatniej dekadzie pontyfikatu Jana Pawła II spotykali się w szwajcarskiej miejscowości, by dyskutować o koniecznych reformach Kościoła. Jej istnienie potwierdził w 2015 r. kard. Godfried Danneels z Brukseli, jeden z uczestników owianych tajemnicą spotkań. On też żartobliwie nazwał grupę „mafią”, co natychmiast podchwycili jego przeciwnicy.

W przededniu konklawe 2005 r. do grupy należało 8 kardynałów, m.in. Carlo Maria Martini z Mediolanu, Walter Kasper z Rottenburga, Karl Lehmann z Moguncji, Ljubomir Huzar ze Lwowa czy Achille Silvestrini z Rzymu (jedyny przedstawiciel kurii rzymskiej), z których 7 miało prawo wyboru papieża.

Ze wspomnień Danneelsa i innych uczestników rozmów wynika, że w czasie spotkań w Sankt Gallen poruszano także kwestie wyboru następcy polskiego papieża. Oraz że w 2002 r. pojawiło się w tym kontekście nazwisko nowo mianowanego kard. Bergoglia z Argentyny, którego lider grupy, kard. Martini, także jezuita, dobrze znał.

Wspomniany już Lucio Brunelli pisał, że grupa z Sankt Gallen chciała zapobiec elekcji Ratzingera, lobbując wpierw za wyborem Martiniego. Gdy przekonali się, że kandydatura arcybiskupa Mediolanu nie ma szans, poparli kardynała z Buenos Aires. 

Czy Bergoglio spiskował

„Mafia z Sankt Gallen” lobbowała za kandydaturą Bergoglia także na kolejnym konklawe. Pisał o tym Austen Ivereigh, brytyjski dziennikarz zaprzyjaźniony z Franciszkiem, autor dwóch jego biografii, w ubiegłym roku powołany przez papieża na eksperta synodu.

W 2013 r. pozostało przy życiu tylko czterech „spiskowców z Sankt Gallen”. Byli to kardynałowie Kasper, Danneels, Lehmann i O’Connor (ten ostatni nie brał jednak udziału w konklawe, bo skończył 80 lat). Wg Ivereigha kard. Bergoglio miał im udzielić wstępnej zgody na zgłoszenie swej kandydatury. Ten fragment książki wywołał protest Watykanu – o. Federico Lombardi, rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej, poinformował, że „wszyscy wymienieni czterej kardynałowie wyraźnie zaprzeczyli takiemu opisowi wydarzeń, zarówno pod względem żądania uprzedniej zgody kardynała Bergoglia, jak i prowadzenia kampanii wyborczej”.

Takiego dementi można się było spodziewać – w świetle prawa jakiekolwiek paktowanie i porozumiewanie się co do głosowania na konklawe, niebędące „zwykłą wymianą poglądów”, obłożone jest ekskomuniką. Z drugiego wydania książki Ivereigha słowa o „zgodzie” Bergoglia zostały usunięte.

Dla kogo tajemnica

Wróćmy jednak do najnowszego wywiadu Franciszka i do wyborów z roku 2005. Szokujące jest nie tylko to, co mówi (o istnieniu stronnictw i kingmakerów, którzy potrafią przekonać niezdecydowanych, wiedzieliśmy od dawna). Zaskoczeniem jest, że o kulisach głosowania zdecydował się opowiedzieć sam papież, potwierdzając krążące od lat pogłoski (bo tylko je mógł mieć na myśli, mówiąc o „znanych faktach”).

Franciszek wyjaśnia, że tajemnica konklawe jego nie obowiązuje. Można się z tym zgodzić (w myśl zasady, że „papież może wszystko”), choć zapewne trzymający się litery prawa puryści dostrzegą drobne różnice w rocie ślubowania kardynałów i personelu pomocniczego – tych pierwszych z tajemnicy dotyczącej wyboru papieża może zwolnić tylko „tenże papież”, ci drudzy dyspensę od milczenia mogą dostać od „nowo wybranego papieża i jego następców”. Co można by zinterpretować, że sekret ze „swego” konklawe mógłby zdjąć z kardynałów tylko Benedykt XVI.

Choć pewnie nie taki był zamiar prawodawcy, a chodziło po prostu o bezwzględną zasadę utrzymania szczegółów głosowań w tajemnicy, od której odstąpić można tylko z ważnego powodu (skoro zwolnienie zostało zastrzeżone tylko dla papieża). I raczej nie jest to wywiad prasowy ani książka.

Jak papież z papieżem

Dlaczego więc Franciszek zdecydował się tę zasadę złamać? Do tej pory na sugestie dziennikarzy, że był brany pod uwagę już na konklawe w 2005 r., odpowiadał zdawkowo: „Chodziły takie słuchy”. Szczegółów nie ujawniał. Czy teraz miał po temu powód, czy tylko poddał się atmosferze – dość plotkarskiej – rozmowy?

Możliwe, że jego wypowiedź o manipulacjach i wyborczej taktyce sama jest manewrem uprzedzającym atak przeciwników, od dawna powtarzających, że jego wybór był efektem zmowy i spisku (i jest nieważny), albo jakąś decyzję, którą planuje podjąć. O tym przekonamy się za jakiś czas. Z pewnością słowa na temat tak istotnej kwestii, jak uczciwość wyboru następcy św. Piotra, nie pozostaną bez echa.

Pamiętać też trzeba, że rozmowa na temat konklawe 2005 r. to fragment większej całości – książki o relacji Franciszka do Benedykta XVI, której celem jest przekonanie czytelnika, że były one zawsze wyjątkowe: Bergoglio głosował na Ratzingera i uważał go za najlepszego w tamtym czasie kandydata, darzył wielkim szacunkiem jako papieża, a ten z kolei odpłacał mu się pełnym poparciem, nawet w przypadku najbardziej kontrowersyjnych decyzji (czasem tylko dając się zmanipulować i wykorzystać otoczeniu).

To trzecia w ostatnim półroczu książka, w której papież Franciszek sam opowiada o swoim życiu i przedstawia własną wizję historii. 

W tym kluczu należy czytać opowieść o szlachetnym kardynale, który uratował Kościół przed nieuczciwym i niegodnym wyborem (namawianie do głosowania za kandydatem nie dlatego, że jest najlepszy, ale po to, by zniweczyć szanse innego, ma niewiele wspólnego z uczciwością i prawdą). O tym, jak stał się narzędziem Ducha Świętego, który pokrzyżował niegodziwcom plany. O tym, że pogłoski, jakoby miał współpracować z takim czy innym lobby przy „ustawianiu” wyników głosowania, są z gruntu fałszywe. I o tym, że kard. Ratzinger był najlepszym kandydatem na papieża. Tyle że „przejściowego”. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Franciszek i tajemnice konklawe