Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chrześcijaństwo, jakiego potrzebuje Europa, "nie może zostać jedynie zbiorem wartości, nawet szanowanym zapisami konstytucyjnymi. Bez ludzi wiary, bez świadków staną się one niezrozumiałym kodem, rodzajem myślowego skansenu" - mówił kard. Stanisław Dziwisz podczas Mszy inaugurującej konferencję. Hans-Gert Pöttering, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, przypomniał, że wizja ojców założycieli UE opierała się na wyznawanych przez nich wartościach chrześcijańskich. Jacques Santer, b. przewodniczący Komisji Europejskiej, przypominał, że u zarania integracji legły doświadczenia wojny i pragnienie solidarności między narodami.
Dlatego rugowanie wartości ze sfery publicznej powinno mobilizować do działania. Kard. Sodano przypominał, że ludzie wiary mają obowiązek stawiać czoło zagrożeniom takim jak relatywizm etyczny - "rak naszego społeczeństwa". "Polityka pustego krzesła jest błędem" - mówił. "Musimy zabierać głos!".
Żeby zastanawiać się nad konstruowaniem europejskiej przyszłości, trzeba - jak prof. Rocco Buttiglione - zapytać, czy Europa w ogóle ma przyszłość. Wiceprzewodniczący włoskiego parlamentu zarzucił Europejczykom krótkowzroczność i poddanie się konsumpcji. "Poza długami nie mamy czego zostawić dzieciom. Znaleźliśmy więc na to sposób: nie mamy dzieci" - mówił.
Jerzy Buzek podkreślał, że Europa powinna mówić jednym głosem. Elmar Brok, eurodeputowany z Europejskiej Partii Ludowej - Europejskich Demokratów, podjął wątek: "W ostatnich dniach na Kaukazie zobaczyliśmy, jak pilnie potrzebna jest europejska solidarność". Przekonywał, że jej podstawą powinny być wspólne wartości zakorzenione w chrześcijaństwie. Odniósł się do tej kwestii także abp Monachium i Fryzyngi Reinhard Marx. Jego zdaniem Europa nie jest indyferentna światopoglądowo, ale tolerancyjna wobec ludzi dobrej woli, którzy szanują jej wartości.
Niezwykle ciepło przyjęty przez słuchaczy i często przywoływany przez kolejnych mówców prof. Władysław Bartoszewski podkreślał, że warunkiem jednoczenia i skutecznego współdziałania europejskich krajów jest ich polityczna stabilność. Jacek Saryusz-Wolski, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych PE, mówił: "Najlepsze, co w ostatnich miesiącach przydarzyło się Unii, to zrozumienie faktu, że państwa sąsiedzkie graniczą z całą UE, a nie z pojedynczymi krajami członkowskimi. UE powinna dążyć, by jej sąsiedzi byli przyjaciółmi między sobą, bo bez tego trudno budować pokój". Deputowany do Bundestagu z ramienia CDU Stephan Eisel zaproponował podział na "przyjaciół UE" - czyli kraje podzielające nasz system wartości, "partnerów" - którym nasze wartości są obce, ale je szanują, oraz "sąsiadów geograficznych" - którym ani po drodze z naszymi wartościami, ani nie myślą nas szanować.
Mało dyskutowany temat relacji z innymi wyznaniami podjął b. minister kultury i szkolnictwa wyższego Libanu Michel Eddé. Przestrzegł, że muzułmanie gardzą ateistami i szacunek w świecie islamu prędzej zyska Europa wierząca w Boga niż zlaicyzowana.
Świadectwo tego, co oznacza bycie sąsiadem Unii i pukanie do jej drzwi, dał przewodniczący gruzińskiej parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Lasha Zhvania. W pełnym emocji przemówieniu pytał, czy Europa skłonna jest bronić w Gruzji tych wartości, które wywodzą się z chrześcijaństwa. Uzasadniał, że Kreml nie ma szacunku dla tych, którzy idą na kompromisy. Na koniec retorycznie zapytał o to, gdzie, jeśli nie w Polsce, jest miejsce, by o tym wszystkim mówić.