Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Marek Orzechowski: Był Pan w okupowanym Gori.
Elmar Brok: Chcieliśmy pokazać, że Europa, Bruksela nie śpi, i to, co dzieje się na Kaukazie, jest także naszą sprawą.
Komu tam puściły nerwy?
Faktem jest, że Saakaszwili działał mało roztropnie i źle ocenił sytuację. Ale nie błędne kalkulacje prezydenta Gruzji są tu najważniejsze, lecz celowo przesadna reakcja Rosji i jej militarne wtargnięcie na terytorium wolnego, demokratycznego państwa. Nad tym nie możemy przejść do porządku dziennego. Rosja nie może robić, co chce.
Jaki Pana zdaniem był cel Rosji?
Wskazówką będzie, czy Rosjanie wycofają wojska, a gdzie nie ustąpią. To będzie nie tyle egzamin ich rzetelności w realizacji planu Sarkozy’ego, co papierek lakmusowy ich zamiarów. Czy chcą rozpadu Gruzji? Również nasza obecność miała być sygnałem, że Bruksela wspiera rząd Gruzji i jej integralność. Unia musi szybko działać, trzeba zostawić biurokrację na boku i podjąć szeroką akcję pomocy dla Gruzji.
Rosja i Gruzja nie należą do NATO i Unii, jakie jest pole manewru?
Reguły, na jakich opierają się nasze sojusze i wspólnoty, są uniwersalne i odnoszą się nie tylko do krajów członkowskich. Nie możemy stać z boku. Ponadto Gruzja zabiega o członkostwo w obu organizacjach, a Rosja jest z nami w strategicznym partnerstwie. Rosja wie, co jest dla nas nie do przyjęcia.
Pana inicjatywa wyjazdu do Gruzji zaskoczyła w Brukseli wielu polityków. Nie spotkał Pan tam przypadkiem Javiera Solany?
Mówiłem to już tysiąc razy: Unia nie ma strategii wobec Rosji, Unia nie ma w ogóle polityki zagranicznej. Nawoływania, by przeprowadzić debatę o polityce zagranicznej i wyciągnąć z niej wnioski, nie skutkują. Sarkozy leciał do Moskwy jako polityk narodowy, a nie z mandatu Unii. Gdzie była Komisja Europejska?
Przecież i Pan zajmuje się w Unii polityką zagraniczną.
Unia jest taka, jaką chcą ją mieć jej członkowie, czyli państwa. Ostatnio wiele się zmieniło w akcentowaniu tzw. interesu narodowego. Skutki znamy. Nie mamy za to traktatu lizbońskiego, który miał otworzyć perspektywę wspólnej polityki zagranicznej i dać narzędzia, by ją realizować. Unia zjada zupę, którą gotują inni. Nie wyprzedzamy wydarzeń, nie prowadzimy polityki profilaktycznej, jesteśmy jak straż pożarna. To zaszczytne, ale mało skuteczne.
Rosja chyba wiedziała, że zapędzi Zachód w kozi róg.
To ostatni sygnał, że w naszej polityce zagranicznej, która musi być oparta na solidarności, podkreślam: solidarności, musi się zmienić wszystko. Trzeba szybko działać, aby nie było efektu domina. Bo jeśli Rosji powiedzie się destabilizacja Gruzji, następne będą Ukraina i Azerbejdżan. Nie tylko Gruzja siedzi na beczce prochu, cały region może wylecieć w powietrze. Nie wiem, jaka jest strategia Rosji wobec Kijowa, ale musimy się przygotować. Dla Ukrainy możemy wiele zrobić, choć nie jest w Unii.
Niektórzy mówią, że to nowa "zimna wojna".
Dziadek Mróz rzeczywiście puka do naszych drzwi. Nadal jest szansa, by nie doszło do najgorszego: nowego rozdziału wyniszczającej konfrontacji. Nie wolno nam zamknąć wszystkich kanałów komunikacyjnych z Rosją. Ale decydujące będzie to, co stanie się z gruzińskim konfliktem w najbliższym czasie. Dowiemy się wtedy także, co się dzieje z Rosją.
ELMAR BROK (ur. 1946) jest jednym z liderów niemieckiej chadecji (CDU). W latach 1999-2007 przewodniczący komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego, obecnie koordynator ds. polityki zagranicznej frakcji chadeckiej (Europejska Partia Ludowa) w Parlamencie. 19 sierpnia poleciał do Gruzji z austriackim europosłem Othmarem Karasem; jako pierwsi zachodni politycy byli w zajętym przez Rosjan Gori.