Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Srebrenica, środek dnia. Cicho, spokojnie, bardzo rzadko stare auto przejedzie drogą. Miasto wyglądałoby na wyludnione, gdyby nie grupki mieszkańców zbierające się pod sklepem na papierosa lub na filiżankę mocnej bośniackiej kawy w nielicznych „kafanach”.
Dyskusja toczy się wokół jesiennych wyborów samorządowych. Nie wokół programów partii, planów rozwoju gospodarczego, podniesienia standardu życia mieszkańców. Pytanie jest jedno: przejdzie „nasz” czy „ich”...
KONIEC SPECJALNEGO STATUSU
„Nasz” i „ich” to kandydaci na burmistrzów: dotychczasowy burmistrz Ćamil Duraković z „bloku” bośniackiego oraz Vesna Kovacević – popierana przez wszystkie partie serbskie w Bośni. W ostatnich wyborach samorządowych Srebrenica – miejsce masowego mordu z 1995 r., popełnionego przez wojsko Serbów bośniackich na kilku tysiącach muzułmańskich (bośniackich) mężczyzn i nastolatków – była objęta specjalną ustawą, która umożliwiała głosowanie w tym okręgu wyborczym tysiącom srebreniczan rozsianym po Bośni i świecie. Obecnie te specjalne przywileje Srebrenicy zostały cofnięte – i październikowe wybory zostaną przeprowadzone według zwykłych zasad obowiązujących w całej Bośni i Hercegowinie.
I właśnie to wywołuje wielkie emocje – w miasteczku i w kraju.
Dokładnie nie wiadomo, ilu Bośniaków mieszka dzisiaj w Srebrenicy, jednak stanowią oni mniej niż 30 proc. mieszkańców tego okręgu. W zwykłych, regularnych wyborach bośniacki kandydat nie miałby szans na zwycięstwo.
– Nie dopuścimy do takiej sytuacji – mówi Almir Salihović, przewodniczący Stowarzyszenia Studenci Srebrenicy. To właśnie z jego inicjatywy srebreniccy studenci i dwanaście innych pozarządowych organizacji zorganizowało nieformalną akcję „Głosuję na Srebrenicę”.
Akcję prowadzi Emir Suljagić, dziennikarz, pisarz, autor słynnych „Pocztówek z grobu”, opisujących życie w oblężonej przez Serbów Srebrenicy. Suljagić uważa, że tak jak w 1995 r. również dziś nikt Bośniakom nie pomoże, że zostali sami, i że sami muszą też o siebie zadbać. Inicjatywa skierowana jest do srebreniczan mieszkających poza Srebrenicą, na terenie Bośni i Hercegowiny oraz za granicą.
– Naszym zamiarem jest zarejestrowanie tu na miejscu co najmniej pięciu tysięcy bośniackich wyborców, co umożliwi zwycięstwo bośniackiego kandydata, kandydata nie negującego zbrodni ludobójstwa – podkreśla Salihović.
ZA KRZYWĄ LITERKĘ
Almir urodził się w 1984 r. w Srebrenicy. Jako niespełna 11-latek w lipcu 1995 r. uciekał wraz całą rodziną z okrążonego miasta. – Zdecydowaliśmy, że będziemy przedzierać się przez las do Tuzli, kolejnej bośniackiej enklawy – opowiada dzisiaj. – Tylko dzięki temu przeżyliśmy.
Almir studiuje historię i mieszka znów w Srebrenicy, wraz z żoną i małym synkiem. Jest jednym z nielicznych Bośniaków, którzy zdecydowali się na powrót do tego miasta.
– Teraz rejestrują się wszyscy, przede wszystkim Bośniacy mieszkający już w Srebrenicy, którzy do tej pory nie chcieli zarejestrować się na terenie serbskim, bojąc się, że utracą swoje prawa w Federacji BiH [administracyjnie Srebrenica należy do autonomicznej Republiki Serbskiej, która wraz z chorwacko-muzułmańską Federacją Bośni i Hercegowiny tworzy państwo Bośnia i Hercegowina – red.] – podkreśla Almir.
Rząd Federacji BiH zapewnił jednak srebreniczan, że w przypadku rejestracji na terenie Republiki Serbskiej BiH zachowają swoje uprawnienia zdrowotne, socjalne czy emerytalne. Akcję wspiera też bośniacka diaspora, która tłumnie w wakacje ściąga do Bośni; dla części z nich wizyta w Srebrenicy jest obowiązkowa.
Studenci ze Srebrenicy prowadzą też aktywną działalność w terenie, odwiedzają srebreniczan w każdym zakątku kraju, organizują ich transport do Srebrenicy, pomagają w zawiłościach formalnych i problemach.
A problemy są: Almir twierdzi, że ich akcja jest utrudniana przez serbskie władze w Banja Luce, stolicy serbskiej części BiH. – Przykładowo, zwykłe wyrobienie dowodu osobistego w Srebrenicy kosztuje aż 50 marek [tzw. marka zamienna, w 1998 r. zastąpiła dinary i kuny – red.]. Tymczasem w pozostałych gminach BiH kosztuje to zaledwie 11 marek. To skandal – oburza się student i dodaje: – Dodatkowo, wszystkie ręcznie wypisywane formularze muszą być nieskazitelne, za każdą krzywo postawioną literkę są odrzucane, co często doprowadza srebreniczan do łez.
Studentom też nie jest łatwo. Pogróżki, szykany i wyzwiska są na porządku dziennym. – Grożą nam wybiciem, powtórną Srebrenicą. Co roku przed obchodami 11 lipca, rocznicą masakry, nasi studenci są sprawdzani przez policję, ciągnięci na posterunek – opowiada Almir.
Bośniaków nieoficjalnie popiera większość korpusu dyplomatycznego w BiH, jednak otwarcie nikt w tej sprawie nie chce się wypowiadać. – Wszyscy boją się tego, co się stanie z Centrum „Srebrenica Potoczari”, jeżeli władzę w mieście obejmą Serbowie – komentuje anonimowo przedstawiciel jednej z zachodnich ambasad. – Nie możemy jednak reagować.
WALKA O PRZETRWANIE
Centrum „Srebrenica Potoczari” to miejsce szczególne: łącznie na cmentarzu w Potoczari spoczywają już szczątki 5657 ofiar zbrodni z lipca 1995 r., najpierw ekshumowanych z masowych mogił, a następnie skrupulatnie identyfikowanych. Co roku dochodzą kolejne groby zidentyfikowanych ofiar.
Podczas tegorocznych uroczystości pogrzebowych w Srebrenicy głos zabrał także rabin Nowego Jorku Arthur Schneider, założyciel i przewodniczący fundacji „Appeal of Conscience”. Mówił, że pamięć i prawda historyczna o Srebrenicy nie mogą być zapomniane. „Cierpię razem z wami. Słyszę wasz krzyk i czuję wasz ból. Brutalność tego, co się zdarzyło, nigdy nie może być zapomniana. Świadectwa ocalonych nie można podważać, a faktów historycznych – zmieniać. To była zbrodnia przeciwko ludzkości, zbrodnia przeciwko Bogu. I dzisiaj w tym dniu świętym mówimy: nigdy więcej! I naprawdę myślimy: nigdy więcej!” – apelował Schneider.
Tymczasem premier Republiki Serbskiej Milorad Dodik twierdzi, że najwyższa pora, aby Serb objął rządy w Srebrenicy. Dodik zapewnia jednocześnie o nienaruszalności wszystkich miejsc pamięci poświęconych ofiarom. Serbska kandydatka Vesna Kovacević na specjalnej konferencji prasowej zorganizowanej w Belgradzie wezwała Serbów do „kontrataku” i rejestrowania się w gminie Srebrenica.
Lokalni Serbowie różnie traktują obie inicjatywy. – Będzie, jak będzie – mówi Goran, mieszkający tuż przy Centrum „Potoczari”. – Byleby jakaś praca była, jakoś się żyło...
Bo w Srebrenicy brakuje wszystkiego: nie ma piekarni, przychodni i innych podstawowych usług. Zarówno tutejsi Bośniacy, jak i Serbowie imają się wszystkiego, aby tylko jakoś przeżyć.
Walka o byt często likwiduje podziały etniczne. Niedawno Serb Slobodan Radaković i Bośniak Nedzad Begović w ruinach starego domu otworzyli bar z pieczoną jagnięciną. Z konieczności – bar pod chmurką.
***
Almir jest przekonany, że uda się zarejestrować wystarczającą liczbę bośniackich wyborców, która umożliwi zwycięstwo Ćamila Durakovicia. – Nie dopuszczamy innej myśli. Nie mogę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby ci, którzy negują zbrodnie ludobójstwa, zarządzali tym miastem i centrum pamięci w Potoczari – mówi. Almir twierdzi, że z rozmów z lokalnymi Bośniakami, przede wszystkim kobietami, ma wynikać, że jeśli burmistrzem zostanie kandydatka Serbów, większość z nich planuje natychmiastową wyprowadzkę. – Wyjadą wszyscy, a kości swoich najbliższych zabiorą ze sobą – dodaje.
Rejestracja wyborców w okręgu Srebrenica trwa do 23 sierpnia.